top of page

Untitled - Nieuprawny #5

  • Noelia Martyna Rozinkiewicz
  • 27 gru 2020
  • 10 minut(y) czytania

Darmowe Opowiadanie, +12 lat,

odcinek zawiera treści które mogą być nieodpowiednie dla dzieci.

Wszelkie prawa zastrzeżone.

Wcześniejszy odcinek:


-Podzielę nasze obowiązki. Ja z Kazimierzem pojadę do stolicy. Ty Iwanie zostaniesz tu i dopilnujesz by wszystko wróciło do normy. -Zdecydował siedząc na tronie Król patrząc na Braci.

-Dobrze. -Zgodził się Iwan, trzymając dłonie na pasie z bronią.

-Chciałbym pomóc Iwanowi. -Wypowiedział swoje zdanie Kazimierz.

-Ale jesteś mi potrzeby w stolicy. -Odparł Władca.- Poza tym Iwan da sobie radę.

-Kazimierzu, nasz Brat Król ma rację. -Stwierdził Iwan.

-No dobrze. -Cicho rzekł Renifer w ludzkim wcieleniu zawiedzony decyzją Barci. Zapadła narada, wiele spraw dokładnie omówiono, kończąc ją Król zadał pytanie:

-Są jakieś pytania?

-A tą leśną nife zabierasz ze sobą? -Zapytał się Iwan.

-Nie zależni od siebie Medyk, Znachor i Zielarka wyrazili zgodę. -Odparł niedźwiedź w ludzkim wcieleniu, stając z tronu.- A w stolicy ma większe szanse na obudzenie. -Powiedział pochodząc do Iwana.


***


Na Siedlkulsztyńskim zamku. Na zimnym kamiennym korytarzu, przed drewnianymi drzwiami cesarskiej kancelarii zebrali się najważniejsi urzędnicy.;

-Dlaczego Cesarzowej jeszcze nie ma? -Zapytał smutnym tonem głosu, siedzący przy parapecie brodaty Stanisław.

-Spokojnie, pewnie przyleci wieczorem. -Odpowiedział stojący przy ścianie, trzymający rękę na klice miecza Zbigniew.

-Martwię się o nią. Powinna być tu już dwa-trzy dni temu. A jeśli coś się jej stało? -Wypowiedział się rycerz Janusz.

-Pewnie zatrzymała się w jakimś mieście i odpoczęła. -Powiedział Zbigniew.

-Mówisz, że wiatry były nie dobre? -Zapytał się jasnowłosy Janusz.

-Tak. -Powiedział Zbigniew.

-Ale ona twierdzi, że wiatry nie mają znaczenia. -Powiedział Janusz.

-Pewnie mają, tylko Cesarzowa nie chce przyznać się do słabości. Władcy tak mają. -Powiedział blondwłosy Andrzej. Janusz dostrzegł łzy płynące po policzkach podskarbiego Stanisława.

-Może poczekajmy do wieczora z tym opłakiwaniem jej. -Powiedział Janusz z nadzieją że jednak nic się jej nie stało.

-Co jeśli? -Powiedział staruszek Stanisław.

-Nawet tak nie myśl. -Odparł jasnowłosy Andrzej.


***


W końcu gdy jechali do stolicy, niewiasta przykryta niebieskim kocem oraz ciepłą pierzyną jadąca na drewnianym wyłożonym skórami wozie się przebudziła.;

-Boli cię coś? -Cesarzowa zrozumiała choć niewielki fragment przemowy zatroskanego długo- i ciemno- włosego, skromnie ubranego mężczyzny.

-Nie. -Odparła po chwili, zapadło milczenie. Cesarzowej strasznie było sucho w ustach, pragnienie tylko narastało i powodowało, że nie była w stanie na niczym się skupić w końcu zaryzykowała. -Pić!

-Już. -Podał jej wody mężczyzna, kobieta wzięła do dłoni butelkę, przyglądając się jej zawartości, wzięła łyk picia. Woda. Czyli nie chce mnie otruć. -Pomyślała, następnie zaczęła pić. Kiedy kobieta piła; Władca zapytał się w języku mniejszości regionalnej*. -Jak się nazywasz?

-Jadwiga. A ciebie jak zwą?

-Bernard Artūras. -Po odpowiedzi Bernarda zapała cisza. Żadne z nich nie wiedziało co powiedzieć. W końcu Jadwiga się odezwała:

-To pierwsze znaczy silny niedźwiedź. A to drugie?

-Po prostu niedźwiedź. W zachodnich językach to chyba... odpowiednikiem... będzie Artur. A co oznacza twoje imię? -Zapytał Król.

-Walka. -Odparła kobieta.

-To silny niedźwiedź napotkał walkę. -Rzekł bez zastanowienia Bernard Artūras.

-Hymmm... -Zamyśliła się niewiasta. Co on chciał przez to powiedzieć?

-Jak potoczy się ta potyczka? -Zapytał Król. Cesarzowa się jeszcze bardziej wystraszyła. Czyli on już wie!!! Bogowie!!! Ratunku!!! Ratunku!!! -Pomyślała niewiasta i udając spokojną rzekła: A jak myślisz? -Mężczyzna pogłaskał ją po jej długich, czarnych włosach. Chciał ją pocałować w czoło, ale szybko się opanował.

-Czas pokarze. -Powiedział Niedźwiedź w ludzkim wcieleniu.

-Jesteś rycerzem? -Zapytała kobieta.

-Tak. -Odparł mężczyzna.

-Piastujesz jakiś urząd? -Zapytał się kobieta.

-Tak, jestem Królem. -Powiedział chcąc ją pocałować w usta, na szczęście się w ostatniej chwili opanował. Następnie konno dołączył do szeregu w którym jechał na koni jego brat - Kazimierz. Bogowie, co się ze mną dzieje, tak pragnę rozmowy z tą nieznaną niewiastą. Tak pragnę jej pomóc. Tak pragnę by została na moim dworze. Tak pragnę mieć ja zawsze przy sobie. A ledwo kilka słów z nią zamieniłem. Co to za dziwnaczny stan. Nigdy takiego nie czułem. A jeśli się zakochałem? Nie to nie możliwe. U niedźwiedzi okres rozrodczy trwa od maja do lipca. Ale jeśli co innego miłość, co innego pożądanie? Może. Podobno miłość jest najlepszym nauczycielem, to może. -Myślał Monarcha.


*Rozmowa w języku mniejszości regionalnej zamieszkującej państwo rządzące przez Bernarda i jego rodzinę, ponieważ ten wyniku dziejów historii był stosunkowo powszechniejszy za granicą niż ojczysty Króla, a Cesarzowa znała ten język.


***


Siedlkulsztyn już dawno spowił zimowy mrok nocy. Strażnicy zaś wyszli na wieczorny obchód miast. Bardzo zmarzli. Strażnicy minęli podejrzanych a przede wszystkim zmarzniętych złodziejaszków, siedzących niedaleko obleganej przez pijaczków tawerny. Przywódca złodziejaszków był tak zmarznięty, że zastanawiał się nad odwołaniem akcji. Niechciał on by on oraz jego ludzie się pochorowali. Strażnicy minęli zamkniętą piekarnie, która jak co dzień będzie od wczesnego rana otwarta. Strażnicy minęli również pracownie w której jeszcze nie tak dawno, bo w sierpniu stary kowal, wciąż walczył z metalem. Umarł w nocy z 24 na 25 grudnia -tej samej w której ranną została Cesarzowa- dziś był jego pogrzeb. Kowalnie odziedziczył jego syn. Zgiełk, jaki panował za dnia, umilkł. W mieście było bardzo zimo. W jednym z podwórek rósł olbrzymi kasztanowiec nie miał już on jesiennych liści, a śnieg na gałęziach. Zaś a pod nim nie leżały już błyszczące w dzień, a w nocy nie, miękkie, brązowe, w szarej kamizelce kasztany; zaś stał ulepiony przez dzieci duży bałwan i leżał śnieg. Dawno już z wszystkich drzew opadały wszystkie liście, drzewa zostały obsypane białym śniegiem. Dawno już chłopi zbierali plony z ziem swoich panów. Zasypana śniegiem ziemia odpoczywała.

Wszyscy zebrani w cesarskiej kancelarii urzędnicy, pragnęli by spokój miasta przerwał donośny ryk witającej się bestii, która pojawiłaby się na nocnym niebie. Szybowałaby pośród chmur, bacznie przyglądając się miastu. Tak jak to zrobiła wielokrotnie, choćby w sierpniu. Nie wszyscy wierzyli w bajdy kapłanów, lecz jak już dobrze wiecie smok ich był prawdziwy. Zwłaszcza dla cesarskich urzędników, znali go przecie, mu służyli i służyć pragnęli. Był ich Panią. Mogą się z nią nie zgadzać, potępiać jej decyzję, irytować ją swoim zachowaniem; ale w duszy każdy z nich ją wielbił i cieszył się z jej sukcesów.;

-Jest Cesarzowa? -Zapytał jasnowłosy Andrzej wbiegając do cesarskiej kancelarii.

-Nie ma. -Odparł przyjmując lnianą chusteczkę od Zbigniewa, płaczący podskarbi Stanisław.- Ile Władców będę musiał jeszcze chować? -Uderzył pięścią w drewniany przykryty wyszywanym w smoczy herb obrusem stół.

-Na pewno nic się jej nie stało. -Powiedział pocieszająco Andrzej.

-Pamiętasz jak szybko wracała, a teraz miałaby kolejny dzień opóźnienia? -Rzekł Stanisław.

-Może. -Zawahał się Zbigniew, czy to powiedzieć, ponieważ nie wiedział jak inni to odbiorom. On myślał o tym poważnie, lecz inni mogli by uznać to za żart.- Poznała jakiegoś przystojnego smoka i się za siedziała. Przecież powiedziała, że to ona zadecyduje z kim podzieli łożę. Za bardzo chcieliśmy następcę. To może jakaś próba, co zrobimy, gdy będziemy przez kilka dni sami; a ona w tym czasie romansuje sobie z jakąś skrzydlatą bestią.

-Zbigniewie, o zmarłych się nie żartuje. -Powiedział Stanisław.

-Ona żyje. -Powiedział pewnym głosem rycerz Zbigniew.

-A gdyby jej się coś stało to, co zrobimy? -Zapytał Janusz.

-Trzeba by było wysłać kogoś zaufanego do jej siostry. -Powiedział Zbigniew.

-Tak, trzeba by było również zabezpieczyć granicę. -Dodał Andrzej.

-Nie wiem, czy ja mogę decydować. Ale wysłałbym Janusza i Zbigniewa do drugiej Cesarzowej; a ciebie -Stanisław wskazał dłonią na Andrzeja- Andrzeju do obrony granic. Ja zająłby się stolicą.

-Dobrze Stanisławie, ale nie myślmy o najgorszym. -Odparł Andrzej.

-Ja bym wolał zająć się granicami zachodnimi, a wysłałbym Elzie, to jej rodaczka. Cesarzowa zna ją. Na jej dworze służy Izabela. -Wyraził swoje zdanie Zbigniew.

-Nie sądzę, żeby Zygmunt starający się o rękę Cesarzowej... nas zaatakował... Jeśli nasza Pani nie żyje, to jej siostra jest naszą Panią... Przekreśliłby sobie drogę do małżeństwa... -Powiedział Andrzej.

-Tym bardziej, że Poganin nie ogłosi tak szybko że ją zamordował. -Powiedział Stanisław.

-A może jest w niewoli? -Powiedział Janusz.

-To chyba nawet gorzej. -Powiedział Stanisław.

-Nie. Czyż Król jest kawalerem? -Odezwał się Janusz.

-Januszu, jest. Ma także wielu młodszych braci, którzy też są wolnego stanu. -Powiedział Andrzej.

-W takim razie, wiem jak uniknąć wojny. Jeśli zaproponujemy mu koronę... -Zaczął Janusz.

-Ale Pogan na to nie pójdzie. -Rzekł Stanisław.

-Skąd wiesz. Przecież sam ma problemy. Jeśli przyjąłby naszą religie, uniknął by świętych wojen na swoje terytoria. -Zauważył rycerz Andrzej.

-Poganin jest mocno zakorzeniony w Pogaństwie. -Rzekł Stanisław.

-Ale, jeśli ona jest w niewoli, można spróbować z nim się porozumieć. -Rzekł Andrzej.


***


Cesarzowa po przyjęciu posiłku i przez medyka sprawdzenia stanu zdrowia, przyglądała się swojemu rannemu ciału. Pragnęła uciekać, ale nie dość że była ranna, to jeszcze koło niej krążyło wielu uzbrojonych, niebezpiecznych i okrutnych pogan. Pogan którzy z pewnością pragnęli jej śmierci.

Tylko nie można uciekać w tę stronę, w którą gonić będą. Tylko jak ucieknąć, gdy pilnuje armia i ich dwóch wodzów - Król i Królewicz Kazimierz? Armia, która już raz mnie trawiła, a dziadka mojego zabiła. Poza tym gdyby nie państwo, nie chciałabym uciekąć, jestem w wspaniałym miejscu. Tylko dlaczego tak wspaniałym? Co w nim jest tak wspaniałego? Tego nie wiem, za to wiem, że Pogański Król mnie zabije. Ciekawe jak to zrobi? Czy będzie bolało? Zetnie mieczem? Poćwiartuje? Utopi? Spali na stosie, ku czci swoich bożków? Rzuci psom na pożarcie? Nadzieje na pal? Czemu nie boje się śmierci? Nie wiem, co się ze mną stało. Jestem niczym pod wpływem jakiegoś zaklęcia. Może ten okropny Poganin mnie zaczarował? Mimo, wszystko boje się. Bardzo się boje. Bardzo, bardzo, bardzo się boje. Ale nie o siebie, o państwo. Czy Siostra da sobie radę? Oto największe z niewiadomych. Oby Siostra dała sobie radę z dwoma państwami. Oby Mama wyzdrowiała i jej mogła pomagać. Oby Pogan przegrał z moją armią. Oby szybko go wyparli. Oby Andrzej okazał się wspaniałym wodzem wojskowym oraz urzędnikiem. Oby -jeśli Zygmunt zostanie Królem- Stanisław umiał opanować zapędy Zygmunta, na pieniądze, na skarbiec, na ciężko zarobione przez mieszkańców podatki. -Myślała Cesarzowa.

Zlękniona przed tym co ją czeka Cesarzowa zasnęła na wozie, gdy Król cichutko konno jechał przy wozie. Śniło jej się.;

-Ratunku!!! Ratunku!!! Ratunku!!! Pani!!! -Cesarzowa przybiegła do kobiety.

-Jadwiga!!! Nie bój się!!! -Rzekła niewiasta.

-Skąd znasz moje imię? -Zapytała się Władczyni.

-Jestem Cesarzowa, Królewna Kinga. Żyje w krainie umarłych, ale dbam o dwa wielkie narody. -Odparła kobieta.

-Ale.

-Nie bój się. Widzisz te zwierzęta? -Wskazała głową niewiasta.

-Tak. -Powiedziała Jadwiga.

-Kruki oraz wrony -wskazała dłonią na ptaki- a także konie -wskazała dłonią na konie- dadzą ci ochronę. -Rzekła Królewna Kinga.

-Ale, czy kruki oraz wrony nie należą do złych zwierząt? -Zapytała Jadwiga.

-Dla ciebie i moich krewnych jak to mówisz "pogańskich" krewnych dobre. Jesteś smokiem, nie zapominaj o tym. -Powiedziała Kinga.

-Ale ty nie jesteś smokiem. -Powiedziała Władczyni.

-Tak, ale mężczyzna który cię upolował też jest naznaczony klątwą. Tylko nie myśl, że upolował cię Król, bo to jego młodszy brat. -Odparła Kinga.

-A jak mają mnie ochronić konie? -Zapytała się Monarchini.

-Koń jest symbolem wielu rzeczy.

Uporu w miłości.

Niszczycielskiego ognia.

Triumfu miłości.

Inteligencji.

Triumfu sojuszu.

Losowi się poddania.

Energi fizycznej.

Dążeń duszy ludzkiej.

Niszczycielskiej wojny.

Instynktu. Intuicji.

Energi umysłowej.

Uporu w dążeniu do celu.

Promieni dziennych - słonecznych i nocnych- księżycowych.

Rycerstwa

Arystokracji.

Wiatru. Wdzięczności.

Niran.

Yyy... i tego ostatniego sama się dowiesz...

-Ale, ja nic z tego nie rozumiem. -Powiedziała Władczyni.

-Będzie wielki sojusz. Przykre tylko to że by sojusz był tylu niewinnych musiało umrzeć. -Rzekła Kinga.

-Jaki sojusz? -Zapytała się Monarchini.

-Zobaczysz. -Odparła Kinga.


***


Rano Królowa Matka i Królewny dostały informację, że następnego dnia armia na czele z Królem wróci do stolicy. Wyjechali nim jesień się zaczęła, nie byli na święta. Postanowiły więc synów królewskiego rodu miło powitać.

Popołudniu. Choć Matce Króla i Królewną nie wypada brudzić rąk gotowaniem czy pieczeniem, cztery kobiety zebrały się w zamkowej kuchni, by upichcić powitalne ciasteczka dla Króla i Królewiczów.;

-Naprawdę Ojciec, też lubił takie ciasteczka? -Zapytała się Kasia.

-Tak. -Powiedziała Królowa. Królowa swoim Córką wspominała swoje życie.;


-Nie wiem czy jesteśmy sobie przeznaczeni. -Powiedziała za młodu do Królewicza.

-Znam cię, jesteśmy. -Powiedział Królewicz.

-Poczęstuj się. -Wyjęła ciasteczka aniołki i poczęstowała nim dziedzica tronu. Spróbował.

-Pyszne. -Powiedział.

-Ja upiekłam. -Pochwaliła się.

-Nie wiedziałem, że tak dobrze pieczesz. -Odparł.- Choć będziesz moją królewską niedźwiedzicom, będziesz musiała często tak piec. Bo nigdy nie jadłem lepszych.

-A widzisz... wielu rzeczy o mnie nie wiesz... -Powiedziała.


-Podaj, mąkę. -Powiedziała Maria do Królewny Kasi przerywając Królowej wspomnienia.

-Już. -Rzekła Kasia, podając mąkę.

-Królowo, c-co ty, ty, ty tutaj? -Zapytała kłaniając się mocno zdziwiona kapłanka Niran, wchodząc do kuchni po zioła.

-Tak. Razem z Córkami pieczę ciasteczka aniołki. Król, Iwan i Kazimierz się ucieszą. -Odparła.

-Racja, Mamo. -Powiedziała Oleńka.

-Za mało na aniołka. Wyrzuć to. -Powiedziała Maria do Kasi.

-A nie, zrobię z tego placuszek. Na nawet dwa. -Rzekła Katarzyna. Wyszło sześć talerzy ciastek. Po upieczeniu i częściowym udekorowaniu przez Królewny.:


***


Królowa siedząc samotnie na krześle w swojej komnacie wróciła do wspomnień. Choć teraz mieszkała w komnacie Królowej Matki, to wciąż marzyła by odwiedzić "swój" stary pałac, w którym mieszkała przed laty.;

-To twoja komnata. -Powiedział ukochany całując ją w czoło.

-Bardzo dziękuję. -Odparła.

-Nie bój się o małżonka. Tu nic Ci się nie stanie. To moje włości i nikt nie będzie Ci rozkazywać. Ty jesteś moją niedźwiedzicą... I zawsze będziesz... -Powiedział jej ukochany niedźwiedź.

Wówczas zrzuciła z siebie chłopskie ubranie i poszła się wykąpać. Duży pokój kąpielowy, bo tym okazało się pomieszczenie, do którego weszła, był cały wyłożony marmurem. W powietrzu roznosił się zapach świec rozstawionych na schodach prowadzących do ustawionej na środku dużej okrągłej wanny i intensywna woń kwiatów, które w wazonie zdobiły komnatę. Z przyjemnością zanurzyła się w pełnej ciepłej wody z płatkami róż wannie. Zamknęła powieki. Otworzyła oczy i na obrzeżu wanny dostrzegła tacę, na której stała pitna woda, wiele różnosmakowych soków. Wyciągnęła przed siebie rękę i zaczęła bawić się płatkami róż. Czuła się cudownie!!! W końcu mogła być ze swoim rycerzem na białym koniu, swoim księciem, swoim Królewiczem!!! Nie zależało jej na bogactwie oraz władzy, pragnęła uszczęśliwiać mężczyznę, którego kochała!!! Nie wiedziała wówczas, że szybko po tym zostaną rozdzieleni. Na szczęście... udało im się znowu się połączyć... Podczas tego mieszkania lub niedługo po tym powstał Iwan... Zarzucali jej że to nie jego syn, lecz ona dobrze wiedziała kogo... Nie sądziła, że trzy gwałty były w stanie spłodzić dziecko... Zwłaszcza że z Królewiczem... hhhyyymm... wiele przyjemności sobie podarowali...


***


W tym samym czasie. Zaśnieżony las, w który padał śnieg pokonywała królewska armia. Królewicz Kazimierz jechał na koniu o łbie krótkiej i smukłej, na koniu który miał skórę niemalże do kości przylegającą, uszy krótkie i spiczaste, oczy niewielkie, chrapy szerokie, wysoki kłąb, grzywę gęstą i ogon, okrągłe i wysklepione kopyta. Mimo tego to nie koń w myślach jego gdy rozglądał się na boki był ważny. Zastanawiało go kim jest niewiasta. Leśna nimfa- jak to określił Iwan. Niestety czym dużej myślał, tym bardziej zastanawiał się czy to nie Cesarzowa. Może smok zgubił swoją Cesarzową gdy po bitwie zraniony i wystraszony uciekał? Choć nie... bo nie wydawało mu się żeby ktoś na nim siedział. Albo Cesarzowa, podobnie jak oni są przeklęci. Oni są zwierzętami, a ona smokiem? To by miało sens, przecież jej dziadek umarł gdy jego smok został ranny, a ta niewiasta... no właśnie.... W końcu zapytał się swojego królewskiego brata.;

-Jakie stosunki łączą cię z niewiastą z lasu?

-Miłuje ją. Bardzo, miłuje ją. -Odparł Władca.

-Bracie, znasz ją od tygodnia, w tym pięć dni była w śpiące. Jak możesz mówić, że ją miłujesz? Może jeszcze mi powiesz że się z nią żenisz? -Spojrzał ze złością na wymądrzającego się Kazimierza. Co on młokos może wiedzieć o miłowaniu. On jeszcze nigdy nie był zakochany.

-Kazimierzu, ja wiem że ją miłuję.

-A jeśli to smok? -Powiedział Kazimierz.

-Yyy... -Wydał z siebie Król.- Nie, no to nie możliwe. -Dodał.

-Gdzie ona była ranna? -Powiedział Kazik.

-W bok. -Odparł Władca.

-A smoka trawiłem z moimi ludźmi w bok. Jest ewidentnie zachodnią szlachcianką. -Rzekł Kazik.

-Głupcze. Sugerujesz, że to Cesarzowa? -Zapytał oburzony Król.


Część dalsza nastąpi... w niedziele 3 stycznia 2021 o godzinie 07:00!!!

Czytelniku zostaw komentarz!!!

Twoja opinia jest dla nas drogowskazem!!!

Zagłosuj w konkursie na najlepszy tekst na stronie w 2020!!!

Czas do końca grudnia!!!

Comentarios


KONTAKT

Thanks for submitting! Dziękujemy za kontakt!

© 2020 by NoeliaKsiazek. Wykonano w Wix.com

                                               Proudly created with Wix.com

  • Facebook Social Ikona
  • Facebook Social Ikona
  • Instagram
  • Twitter Ikona społeczna
bottom of page