Untitled - Nieuprawny #4
- Noelia Martyna Rozinkiewicz
- 24 gru 2020
- 13 minut(y) czytania
Darmowe Opowiadanie, +12 lat,
odcinek zawiera treści które mogą być nieodpowiednie dla dzieci.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Wcześniejszy odcinek:
-Czemu, mi nie powiedziałeś że Iwan chcę wcześniejszej narady? -Zapytał zdenerwowany w ludzkiej postaci Król, Kazimierza wciąż trzymając go za ramię.
-Bo... -Zaczął Królewicz Renifer, a Władca puścił jego ramię.
-Bo co? Myszy dokazują, gdy kota nie ma? Renifer dokazuje, gdy Niedźwiedź śpi? -Renifer w ludzkim wcieleniu, popatrzał wystraszonymi oczętami na Króla.- Dobra następnym razem, takie zachowanie skończy się źle ale teraz choć na radę. -Powiedział Władca do Kazimierza.
-Lecz skąd się dowiedziałeś o naradzie? -Zapytał Kazik.
-Podsłuchałem końca twojej rozmowy z Iwanem, i poczekałem chwilę by sprawdzić twoją reakcję. Gdybyś poszedł w stronę do mojej komnaty w celu obudzenia mnie, pojawiłbym się dziękując ci. A tak jestem na ciebie bardzo zły. Niedźwiedź zły- Król zły.
***
Władczyni westchnęła, zerkając z nudów na swoje mętne odbicie w lustereczku postawionym na zdobionym stole. Eliza wciąż plotła jej długi warkocz, uśmiechając się raz na jakiś czas pod nosem. Był poranek, Cesarzowa uporała się już ze swoim skromnym śniadaniem i czekała, aż dwórka skończy jej fryzurę. Położyła dłonie na podłokietnikach swojego krzesła, przyglądając się odbitej postaci towarzyszki w jej niewielkim lusterku. Od wyjazdy Izabeli minęło już dużo czasu i młodsza krewniaczka wciąż przeżywała jej wyjazd. Smoczyca dojrzała jednak że pierwszy raz od wyjazdu Izy na twarzy Elizki można ujrzeć niewielki uśmiech.;
-Widzę że się pierwszy raz uśmiechnęłaś. -Powiedziała Monarchini.
-Oczywiście, że żal mi braku siostry, lecz obiecała ona zapytać jej matkę, a moją ciocię o jedną bardzo ważną rzecz...
-Czyżby?
-Tak, o warunki zaręczyn i ślubu z Andrzejem. Jest ode mnie znacznie straszy, ale się kochamy. Jest majętny i w twoje łaski bogaty więc mam nadzieje że się zgodzi.
-Ten ostatni fakt bardzo przemawia za nim. Cieszę się będzie jeszcze większym, gdy ożeni się z tobą. Boś wiem, że to będzie dobry człowiek. Gdyś ty będziesz go pilnować. -Powiedziała, mimo że nie była przekonana by Eliza była gotowa na małżeństwo, to dla niej dużo za wcześnie.
-Warkocz skończony.
-Dziękuję, dziś ćwiczę z Andrzejem walkę na miecze, więc chodź ze mą spotkacie się.
-Chętnie. -Obie kobiety poszły na ćwiczenia.
***
,,
Moja najukochańsza siostro.
Cesarzowo.
Dziękuję za Twój list oraz pięknego aniołka, którego mi przysłałaś.
Obiecuje dbać o nią jak najlepiej.
Wszak zawdzięczamy jej liczne zabawy w ogrodzie oraz nieprzespane noce.
Obawiam się jednak, że jestem zmuszona przystać na propozycje Władcy o Pięciu Imionach.
Matka wciąż jest słaba, zaś możnowładcy w tym istotni kapłani szepczą o mym "staropanieństwie", stojąc pod moją komnatą. Chcą dziedzica, a bez męża to niemożliwe. Chcą charyzmatycznego Pana który będzie dowódcą armii w polu. Wciąż trwają rozmowy.
Ale Semburg nie jest aż taki zły jak mi się wcześniej wydawało, chce korony, ale i mógłby założyć żeńską, zależy mu na poparciu w swoich wojnach oraz wadzę na arenie międzynarodowej.
Będzie Władcą, ale i Mężem Cesarzowej?
Lew planuje przybyć do mojego zamku, a ja już teraz jestem pewna jego słów oraz licznych prezentów.
Rozumiem, że jesteś daleko, lecz będę spać spokojnie, wiedząc, iż mam w twoich pięknych skrzydłach oraz wspaniałym sercu oparcie.
Doskonale wiem, że sama toczysz bitwy z barbarzyńskimi poganami oraz ich jeszcze bardziej pogańskim przywódcą.
W pełni tą misję popieram.
To ty zaprowadzisz im światło religii, cywilizacji oraz kultury, uwolnisz uciemiężonych przez pogan.
Gdy tylko tamte ziemię zdobędziesz lub po prostu uznasz za swoje,
uznam je za twoje i sprawie że Zygmunt to też zrobi.
Zapewniam cię że codziennie modlę się o naszą rodzinę.
Chociaż wiem, iż chmury są Ci dobrze znane,
proszę, najmłodsza z córek Wielkiego Króla, uważaj na siebie. Nikt nam nie został oprócz matki.
Mam nadzieję, że pisząc kolejny list, będę mogła powiadomić Cię o jej lepszym zdrowiu.
Pozdrawiam Cię.
Twoja kochająca cesarska siostra.''
Cesarzowa wrzuciła papier do pudełka w którym trzymała listy. Włożyła pudełko do swojej tajnej skrytki. Był środek nocy, a nawet wesoło podskakujący w kominku ogień nie mógł pokonać przenikającego przez mury zamku późnojesiennego chłodu. Dziewczyna westchnęła, otulając się jeszcze bardziej futrem. Czuła, jak jej dłonie marzną pomimo ciepła kominka. Mimo to trwała na swoim miejscu niczym strażnik, wbita w drewniane krzesło. Twarz skryła w mroku, szukając jakichkolwiek odpowiedzi w ogniu. Niestety, ten wciąż przywracał wspomnienia spalonych wiosek.;
-Nie mogę teraz odpuścić... -szepnęła niewiasta.- Ten pogański głupiec szykuje wielką armię przeciw mnie. Traktuje moich współwyznawców jak ostatnie śmieci... tak dobrze powiedziane... do śmieci się utylizuję... on robi tak z niewinnymi ludźmi... Takich jak on nie interesuje polityka. Zatem dam im ogień, ból i śmierć. Ból i śmierć... tak jak on robi niewinnym ludziom... Nie mogę ryzykować kolejnym najazdem dzikich pogan na moje tereny... Jako Król, muszę dbać o swoich poddanych. Ich dobro jest dla mnie najważniejsze. Kiedy już uporam się ze wschodem... a przy okazji uwolnię od represji swoich współwyznawców, zmuszę Semburga do współpracy. Wszyscy przypomną sobie, czemu należy bać się mojego rodu.
***
W tym samym czasie w Olejskminie trzy osoby robiły dekorację. Była to Matka z trzema córkami z jej licznych dzieci - Marią (Marysią), Aleksandrą (Oleńką) i Katarzyną (Kasią). Jej trzej synowie wyjechali walczyć ze smokiem. Matka miała nadzieje że nic im się nie stanie. Z wyglądu wydawać się mogło że jest pozbawiona uczuć; tym bardziej że przywykła żyć w ciągłym strachu; mimo tego w środku bardzo drżała o ich życie.;
-Królowo, Królewny. Co robicie? -Zapytała kłaniając się Niran.
-Ubieramy drzewko noworoczne. -Powiedziała błękitnooka, ubrana na czarno Królowa Matka.
-Niran, co ci się najbardziej podoba? -Zapytała przyjaźnie Oleńka.
-Królowo, Królewny. Wszystko, ale chyba najbardziej, sówka i oba dwa łańcuchy. -Odpowiedziała wymijająco Niran.
-Mi krasnoludki. -Powiedziała najmłodsza z sióstr Katarzyna, pokazując przy tym na jedną z wykonanych z materiału postaci.
-Mi serduszka. -Powiedziała Maria.- A tobie mamo?
-Mi najbardziej szklany grzybek. -Odpowiedziała Marka Króla.- Przypomina mi czasy kiedy żył mój mąż. Dostałam go w jednym z pierwszych prezentów. Wówczas jeszcze Iwana nawet na świecie nie było.
-To dawno to było. -Powiedziała Kasia.
-Tak. -Odparła Rodzicielka Króla, a Marysia kiwnęła głową.
***
Kapłanka Ognia Niran odwiedziła swoją przyjaciółkę z dzieciństwa, która, ledwie co trzy zimy temu przyjęła stan kapłański - Suzan. Imię nadane jej przez rodziców, oznaczające płonący, łatwopalny dobrze oddawało jej charakter. Robiły razem ochronne amulety. Lecz, jako, że dawno się nie widziały, zajęte plotkami nie starały się zbytnio o duchową jakość talizmanów.;
-A tobie co się śni śniło? -Zapytała Suzan, gdy poprawiała kolejność paciorków w świętym przedmiocie.
-Obiecasz, że nikomu nie powiesz? -Zapytała Niran, trzymając w prawej dłoni amulet, a w lewej czerwony koralik.
-Obiecuje. -Dotknęła prawą dłonią swojego serca.
-Miałam dziwny sen. -Rzekła Niran, o mało co nie wypuszczając z rąk paciorka.
-Jaki?
-Całowałam się z Królewiczem Iwanem. Był to mój pierwszy pocałunek.
-Niran, pocałunek we śnie symbolizuje miłość, czułość, harmonię, spokój oraz zadowolenie z życia. Jest też oznaką młodej miłości i świeżego romansu. Jeśli śniłaś o swoim pierwszym pocałunku, może być to zapowiedzią rzeczywistych wydarzeń, które będą miały miejsce w twojej najbliższej przyszłości.
-Masz rację.
-Kochasz go?
-Nie wiem.
-Jak można nie wiedzieć?
-Sama wielokrotnie daję rady miłosne, czaruje uczucia ludzi... ale nie wiem co do niego czuje...
-Hymmm...
-On jakiś czas temu zasugerował mi, że jestem piękna... ale nie mogę podjąć decyzji w sprawię swoich uczuć... z resztą nawet, gdybym go szaleńczo wielbiła... on jest królewiczem, ja zwykłą kapłanką...
-Zwykłą? Każda z nas kapłanek zazdrości ci uwagi Rodziny Królewskiej.
-Mimo tego on powinien ożenić się politycznie. -Powiedziała Niran kończąc kolejny talizman.
-A jego Ojciec, jaki mezalians popełnił? Związał się z biedną kobietą, w dodatku mężatką. Jej męża najprawdopodobniej zabił.
-Nie zabił. -Rzekła Przyjaciółka Rodziny Władcy zaczynając kolejny amulet.
-Skąd masz pewność? Dobrze, nich nawet po prostu z wdową. To, raczej ty masz większe od niej szanse, twoja rodzina jest zasłużona dla państwa, a on nie może dziedziczyć tronu. -Prawdą było to że jej rodzina była zasłużona dla państwa, a Dynastia Rządząca Imperium traktowała ją jak część swojej rodziny.
-Nie ma znaczenia, że jego Ojciec popełnił mezalians.
-Jesteś pewna? -Zapytała Suzan wiążąc rzemyk amuletu.
-Tak. -Odparła Niran przewlekając koralik przez rzemyk.
-Założę się z tobą o zestaw pachnących świeczek, że w ciągu pięciu lat za niego wyjdziesz.
-Dobrze. Ja wygram.
-Na pewno? Czyż miłość nie rodzi miłości?
***
Kobieta-Cesarz zaczęła rankiem przygotowania do swojej długiej wyprawy na wschód. Nakazała dwórkom przyszykować lekką zbroję, po czym omówiła najważniejsze sprawy ze swoimi urzędnikami. Plan był prosty. Władczyni chciała pod osłoną nocy z 24 grudnia na 25 grudnia zaatakować Grqwtdnono, po czym jak najszybciej stamtąd odlecieć. Wiedziała jednak, iż huk jej skrzydeł będzie słyszalny ze sporego dystansu. Ta krótka chwila pozwoli łucznikom na oddanie strzału w jej kierunku. Kiedy inni zaakceptowali jej śmiałą decyzję, Stanisław ponownie poprosił, aby nie ruszała przeciw Królowi.;
-Wrócę zanim skończysz liczyć nasze wydatki, mój szanowny, Staniu. -Odparła hardo monarchini, ściskając jego pomarszczoną dłoń. Na twarzy pojawił się lekki uśmiech, zaś stukot pantofelków oznajmił, iż wszystko zostało już postanowione. Panowie popatrzyli po sobie, po czym na pusty tron.
-Niech dobrzy Bogowie mają w opiece naszą młodą panią -szepnął do siebie samego- a jeśli nie to niech, jej siostra ma więcej rozsądku.
***
Strój, w jakim ,,podróżowała'', musiał być lekki, przy czym również uchronić ją przed niespodziewanym atakiem wrogo nastawionych przeciwników. Obiecywała swym urzędnikom pozostać na niebie, lecz zawsze starała się mieć przypasany do pasa sztylet, który był prezentem z okazji koronacji od Andrzeja. Gdy jej dwórki zakładały przez jej głowę niewielką kolczugę. Kobieta otworzyła źrenice, czując dziwny ból w swoim boku. Zignorowała go jednak, słysząc jak sługa wiążę ostatni element jej zbroi. Przy wejściu stały jej zaufane dwórki. Ich oczy obserwowały każdy ruch mężczyzny.;
-Gotowe, Cesarzowo. -Oznajmił, robiąc krok do tyłu. Cesarzowa wzięła oddech, wiedząc iż już za kilka godzin wyruszy na wschód. Kącik jej ust drgnął, ale szybko spojrzała w kierunku swojego okna na miasto. Kazała słudze odejść, po czy szepnęła:
-Upewnij się, iż nikt kto nie powinien wieczorem nie będzie krążył przy zejściu do piwnicy.
-Tak. -Powiedziała Eliza, obserwując ją ze smutkiem. A jeśli ona dołączy do jej rodziny? Ile strat będzie mogła zmieść? Tata, Mama i Cesarzowa? A ukochany Wujek, Ciocia i najbliższa Kuzynka będąca niczym siostra za granicą. Cesarzowa dojrzała smutek na twarzach swoich ludzi.
-Powinnyście się cieszyć... Spalę... Wrócą za dwa dni... a może i szybciej...
-Przynieść coś do picia? -Zapytała jedna z bliźniaczek po chwili ciszy.
-Ziół. -Dziewczyna machnęła ręką.- I może jeszcze podpłomyka?
-Już pędzę. -Dwórka skłoniła się i wyszła bocznym przejściem.
-Nic nie mów, Eliza. Doskonale znam to spojrzenie... -Cesarzowa odwróciła wzrok, obserwując zachodzące słońce nad jej miastem.
***
Iwan dorzucił kolejną gałąź do ognia, otulając się przy okazji swoim zimowym płaszczem, przemienił się częściowo w wilka więc ocieplało go futro. Pociągnął nosem, przyjmując do wiadomości, że spędzi kolejną cichą noc niedaleko granicy z Cesarstwem. Jego ludzie rozbili niewielki obóz w lesie oraz wyczekiwali z nadzieją jakichkolwiek plotek odnośnie wielkiego smoka. O ile pierwsze dni były pełne nadziei czy podekscytowania możliwością ujrzenia tajemniczego zwierzęcia, tak teraz, po dłuższym czasie spędzonym w kniei - znaczna część wojów marzyła o ciepłym posiłku oraz wygodnym łożu. Doskonale pasowało by tu przysłowie miła praca, lubo trudna, póki nie daremna, ponieważ człowiek chętniej znosi trudy, jeśli może zobaczyć efekty swej pracy. Zaś mieszkańcy Grqwtdnona, jak wcześniej, nie byli zadowoleni z ich obecności i nietrudno się im dziwić. Nikt nie lubi, gdy wojsko stacjonuje przy jego domostwie. W dodatku część stałych mieszkańców miejscowości, uważało że smok przyleci właśnie do ich miasta, ponieważ stacjonowało w nim wojsko.
Mężczyzna próbował pocieszyć się myślą o uśmiechu Niran, zastanawianiu się czy za nim choć troszkę tęskni; nie myśląc ponownie o tym kiedy jego znudzeni ludzie się zbuntują przeciwko decyzją Króla. Bał się buntu, do tego stopnia że codziennie przez wiele godzin myślał, co tu zrobić, próbował zamienić to w ćwiczenia wojskowe, ale ile one mogą trwać. Ten kto ma amię, ten rządzi. Jeśli zdobyli by ją buntownicy, on stracił by władzę, nawet możliwe że życie, o swoje się nie bał, najwyżej je straci. ale o życie swojej rodziny i przyjaciół bardzo się bał. Wielu mieli wrogów. Choćby Lis, ich chętny na władzę krewny. Królewicz westchnął, czując, iż próba zwabienia podstępnej Cesarzowej nie powiodła się.
Wtem po nocnym niebie rozniósł się huk. Wszyscy obecni w obozie zatrzymali się jak na rozkaz. Królewicz przeniósł wzrok z paleniska ku gwiazdom.;
-Uważajcie... -Iwan wstał, sięgając ręką po swój toporek przywiązany do pasa. Nieprzyjemna cisza nie trwała długo, lecz dla wojów czas nie grał teraz wielkiej roli. Wszyscy wpatrywali się w otaczającą ich ciemność oraz niebo. Nieprzyjemną ciszę przerwał kolejny huk. Coś wydało donośny pomruk i po chwili nad ich głowami przeleciała ogromna Smoczyca. Podmuch wiatru był aż tak duży, iż z drzew zaczęły lecieć gałązki. Ogień na moment zgasł, zaś wszyscy wstrzymali oddech. Wilk w ludzkiej postaci wilczo zawył, podążając przenikliwymi oczami za smokiem lecącym ku miastu. -To smok!
-Widzieliście?!
-A na nim jedzie Cesarzowa?
-Raczej nie. -Bestia przeleciała dokładnie nad Królewiczem który uklęknął na jednej nodze. Zdążył jeno przyjrzeć się jej skrzydłom i ogonowi. Mimo, że się bardzo bał, poczuł fascynację tym zwierzęciem. Prawie taką jak Niran. Mimowolnie zawył. Zakłopotany wstał, gdy usłyszał licytację odnośnie rozmiaru bestii. -Na konie! -Krzyknął Królewicz, odwracając się do nich.- Musimy dogonić bestię!
***
Renifer w ludzkim wcieleniu, spacerował po blankach wieczoru. Wszystko wskazywało na to, że czeka ich miła i spokojna około świąteczna noc, raptem trzy dni temu świętowali początek zimy, a za kilka dni mieli świętować nowy rok. Każdy żołnierz pragnął spędzić święta w rodzinnym gronie, ale nie mieli szans. Pod tym względem szczęśliwi ci którzy mieli w wojsku brata lub kuzyna. Także Kazimierz. Spędzał święta z braćmi.
Kazimierz stwierdził z uśmiechem że może udać się na spoczynek. Z uśmiechem na bladej twarzy, młodzieniec zaczął schodzić na dół. Zbiegł po schodach na niewielki plac oddzielający siedzibę, w której zatrzymał się brat królewicza. Minoł straż patrolującą siedzibę Króla. Gdy Renifer w ludzkim wcieleniu miał już otwierać drzwi, usłyszał dziwny hałas. Zatrzymał się w połowie czynności, jego oczy zwróciły się ku prawie pustemu placowi, po czym spojrzał na niebo. Odszedł kawałek od wejścia, czując narastający w nim strach. Wstrzymał oddech. W tej samej chwili na miasto spadł ogień. Kazimierz cofnął się, słysząc huk skrzydeł i zauważając długi łańcuch żaru. Ogromna bestia splunęła nim na blanki.;
-Królewicz! -Usłyszał krzyk strażników, samemu wpatrując się w lecących z murów ludzi. Czuł jak czas zwalnia, a jego wzrok próbuje ujrzeć w ciemności cesarskiego smoka. Ona przybyła! Król miał rację! Ich wróg znów skrył się za chmurami, pewnie podziwiając z wysokości swoje zniszczenie. W ruch poszedł dzwon alarmujący mieszkańców o nagłym ataku. Niestety, smok nie miał zamiaru czekać na ich ruch. Smoczyca przeleciała nad miastem ponownie, niszcząc przy okazji okoliczne domy, kolejny plac pełen straganów; i przypadkiem nielegalne składowisko odpadów, które stanowiło jeszcze tego samego dnia duży problem, ale nic w nim nie wybuchło.
-Królewicz! -Kazimierz teraz zorientował się, że strażnicy próbują odciągnąć go w bezpieczne miejsce.
-Balisty! -Krzyknął, wskazując im ręką na wroga.- Musimy to coś unieszkodliwić! -Dodał, gwizdając.- Brońcie Króla! Ja zajmę się bestią! -Kazimierz od zawsze pragnął sławić się w boju. Poprawił swój płaszcz, po czym ruszył biegiem ku najbliższej baliście. Droga nie była łatwa, ponieważ musiał przebić się przez spanikowanych uciekających ludzi. Smoczyca na moment dotknęła ziemi, a wielki ogon zniszczył pobliskie domostwa. Z paszczy smoka rozległ się donośny ryk. Kazimierz skoczył do pierwszego urządzenia ukrytego pomiędzy straganami. Czekający przy nim ludzie już celowali w zwierzę. -Szybciej! -Królewicz wątpił w celność tego strzału, lecz nie było wyjścia, musieli próbować. W innym przypadku czekałby ich nagły koniec w smoczy ogniu. Zwierzę wyczuło niebezpieczeństwo i dostrzegło ich ukrytych po drugiej strony placu. Głośno zaryczało i zaczęło wbijać się ku niebie. -Nie! Nie!- Królewicz krzyknął, gdy dopiero co wysłana włócznia drasnęła jeno nogę potwora.
-Co teraz? -Wykrzyczał jeden z ludzi stojących przy maszynie.
-Idziemy do następnej!
Król nie spał tej nocy, lecz nie sądził również, iż ta noc zmieni coś w jego życiu, że ujrzy w odbiciu swego okna ogień. Ryk potężnego smoka poruszył nie tylko sercami mieszkańców, lecz też całym miastem. Król zarzucił na siebie płaszcz i ruszył biegiem na zewnątrz. Towarzyszyła mu spora grupa strażników. Jednak kiedy pojawił się na placu i ujrzał ogromną latającą bestię, poczuł, iż wcale nie był na to gotowy.;
-Panie! Twój brat...
-Gdzie Kazimierz?!
-Próbuje ustrzelić smoka! -Odparł jeden z mężczyzn.
-Puściliście go tam samego! -Wybuchnął, próbując nie myśleć o najgorszym. Wielka bestia znów zaatakowała mury miasta. Tym razem potwór nie zauważył, jak po ich wewnętrznej stronie grupka ludzi mocuje się z balistą. Kazimierz czuł, że jego serce zaraz wyskoczy mu z klatki piersiowej, lecz mimo to wciąż walczył. Smoczyca splunęła ogniem na kamień, po czym wzleciała ponad chmury. -Czekajcie... -Czuł, że lada chwila smok znowu zaatakuje. I tak się stało. Bestia zionęła ogniem, przelatując spokojnie nad blankami. -Strzelaj! -Włócznia trafiła smoka w tym samym momencie, kiedy ten zaczął wzbija się do góry. Metal uderzył w bok, powodując piskliwy ryk bólu wydobywający się ze smoczej paszczy. Ten na moment opadł na mury, odbijając się na nich swymi szponami i korygując swój lot. Ponownie zaryczał, umykając na polanę otaczającą miasto.
-Trafiony! -Kazimierz nie krzyczał z wojami, wpatrywał się w ranną bestię, która ze złości zniszczyła swym ogniem pobliski młyn oraz domy. Wydawało się, iż Smoczyca planuje zawrócić, lecz tak się nie stało.
-Kazimierz! -Mężczyzna spojrzał w dół. Król w asyście kilkunastu ludzi dotarł w końcu do tej części miasta. Dosiadł jednak swojego konia, by mieć jakieś szanse w dogonieniu brata oraz wroga.
-Zdrowyś?!
-Tak. Smok poleciał ku kniei...
-Zajmij się miastem! -Król cmoknął, a wierzchowiec ruszył przed siebie. Bramy miasta otworzyły się, pozwalając grupie wojów na pogoń za rannym zwierzęciem.
***
Cesarzowa czuła, iż dłużej nie wytrzyma. Włócznia, tkwiąca w jej boku, nie była czymś, czego oczekiwała po swojej wyprawie. Każdy ruch skrzydeł sprawiał jej ogromny ból. Teraz doskonale rozumiała, z czym musiał mierzyć się jej dziadek. Czy ją też czeka powolny koniec w łożu? A może tu na śniegu? 24 grudnia będzie jej ostatnim dniem? Co z jej Matką i Siostrą? Co z jej Cesarstwem? Czy Siostra da sobie radę? Warknęła, poprawiając swój lot, który sprawiał, że włócznia wysunęła się z jej boku. Zawyła z bólu. Spojrzała za siebie, słysząc stukot końskich kopyt. Była śledzona!!! Wpadła na pomysł że zamieni się w swoją ludzką postać, a kierunkiem który wskaże jako ten w który poleciała będzie południe... Może i mieszała w takim razie swoją siostrę, ale wówczas o tym nie myślała. Chciała się zamienić, lecz nim to zrobiła runęła na ziemie, taranując przy okazji kilka młodych bezlistnych drzew oraz sosen. Poczuła, jak ryje pyskiem go śniegu, jak jej ciało drży ze strachu i bólu. Westchnęła i nastała wokół niej nieprzyjemna cisza. Ból w boku był nieznośny, pulsował i nie pozwalał jej się na niczym skupić. Zamieniła się w swoją ludzką postać. Leżała ona w niewielkiej dziurze z poważną raną na boku. Na całe szczęście włócznia nie wbiła się tak głęboko i mogła spróbować w tej formie chociaż usiąść. Wojsko Króla już zmierzało w jej kierunku.
-Muszę uciekać... -Stwierdziła, zamykając oczy. Nie mogła się ponieść. W jej uszach zadudnił stukot kopyt. -Dam radę! -Warknęła, zmuszając się do zerkania na zraniony bok. Krew zabarwiła już jej zniszczone ubranie. Zaraz stanie się podobnie z ziemią wokół niej. Kobieta wstrzymała oddech, rwąc prawą dłonią swoją suknie. Drugą zaś ściskała ranę. Czuła, iż siła płynąca z adrenaliny powoli się kończy. Zrzuciła z siebie kolczatkę, rzucając ją pod pobliską małą choinkę. Dalej nie mogła, a wszystkie inne drzewa w okolicy były duże, w tym momencie dużo za duże. Rzuciła dwie kule śniegowe pod choinkę, aby chociaż trochę zasypać kolczatkę śniegiem. Otrzymany od Andrzeja sztylet schowała pod ubraniem. Doczołgała się pod pobliskie drzewo i rozpuściła spięte w siateczkę włosy.
-Muszę zachować... -szepnęła resztką sił. Wtedy na polanie pojawiła się armia Króla. Cesarzowa niewiele wiedział, czuła jak jej powieki lecą w dół.
-Dziewka tutaj? -Usłyszała, rozpoznając chociaż namiastkę tego dziwnego języka.
-Smok... -Szepnęła, wskazując czerwoną od krwi dłonią w południowym kierunku.
-Jest ranna! Wołajcie medyka! -Król zsiadł z konia i podszedł ostrożnie do niewiasty. Nie znalazł może w kniei smoka, ale czuł, że już tutaj kiedyś był... we śnie? Niestety, nieznajoma nie mogła mu odpowiedzieć na żadne pytanie. Zemdlała, gdy tylko przy niej uklęknął. Postanowił przemilczeć jej dziwny strój oraz miejsce ich niespodziewanego spotkania.
Część dalsza nastąpi... w niedziele 27 grudnia 2020 o godzinie 07:00!!!
Czytelniku zostaw komentarz!!!
Twoja opinia jest dla nas drogowskazem!!!
Zagłosuj w konkursie na najlepszy tekst na stronie w 2020!!!
Czas do końca grudnia!!!
Comments