top of page

Untitled - Nieuprawny #7

  • Noelia Martyna Rozinkiewicz
  • 10 sty 2021
  • 11 minut(y) czytania

Darmowe Opowiadanie, +12 lat,

odcinek zawiera treści które mogą być nieodpowiednie dla dzieci.

Wszelkie prawa zastrzeżone.

Wcześniejszy odcinek:


-Królu, Matko, Bracia, Siostry. -Ukłonił się niewyspany, zmęczony drogą Iwan, witając się z bliskimi na ośnieżonym zamkowym dziecińcu.

-Dzięki Bogom już jesteś. -Ucieszyła się witająca syna Królowa Matka.

-Tak, ale i dzięki ludziom... mimo zniszczeń miasto szybko się podniosło i zorganizowało. -Odparł Iwan.

-Iwanie. -Iwan przytulił się do uśmiechniętego w ludzkiej postaci Króla.

-Królu, co u Niran? -Szepną do ucha monarchy Iwan.

-Wszystko dobrze, zajmuję się znalezioną przeze mnie w lesie dziewczyną. -Odparł szeptem Król, wciąż trzymając brata w ,,niedźwiedzkim" uścisku.

-Popadacie, popadacie, popadacie, tak się za sobą stęsknili, że zamiast się bić, są w swoich objęciach!!! -Zauważyła głośno Oleńka.

-Jestem zmęczony, chętnie udałbym się do swojej komnaty. -Powiedział Królewicz.

-Oczywiście, wypocznij, a wieczorem zapraszam na radę. -Powiedział Król.- Odprowadzę cię do twojej komnaty.

-Dziękuję. -Odparł Iwan, obaj się oddalili od rodziny i przez moment szyli zamkowymi korytarzami w milczeniu. Pierwszy odezwał się Monarcha:

-Zdradzę ci tajemnicę, ta znaleziona dziewczyna, o której mówiłeś, że jest "leśną nimfą" jest Cesarzową.

-Hymm...

-Powiedziałem jej ,,Mój Brat Królewicz Kazimierz twierdzi, że, jesteś Cesarzową." To przyznała, że nią jest.

-Jak pewnego wieczoru analizowałem, jak się znalazła to, doszedłem do podobnego wniosku.

-Aha.

-A jak niedźwiedziu, zareagowała na fakt, że odkryłeś jej tajemnice?

-Najpierw piękna chciała mi się oddać, a jak wówczas się nie zgodziłem, ale później w tym celu udałem się do jej komnaty, to się nie zgodziła.

-I co było dalej? -Niecierpliwił się ciekawy wydarzeń, które nie dano mu, było zobaczyć Iwan.

-Zwołałem radę, następnie wysłałem naszego Renifera, Kazimierza- jako posła do Cesarstwa. -Powiedział Król.

-To nierozsądne, a jak go zabiją? -Zmartwił się Iwan.

-Tyś pijany i głupi... -Zaczął Monarcha, specjalnie pchając brata na ścianę.

-Nawet mordy nie zamoczyłem!!! -Krzyknął oburzony Iwan, łapiąc się ściany, by nie upaść na zimną podłogę.

-To niech ci będzie, jesteś jak niedoświadczony Kazik. On to samo mówił ,,A jak mnie zabiją", a ja na to ,,Posła się zabija".

-Królewiczu. -Ukłoniła się akurat przypadkiem przechodząca korytarzem Kapłanka, przerywając im dyskusję.

-Niran, tak tęskniłem. -Powiedział Iwan na jej widok.- A ty?

-Królewiczu, oczywiście. -Odparła Niran.- Nie wiedziałam, że za mną tęskniłeś. -Dodała nieśmiałym głosem, choć było ono jedynie czymś na wzór manipulacji królewiczowskim zainteresowaniem.

-To ci mój brat nie przekazał? -Królewicz Iwan popatrzał ze złością na Monarchę.

-Ah! To nie ważne już. -Odparła Niran.

-Królu, czy mogę chwilę porozmawiać z Kapłanką? -Zapytał się pod wpływem chwili Iwan.

-Moja Pani obecnie śpi. -Dodała Kobieta.

-Jak obłożonego rodzinną klątwą dziecka nie zrobisz bez ślubu to tak! -Zaśmiał się Władca, odchodząc od nich.

-Przepraszam za niego. -Powiedział Iwan.

-Królewiczu, wiadomo, jaki on jest. -Odpowiedziała Kapłanka.

-No... wiadomo... -Głośno zarechotał Królewicz.- A nas podejrzewa o dziecioróbstwo. -Oboje się śmiali.

-Kochać, to życzyć bliźniemu tego, co sami uważamy za dobre - i to z miłości bliźniego, niewłasnej. Zaś... Przecież on, dzieci nieślubnych by nie chciał posiadać. -Trzema palcami prawej dłoni poprawiała długie włosy, śmiejąc się pod noskiem, którym zafascynowany był Dowódca Wojsk.

-Możliwe, możliwe. -Pokiwał głową niczym koń czy centaur Królewicz.

-Nie możliwe, tylko prawdziwe.

-To prawdziwe, prawdziwe. -Kiwał głową młody mężczyzna.

-Wilczku. -Kobieta niezrozumiałym dla siebie geście i pragnieniu podeszła do wilka w ludzkim wcieleniu i delikatnie pod głaskała go po policzku. Mężczyzna zawył niczym wilk, czując narastające pragnienie bliskości z tą osobą.

-Choćby życie swe włożyła w wilka wychowanie, szkoda trudu; wilk wilkiem i tak pozostanie. -Powiedział bardziej do siebie niż do niej.

-Nie rozumiem. -Odparła.

-Gdy za chwilę znajdziesz się z wilkiem w jednej jamie - komnacie, nie okazuj mu swego lekceważenia. -Ona nie chciała tego, o co podejrzewała Iwana. Nie wiedziała jak mu odmówić, to zaczęła:

-Jak wilk spragniony przyjemności, to się i krowie ogonem kłania. -Wilk zaczął lizać języczkiem jej prawą dłoń.- Kto się boi wilka, nie powinien chodzić i po lesie i po zamku.

-Kto by się tam wilka bał! -Powiedział, przestając lizać jej dłoń i zaczął szyje.

-Ja! -Powiedziała, próbując się mu wyrwać, ale on przestał ją lizać, za to przyciągnął do ściany:

-Oj... tam... kto przebywa z wilkiem, musi się nauczyć wyć. Lepsze jest ugryzienie tam jednego wilka niż dziesięciu psów.

-Ale... ja nie będę tracić swojego świętego wianka ani z Królewiczem, ani z dziesięcioma Rycerzami!

-Mów wilkowi jakieś tam wykręty, a wilk i tak woli kozią macierz. Póki świat światem, zakochany wilk kochanej przez siebie owcy, nie będzie bratem. -Powiedział, po czym ponownie lizał jej szyje, tyle że teraz byli przy ściśnie i coraz ciężej jej było jej wyrwać.

-Czy to luty*, czy to marzec*?

-Jeszcze styczeń, ma wilczyco. Miłość - przede wszystkim. -Odpowiedział, niechętnie przerywając pieszczotę.

-Ah! -Powiedziała, przestając się wyrywać.

-Natura w las wilka prowadzi, z natury pięknej kobiecie grzeszyć radzi. -Powiedział, łapiąc ją obiema dłońmi w pasie. Oboje w swoich ramionach udali się do komnaty królewicza.

-Za bardzo rozpieszczam wilka, co się owcą stanie? Skoro piwo bez chmielu ma taką samą wartość co kobieta bez cnoty? -Powiedziała, gdy mężczyzna zamykał drewniane drzwi.

-Co? Wilk żony w lesie szuka.

-Nie taki wilk straszny, jak go malują, nie taki ból będzie straszny, w wilczych objęciach. -Powiedziała, po czym rozbierali się nawzajem przy łóżku Iwana...


*odwołanie się no wilczej rui, która występuje luty-marzec


***


Następnego dnia, rano. Cesarzowa postanowiła obudzić Króla. Zakradła się do jego komnaty. Weszła, cichutko zamykając za sobą drewniane drzwi, podeszła do królewskiego łóżka. Zauważyła włochate stopy wystające pod końca kołdry, ale wzięła je za specyficzne skarpetki. Podeszła bliżej i nachyliła się nad... O Bogowie! Niedźwiedziem!;

-Aaaaaaaaa!!! Niedźwiedź!!! Aaaaaaaa!!! -Mimowolnie zaczęła krzyczeć, budząc przy tym Władcę.

-Nie krzycz to ja!!! -Pośpiesznie zamienił się w człowieka.

-Że co?!!!

-Nie krzycz to ja!!!

-Że co?!!!

-Cicho bądź!!! -Wziął głęboki oddech.- Jestem przeklęty, cała moja rodzina jest przeklęta.

-Jesteście niedźwiedziami?

-Nie wszyscy.

-Yyy?

-Znaczy, praktycznie każdy jest innym zwierzęciem i tak o to ja jestem niedźwiedziem, Iwan jest wilkiem, Kazimierz - reniferem. Mój ojciec i mój dziadek też byli niedźwiedziami.

-A ja jestem smokiem.

-Nie rozumiem.

-Przyznaje ci się, że jestem smokiem.

-A twoja rodzina?

-Smokami.

-To dużo tłumaczy. Usiądź. -Powiedział, wskazując jej miejsce obok niego na łożu.- Przepraszam, staramy się kontrolować klątwę, ale to nie jest takie proste.

-Coś o tym wiem.

-Ludzie biorą za potwora, nawet jak nic złego nie robisz. -Powiedział, co uderzyło Cesarzową.- Przepraszam, nie to miałem na myśli. Twoja reakcja była do przewidzenia, gdy się w takim czy podobny sposób dowiesz prawdy. Nie wiele osób o tej klątwie wie. Choć raz w historii doszło do kuriozum - twój wujek, syn naszej Królewny, będący papugą podobno nie wiedział, skąd ma klątwę.

-Nie prawda, miał dwie postaci smoka - smoka normalnego i smoka - przypominającego papugę.

-To ty się mylisz.

-To ty.

-Czekajno, czkejano, czekajno miał dwie klątwy - skąd ten problem.

-To by nawet miało sens.


***


Król wszedł rozmarzony do swojej komnaty. Nie zauważył nawet swego brata Królewicza Iwana siedzącego na drewnianym krześle przy długim stole.;

-Coś ty taki radosny?

-Szczęśliwy! Czuję, że mam szansę u Cesarzowej. Tylko potrzebuję twojej pomocy Iwanie. I to natychmiast!

-Bracie... zejdź na ziemię!

-Jestem na ziemi! Choć mógłbym wyglądać, abym był w niebie. -Zachichotał.- Mam dosyć przyjemny plan podstępem zmuszenia do mojej koronacji ma Cesarza. Pamiętasz moją chatkę myśliwską? -Iwan pokiwał głową.- Przygotuj tam na jutro wszystko. Przygotuj też jadło i kup jakąś błyskotkę.

-Co!? Jeszcze raz. Rozumiem chatkę. Skąd ja wezmę błyskotkę, skoro Niran oddelegowałeś do obsługi Smoczycy. Myśl racjonalnie!

-Przestań! Nie zwariowałem! Wiem, czego chcę, wiem, co potrzeba sojuszowi. Nie ma Niran i nie będzie. To poproś Marię o pomoc - ona się zna. Ruszaj natychmiast i zostaw mnie samego! -Iwan nic już nie mówił. Zostawił brata w spokoju. Król zaś ponownie zaczął analizować swój plan krok po kroku. W końcu zasnął.

Z samego rana, kiedy słońce zbliżało się już ku wschodowi, Monarcha kończył się szykować. Kiedy już gotowy miał iść po Jadwigę do komnaty, wpadł Królewicz Iwan.

-Kiedyś dojdzie do królobójstwa oraz bratobójstwa. I winnym będę temu ja. Ten wilk, który zbuduję się swojemu alfie. -Wyjął zza placów piękną bransoletkę i podał ją Królowi.

-Bardzo dziękuję. Wiedziałem, że mogę na tobie polegać. -Nie uzyskał dalszego ochrzanu od starszego brata, nie zdążył również zaznać fizycznej przemocy domowej, bo zmęczony udał się do swojej komnaty. Był wyczerpany misją. Król zaś wsadził bransoletkę to kieszeni opaski na broń i poszedł do Cesarzowej.


***


Władczyni wkładała właśnie beżowy płaszcz, który dostała od Monarchy. Miała jasnobłękitną suknię zdobioną przy dekolcie wyszywanymi kwiatami suknię, którą dostała od Królowej Matki. Włosy spięła w niski kok, a parę kosmyków spadło jej luźno po twarzy. Wtedy do komnaty wszedł Król. Zapatrzył się chwilowo na szykującą się dziewczynę, której pomagała Niran. Wziął jej dłoń, lecz ta wyrwała się i tylko posłała mu pełne wątpliwości spojrzenie. Ona jednak w głębi duszy chciała się z nim tylko podroczyć.;

-Gdzie chcesz mnie zabrać? -Zapytała wyniośle tak, aby Król poczuł się nieswojo.- Chcesz mnie wywieźć do lasu i złożyć na ołtarzu swoim bożką?

-Nigdy bym tego nie uczył, Pani. Za bardzo pragnę pokoju z zachodnim sąsiadem. -Klęknął przed nią, a ona tylko zaczęła się śmiać.

-Przecież tylko żartowałam. -Podała mu rękę i pomogła wstać. Monarcha zarumienił się ze wstydu, lecz po chwili tak jak Jadwiga zaczął się śmiać. Podał jej dłoń i razem bezszelestnie wyszli wschodnim wyjściem i udali się do stajni, gdzie czekały na nich dwa piękne rumaki. Jeden był biały, drugi także, ale posiadał niewielką szarą kropkę na czole.

-Ten jest twój. -Wskazał na pięknego konia z kropką.- Specjalnie dla ciebie spokojnego konia, abyś z niego nie spadła.

-Niedźwiadku, jako smok potrafię okiełznać nie takie zwierzę. -Po tych słowach wdrapała się na konia. Następnie spojrzała na Króla, który miał mieszane uczucia do jej słów. A jeśli się podda jej urokowi i z planu nici... Przynajmniej będzie podejrzenie, że mu się udało... Kiedy jechali przez las, Jadwiga chciała ukryć śmiech. Śmiałą się z zachowania Bernarda, który na każdy jej kaprys zaczynał się denerwować i smucić. Postanowiła, że jeszcze chwilę niech się pomęczy, zaś potem wróci do swojego naturalnego humoru. Była bardzo szczęśliwa i chciała delektować się chwilą, ile tylko będzie mogła. Ich przejażdżka trwała dość długo. Po drodze jeszcze trochę rozmawiali.


***


W tym samym czasie Niran rozmawiała z Iwanem, siedząc przy drewnianym stole, na drewnianym krześle ustawionym przy krześle Iwana w komnacie Królewicza.;

-(...) Opowiesz mi o tym? -Zapytała Kapłanka, starszego brata monarchy.

-Zatrzymałem się na pagórku, dostrzegłem z oddali powoli sunący się po niebie dym. Wstrzymałem oddech, przyglądając się zniszczonej miejscowości na tle wschodzącego słońca. Towarzyszący mi ludzie popatrzyli po sobie, po czym ruszyli za mną w dół. Zjechałem na główną drogę, mając nadzieje, że bestia oszczędziła, chociaż Niedźwiedzia i Renifera. Nie chciałem już po ogromnym śniegu pędzić swojego wierzchowca, ale w głowie kłębiło mi się od najczarniejszych wizji. Nigdy nie wierzyłem zbytnio w bajki odnośnie do ogromnych bestii, ale tamtej nocy ryk i wielkie skrzydła były w pewnym momencie nade mną. Miasto z ledwością broniło się przed tym potworem. Wjechałem do miejscowości przez podniszczoną bramę, dostrzegając na murach ślady pazury Cesarzowej. Smoczyca jednym ruchem zniszczyła blanki, zabiła wielu mężnych wojów. Spojrzałem do góry, dostrzegając jak ze spalonych chat leci popiół. Uniosłem prawą rękę, a na dłoni wylądował niewielki okruch.

-I?

-Zdenerwowany i wciekły mówiłem, że bestia musi zginąć. Skierowałem się ku niedawnej siedzibie Niedźwiedzia. Zsiadłem z konia. Usłyszałem nawołujący mnie głos Kazimierza, który zmierzał w moją stronę. Zapytałem go z naszym bratem-królem, on odparł, że pojechał do kniei. Potem okazało się, że już wrócił i jest u znachorki z ranną kobietą... jak się później okazało Cesarzową...

***


Z rana pierwsza obudziła się Cesarzowa. Na jej twarzy słabo świeciło wschodzące zimowe słońce. Nieświadomie cały czas trzymała za rękę ukochanego. Kiedy poczuła czyjś dotyk, powoli otworzyła oczy. Gdy zobaczyła Monarchę koło siebie, bardzo przestraszyła się i gwałtownie usiadła na łóżku. Zaczęła rozglądać się dookoła siebie. Nie czuła bólu, który powinna czuć przy stracie dziewictwa, swojego biologicznego wianka. Poza tym zobaczyła, że oboje są w ubraniach, a ona na dodatek w futrze.;

-Królu. -Mówiła szeptem i potrząsała jego ramię.- Obudź się. -Próbowała go budzić, lecz bez skutku. W końcu wpadła na pewien pomysł. Jeśliby go nie obudziła, musiałby, by się posunąć do pewnych radykalnych kroków. Delikatnie pocałowała go w policzek. Zauważyła uśmiech na jego licie. Nadal jednak nie otworzył oczu. Droczył się z nią. Niewiasta po raz drugi złożyła pocałunek, jednak tym razem na ustach umiłowanego mężczyzny.

-Mógłbym budzić się tak codziennie. -Powiedział zaspanym głosem.

-Nie wiem, czy niedźwiedzie na to zasługują. -Mówiła tak jakby była na niego zła. Lubiła się z nim droczyć.

-Myślę, że każdy niedźwiedź zrobiłby wszystko, aby na to zasłużyć. -Objął ją od tyłu w pasie i ucałował w szyję.

-A czy my?

-Chcesz?

-Dopóki nie jesteśmy małżeństwem to nie. -Odparła.- Ale co robisz w moim łóżku.

-Nic. -Zaśmiał się, kobieta wyszarpała się z jego objęć.

-To nie jest śmieszne, wolałabym wiedzieć.

-Rozumiem, ale do niczego nie doszło.

-Uff... -Wyszła z pomieszczenia. Zostawiła go zdezorientowanego. Po chwili jednak zawiedzenie tym, że się nie zgodziła, smutek i zdenerwowanie całą sytuacją oraz tym, że w nocy mu się nie udało jej skrzywdzić, zeszło z jego twarzy, zaś na jego miejscu pojawił się uśmiech. Z każdą chwilą kochał ją jeszcze bardziej. Wczoraj po podaniu jej do picia nasennych ziół, które dostał od nieświadomej ich przeznaczenia Niran, wycofał się ze swojego planu. Pragnął cesarskiej korony, pragnął pokoju między państwami, pragnął zostać jadwigowym mężem, ale nie podtrawił skrzywdzić przepięknej kobiety, w której był zakochany.


***


Cesarzowa odpoczywała. Zbliżał się wieczór. Lada moment musieli wracać na zamek. Pewnie prawie wszyscy zaczęli panikować, kiedy zorientowali się, że ich nie ma.;

-Jesteś gotowa? -Zapytał się Król.

-Tak... już możemy ruszać. -Odwróciła się i wciąż z trudem spinała swoje długie, czarne włosy w kok.

-Daj, pomogę ci, kochana. -Zaśmiał się na widok tego, z jakim trudem jej to wychodziło. Podszedł do niej od tyłu i wpiął wsuwki do jej gęstych, pachnących i ciemnych włosów.- Gotowe!

-Dziękuję. -Odwróciła się i cmoknęła go w policzek.- Chodźmy już. Pewnie na zamku panika, jakiej świat nie widział. -Zaśmiali się oboje i poszli do swoich koni, aby nocą dotrzeć do stolicy niepostrzeżenie.

Cesarzowa wraz z Królem galopowała pod osłoną nocy przez zaśnieżony las. Nie rozmawiali za wiele, lecz ich spojrzenia mówiły wszystko. Kochali się. Bardzo kochali się. Żadne z nich nie miało w związku z tym żadnych wątpliwości do tego, że ma być sojusz, by mogli być razem całe życie. Różnili się wyobrażeniem tego sojuszu, każde miało inne plany i przedstawiało interesów dwóch innych krajów, dwóch innych cywilizacji.


***


Wrócili do zamku nad ranem. Słońce -stające zimą późno- jeszcze nie wstało, lecz rezydencja, a zarazem siedziba monarsza tętniła dworskim życiem. W środku można było dostrzec pracujące w pralni piorące praczki, w kuchni jasnowłose kucharki szykujące na talerze śniadania i łysego kuchcika krojącego warzywa, którzy znowu podśpiewywali sobie jakieś piosenki. Oczami zakochanej pary można było dostrzec jedynie pilnującą ochronę, ale i ona była duża. Uciekinierska para szybko odstawiła wierzchowce i wbiegła bocznym wejściem na zamek, tak, aby ominąć straże. Król odprowadził Cesarzową tuż pod drzwi jej komnaty, w której już czekała na nią Kapłana Niran. Kiedy się witały, a Cesarzowa opowiadała o niezwykłej wycieczce Niran; zwierzchnik pogan udał się do swojej komnaty, w której przy drewnianym stole siedział Iwan.;

-Ileż można na ciebie czekać!!! -Głośno krzyczał Królewicz, gdy Władca stał już przed nim.

-Świetnie sobie poradziłeś! -Poklepał go po ramieniu wciąż rozmarzony Monarcha.

-Ty chyba też! No dawaj... opowiadaj! -Zaczął rechotać ze śmiechu.

-Ona jest cudowna! Miła... dobra... słodka. Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na święcie. -Mówił, padając na swoje duże łoże.

-No dobra, dobra. A w łożu? -Mówił wciąż z żartem w głosie.- Pokazałeś jak, kocha zakochany niedźwiedź?

-Iwan! -Król nie wytrzymał i rzucił w brata poduszką.- Ty zawsze musisz myśleć tylko o tym?

-No już już... a jak jej się prezent spodobał? -Zapytał pełen ciekawości, Królewna Maria mówiła, że jej się by podobał, potwierdziły to inne monarsze siostry, ale Oleńka -której zawsze wszystko się podobało- powiedziała, że jej się średnio podoba. Poza tym Iwan wolałby taką misję wypełnić z Niran niż z własną siostrą - bo z Kapłanką łatwiej się dogadywał w takich sprawach.

-Jaki prezent? -Król za żadne skarby nie mógł przypomnieć sobie, o czym mówi jego brat.

-No jak to... nie gadaj, że na marne cały dzień razem z Marią szukałem ładnej błyskotki. -Suweren na moment zamarł w bezruchu. W pomieszczeniu zrobiło się dziwnie cicho, zaś panująca atmosfera wcale nie należała do najprzyjemniejszych. Niedźwiedź w ludzkim wcieleniu zaczął wyjmować z zza pasa na broń piękną bransoletkę. Popatrzył na nią, a potem na starszego krewniaka mającego na twarzy wypisaną masakryczno-makabryczną minę, a w oczach ogromną wciekłość.

-Ale ja głupi...

-No głupi... wiać tylko sojusz i korona ci w głowie. W tym galopie za chęcią władcy niedługo zapomnisz, jak się nazywasz. -Powiedział powiernik królewskich sekretów, który wciąż na twarzy miał poprzednią minę, zaś męskimi palcami prawej dłoni złapał się za rękojeść miecza przypasanego na pasie na broń do pasa.

-Nie prawda!!! Nie prawda, nie tylko mi w głowie władza!!!

-Ta... No niech ci będzie sojusz, korona i ona, ale co zrobisz z tym przedmiotem?

-Dam jej go przed wyjazdem. Jako pamiątkę po tak ważnym dniu.


Część dalsza nastąpi... w niedziele 17 stycznia 2021 o godzinie 07:00!!!

Czytelniku zostaw komentarz!!!

Twoja opinia jest dla nas drogowskazem!!!

Zagłosuj w konkursie na najlepszy tekst na stronie w 2021!!!

Comentarios


KONTAKT

Thanks for submitting! Dziękujemy za kontakt!

© 2020 by NoeliaKsiazek. Wykonano w Wix.com

                                               Proudly created with Wix.com

  • Facebook Social Ikona
  • Facebook Social Ikona
  • Instagram
  • Twitter Ikona społeczna
bottom of page