Untitled - Nieuprawny #6
- Noelia Martyna Rozinkiewicz
- 3 sty 2021
- 13 minut(y) czytania
Darmowe Opowiadanie, +12 lat,
odcinek zawiera treści które mogą być nieodpowiednie dla dzieci.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Wcześniejsze odcinki:
-Matko, Siostry. -Ukłonili się bracia, przy czym Królewicz dużo głębiej. zaś Król jedynie skiwieniem głowy i delikatnym tkinenciem.
-Gdzie Iwan? -Zapytała jednocześnie zdziwiona i smutna Królowa Matka, podnosząc prawą brew.
-Iwan nie wrócił. -Odpowiedział pośpiesznie Kazimierz.
-Że co?!!! -Krzyknęła wystraszona Oleńka.
-Coś mu się stało?!!! -Krzyknęły jednocześnie Królowa Matka oraz wszystkie Córki Rodu.
-Spokojnie, spokojnie nic mu się nie stało. Został i zajmuje się powrotem do normalnego funkcjonowania miasta. -Wytłumaczył spokojnie Władca.
-Dzięki Bogom!!! -Krzyknęła Królowa Matka, rozkładając do góry ręce.
-A co to? -Zapytał Kazimierz wskazując głową na zawiniątka trzymane przez Marię, Kasię i Oleńkę.
-Słodkie prezencki dla was. -Odparła Maria.
-To dla ciebie Królu. -Podeszła do brata Oleńka, podając mu położone na talerzu, przykryte materiałem ciasteczka.
-Dziękuję, nie musiałyście. -Rzekł Monarcha, przyjmując.
-Oh tam. -Markneła pod nosem Kasia.
-To dla ciebie Królewiczu. -Powiedziała Królewna Kasia podchodząc do swojego brata.
-Bardzo dziękuję, nie musiałyście, jestem bardzo wzruszony. -Powiedział Kazimierz, przyjmując upominek.
-Oj tam. -Marknęła pod nosem Kasia. Monarcha w tym czasie odwinął już swój prezent.
-Co tam? -Zapytał Kazimierz, puszczając oczko do swojej siostry Kasi.
-Aniołki! Znaczy ciasteczka, aniołki. -Powiedział bardzo zadowolony z prezentu oraz pamięci bliskich Władca.
***
-Królu, wzywałeś. -Powiedziała młodziutka bo dwudziestoparoletnia, długowłosa, szczupła wręcz chuda Niran, kłaniając się Władcy który był w ludzkim wcieleniu.
-Niran, zaopiekuj się tą dziewczyną. -Rozkazał Król.
-Panie, oczywiście. -Zgodziła się Kapłanka.
-Ale moja matka ma nie wiedzieć o niej nic. Rozumiesz?
-Tak. -Odparła kapłanka, machając na potwierdzenie swych słów głową.
-Zdradzę ci moją prywatną tajemnicę. Ta dziewczyna jest bliska memu sercu dlatego pragnę, byś o nią osobiście zadbała. Nikt lepiej niż ty tego nie uczyni. -Powiedział, prawą ręką trzymając na sercu, zaś lewą włóż swojego ludzkiego ciała.
-Na pewno są bardziej godne tego osoby, lecz oczywiście zaopiekuję się nią jak najlepiej.
-Poznałem tą dziewczynę w lesie, po bitwie. Podobnie jak ty, widziała smoka. Z resztą tego dnia wielu ludzi go wiedziało, łudzę się nadzieją że to co było złe minęło.
-Minie, jeśli ożenisz się z Cesarzową. -Powiedziała niewiasta, nie unikając wzroku mężczyzny zaś, patrząc prosto w twarz.
-To nie takie proste. -Rzekł Przywódca Imperium. Zastanowił się przez moment czy nie powiedzieć Niran, że ona powinna wyjść za Iwana, ale zrezygnował. Nie będzie należeć do ludzi jej pokrojów.
-Obiecałeś, że wyślesz wiosną posłów.
-Masz rację, obiecałem.
-Już początek roku, już początek stycznia. Posyłaj jak najszybciej. Najlepiej najbardziej zaufanych.
-Znam twoje zdanie, na ten temat. A teraz do niej idź.
-Oczywiście, Królu. -Powiedziała niewiasta kłaniając się młodemu Królowi. Ten odchodząc z tamtego miejsca uśmiechnął się pod nosem.
Pomyślał o zbiegu sytuacji kobietą która oczarowała jego niedźwiedzie serce, zajmuje się ukochana jego wilczego brata - Iwana. Może kiedyś Jadwiga + Bernard, Niran + Iwan? J+B, N+I? Nie to niemożliwe. On sam jest Królem i musi myśleć o przyszłości nie tylko swojej ale i państwa. Zwykła miłość musi przegrać z silą polityki. Tak nie dawno w ogóle nie chciał się żenić, ale teraz wszystko się zmieniło. Mimo tego że władza jest najważniejsza, jego Ojciec ożenił się nie politycznie a z powodu silnego uczucia i był szczęśliwie zakochanym władcą. Zaś Królewicz Iwan nigdy się zwiążę z Niran. Jest dziwny, pasują do siebie, oboje nie wyznają sobie miłości, nie powiedzą sobie "tak" bo szukają najzwyklejszych sztucznych wymówek. Czyż nie chcą szczęścia tego drugiego? Byli by najlepiej dobranym małżeństwem. Są dla siebie wspaniałymi przyjaciółmi. Mają wspólne cele życiowe, w większości światopogląd a także cechy charakteru, ponad to wzajemnie kochają się i troszczą o siebie.
Kapłanka weszła przez drewniane drzwi do ciemnej, niezbyt dużej, a wręcz bardzo małej komnaty. Za oknem panowała mroźna, zimowa w dodatku najprawdopodobniej nawet bezgwiezdna noc gdyż było zachmurzenie, dlatego mimo zapalonych postawionych na stole miodowych świeczek panował półmrok. Stało w nim również wygodne łóżko, zaś na nim siedziała młoda niewiasta. Miała czarne włosy oraz czarne oczy. Była przykryta kocem, pod którego można było się domyślić, że była odziała w prostą białą sukienkę.
-Kim jesteś? -Zapytała Kobieta przysuwająca się na róg łóżka kobieta gdy zauważyła kłaniającą się nieznajomą.
-Pani, nazywam się Niran, jestem kapłanką i służącą rodziny Królewskiej.
-A co tu robisz?
-Najjaśniejszy Król mnie przyszłam bym zaopiekowała się Panią.
-Aha.
-Ja nie chce nic mówić. Nikt nie wie kim Pani jest, za to ja wiem.
-To ty nie jesteś nikt? -Powiedziała Monarchini siedząc na łóżku, co bardzo za irytowało stojącą przed nią Kapłankę. Irytacja nie wzięła się z pozycji w których były, zaś z tonu głosu jakim wypowiedziała się Władczyni. Ton ten był pełen pogardy.
-Cesarzowo z wielkiej dynastii Ewowów, przestań ponieważ takie zachowanie na pewno Ci nie pomoże.
-Skąd wiesz?
-Długa historia. Dużo się modliłam by zawarto pokój między Cesarstwem a Królestwem, by Smoczy herb połączył się z herbem Centaura, a Panią Król znalazł po tym jak Smok został ranny w dodatku pośrodku gęstego lasu.
-Powiesz Królowi i innym, kim jestem?
-Nie, prosiłam Bogów byś tu dotarła jako królewska małżonka. Może nie to sobie wyobrażałam, lecz Bogowie mieli taki plan. Choć na pewno mieli w tym jakiś cel.
-Nie rozumiem.
-Naszemu Królowi nie zależy na podboju Cesarstwa, bo szykuje się wojna z jego krewniakiem. Ma jednak możliwość, by Panią zabić i wywołać wojnę. Cesarzowo, Pani Cesarstwo było by jedynie wspomnieniem na kartach historii. Niewiasty by płakały za ojcami, mężami, synami, braćmi. Nie raz broniąc swoje dobytku, ranne, brane w ramiona brutalnych, niezaspokojonych żołnierzy. Ziemia stałaby się nieuprawna. Jednak z pomocą Bogów, jesteśmy w stanie powstrzymać tą masakrę. Mianowicie przyzna Cesarzowa Królowi kim Pani jest, a następnie zaproponuje małżeństwo.
-Ale.
-Nie ma żadnego: ale, lecz, nie, przeciwnie, kocham kogoś innego.
-Daj mi pomyśleć.
-Oczywiście, Pani. -Powiedziała, kłaniając się po czym wyszła z komnaty.
***
Wcześnie rano, Cesarzowa postanowiła przejść się po zamku. Może udało by jej się uratować? I wrócić do swojego zamku? Chodząc tak po ciemnych korytarzach i ukradkiem rozglądając się jak uciec, usłyszała śpiewaną przez obsługę zamku piosenkę. Nie zależnie co robili służący, czy to były brązowowłose i czarnowłose służki myjące kamienną podłogę oraz również kamienne ściany, ruda kobieta która niosła trzy puste dzbanki mijająca Władczynie, jasnowłose kucharki gotujące obiad w dużych garnkach, łysy kuchcik krojący marchewki, każdy śpiewał jedną piosenkę.:
-
Młody niedźwiedź mocno śpi,
młody niedźwiedź mocno śpi.
My go nie zbudzimy, bo się go boimy,
jak się zbudzi, to nas zabije.
My go nie zbudzimy, bo się go boimy,
jak się zbudzi, to nas zabije.
Młody niedźwiedź mocno śpi,
młody niedźwiedź mocno śpi.
My go nie zbudzimy, na palcach chodzimy,
jak się zbudzi, to nas zabije.
My go nie zbudzimy, na palcach chodzimy,
jak się zbudzi, to nas zabije.
-Ładna piosenka. To wasza tradycyjna? -Zapytała się Cesarzowa sług, ale nikt jej nie odpowiedział gdyż wszyscy służący mieli swoją pracę, a po drugie wszyscy byli zajęci śpiewaniem.
Młody niedźwiedź mocno śpi,
młody niedźwiedź mocno śpi.
My go nie zbudzimy, na palcach chodzimy,
jak się zbudzi, to nas zabije.
My go nie zbudzimy, na palcach chodzimy,
jak się zbudzi, to nas zabije.
Pierwsza godzina niedźwiedź śpi,
druga godzina niedźwiedź chrapie,
trzecia godzina niedźwiedź łapie!!!
Jak się zbudzi, to nas zabije.
Jak się zbudzi, to nas zabije.
Jak się zbudzi, to nas zabije.
-Jak się zbudzi, to nas zabije. Jak się zbudzi, to nas zabije. -Zaśpiewała razem z nimi wracając do swojej komnaty.
***
Ledwo Cesarzowa wróciła do swojej komnaty, wciąż słysząc śpiewy i usiadła na łóżku. Drewniane drzwi pomieszczenia otworzyły się, stanął w niech Król. Przystojny. Ubrany w prosty granatowy kaftan którego jedyną ozdobą były na rękawach po cztery ciemnofioletowe paski dzięki którym można było ustawić długość rękawa; a pod kaftanem białą zapinaną na guziczki koszulę, której na kaftan wystawał kołnierz; odziany również w granatowe spodnie; nie przypominał strojem, bogato strojnych władców zachodu. Atmosfera która panowała na jego dworze, nie była również stateczna. Śpiewy przy pracy, które wciąż z komnaty było słychać, pomagały współpracy sług, ale i budzić w ich jedność, nie zawsze przydatną Władcy. Zaś Monarcha atmosferę tą chłoną. Raczej był już nią do szpiku kości przemoknięty. Nawet na dworze Cesarzowej Jadwigi który uchodził za "luźny", taka nie panowała atmosfera. Władca też nie wyznawał tej samej religii, co większość Władców zachodu. Miał on jednak więcej z nimi wspólnego niż mogło by się wydawać.;
-Mój Brat Królewicz Kazimierz twierdzi że -zawahał swój głos, zamykając drzwi- jesteś Cesarzową.
-Tak, jestem. -Odparła pewnym głosem, majestatycznie wstając z łoża.
-Chcesz śmierci? Chcesz śmierci? Chcesz śmierci? -Król zapytał się mrożącym w żyłach krew głosem. Podchodząc do niej na odległość mniej więcej jednego metra.
-Nie. -Odparła, podchodząc do niego.
-To co mam z tobą zrobić? -Czarnowłosa, czarnooka Kobieta zaczęła rozwiązywać sznureczek białej, bogato haftowanej sukienki.
-Czyż nie lubisz przyjemności? -Zapytała, rozwiązując biały sznureczek sukienki w tej samym kolorze.
-Nie. -Zaprzeczył, choć ewidentnie patrzył się na jej delikatny dekolt który chciał dotknąć. Mimo pożądania był politykiem, przynajmniej wówczas jeszcze o tym pamiętał, choć za chwilę:
-Nie zaprzeczaj. -Powiedziała kuszącym głosem.
-Hyymmm...
-Chcesz wspólnego dziedzica? -Zapytała się.
-Hyymmm... miałby dwa trony? -Zapytał się Monarcha.
-Nawet trzy bo po mnie, po mojej siostrze i tobie. Jeśli byś uznał, to tak by się stało w historii. Z takiego Ojca to byłby Pan Świata. -Odparła przekonująco.
-Uznałbym. -Ale ona seksowna. Tak by się z nią chciało... zapoznać z cielesnością... Pomyślał i zapytał się jej: Jesteś dziewicą?
-Tak. -Poinformowała głosem który bez trudu kusił niedźwiedzia w ludzkim wcieleniu.
-Hyymmm... Cesarskie dziewictwo... posiąść... -Nie dość że była Cesarzową- dziewicą która pragnęła oddać mu swój biologiczny wianek, to jeszcze bardzo piękną kobietą. To drugie nawet bardziej go kusiło. Nie miał tak nigdy nawet w sezonie godowym niedźwiedzi, czyli od maja do lipca. Położył dłoń na jej nagim ramieniu. Namiętnie pocałował jej usta. Oddała tym samym. Smakowała jak jakieś owoce? Tak, maliny. Kiedy miał się już zatracić, oddać jej swoją cnotę, i odebrać jej cenne dziewictwo, opanował się.- Ale nie muszę myśleć jak polityk. Kochasz mnie?
-Jak mogę kochać mojego wroga? Jak mogę kochać bagiennego potwora? Czyż to w ogóle możliwe, by wrodzy sobie władcy, spółkowali z miłością w sercach?
-Czyli ten jak to powiedziałaś "bagienny potwór" musi się pohamować. -Kobieta posmutniała, choć sama nie wiedziała dlaczego.- Przynajmniej oboje wiemy kim jesteś. I mamy wspólną słodką tajemnicę.
-Co z tym zrobisz? -Zapytała zamykając powieki.
-Jeszcze nie wiem. -Pocałował ją w wysokie czoło na które upadło kilka czarnych włosów. I bez słowa z jego czy jej ust które mogły by paść, wyszedł z komnaty. Młoda smoczyca w ludzkim wcieleniu usiadła na łóżku. Mimowolnie przezroczysta ciecz produkowana przez jej gruczoły łzowe wylała się na jej policzki.
Co się ze mną stało? Co? Co? Co? Chyba mi się podoba. Tak. Ale jako można kochać, kogoś jego pokroju? Przecież to barbarzyńca. Dzikus z gęstego lasu. Okropniś. Bałwochwalca. Z drugiej strony choć zapłonął żądzą posiadania, nic mi nie zrobił. Ta, nic nie zrobił. Gdyby nie byłby zagrożeniem dla mojego Cesarstwa, nie było by teraz mnie tutaj. A może to ja jestem ta zła? Nie, to on. A może tak poślubić go i dać mu ułamek władzy w moim państwie? Przecież Panowie tak chcą bym wyszła za mąż, chcą Króla który zapewni mi dziedzica tronu, a i pragną dowódcy w polu. Bernard byłby dobrym rozwiązaniem. Nie, nie byłby. To paskudny poganin, bez serca. Nie mogę podjąć decyzji? Tak. Ale dlaczego? Pewnie dlatego, że mnie zaczarował. To by nawet miało sens. Najgorsze, że prawie się mu oddałam. I to w stanie dziewiczym. Nie naruszonym przez nikogo. Nie uprawie. Przecież mógłby to wykorzystać na armie międzynarodowej. Ba, na pewno by to wykorzystał, by zasiąść na cesarskim tronie. Jaka by przyszłość czekała kraj mojego ojca, dziada, pradziada pod rządami takiego człowieka? Człowieka, bez serca, a i duszy. -Rozmyślała.
***
Cesarzowa odwrócona twarzą do ściany wspominała ostatnią udaną wyprawę, jak szybko wróciła, wówczas myślała że trzecim tak szybkim tempem, teraz zrozumiała iż pierwszym. Lecz to już nie miało żadnego znaczenia. Była tutaj, skąd nie mogła znaleźć ratunku, tutaj gdzie groziła jej śmierć, ale z drugiej strony... jakby ją coś tu trzymało jej duszę... jakieś zaklęcie... Gdy tak rozmyślała, twarzą ku ścianie, drzwi komnaty znowu otworzyły się.;
-Niran, daj mi spać. -Powiedziała Cesarzowa, słysząc zamykane wejście pomieszczenia.
-Nie jestem Niran. -Odparł pewien mężczyzna, gdy tylko do Władczyni dotarło że to nie kapłanka odwróciła się. Gdyby jej chciał coś zrobić, zaczęła by palić smoczym ogniem. Nie używała go teraz bo nie miała na tyle siły by dać sobie radę z całym szeregiem żołnierzy. Z resztą te jej dziwne uczucie...
-A... co tu robisz? -Zapytała Cesarzowa ubranego zapewnię w piżamę Króla.
-Wcześniej się zgodzić chciałaś, a teraz? -Zapytał się Król Cesarzowej podchodząc do jej łoża i siadając na nim.
-Nie myślałam racjonalnie. -Odparła siedząc przy swoim wrogu.
-Szkoda. -Marknoł pod nosem.- A polityk musi myśleć racjonalnie.
-A ty wówczas miałeś inne zdanie niż teraz. -Słusznie zauważyła.
-Czy nie prawdą jest to, że Władca ma kilka godzin na przemyślenie sprawy? -Zapytał się mając nadzieje że to nie stanie się pytaniem retorycznym i usłyszy odpowiedź.
-Ma. -Odpowiedziała smoczyca w ludzkim wcieleniu.
-A ile mi dałaś? -Zapytał się podpierając się obiema rękoma o łoże.
-Kilka minut. No raczej minutę. -Zaśmiali się oboje,
-Czyli? -Po tych słowach Monarcha wstał.
-Krótko. -Odparła.- Czy mógłbyś już sobie iść do swoich innych zajęć. Jestem zmęczona i bardzo pragnęłam bym zasnąć. -Dodała, jej głos nie zależnie jakby się starała, w akurat tej wypowiedzi brzmiał sympatycznie. Gdyby ktoś nie wiedział, pomyślałby że to pokłóceni o drobiazg przyjaciele czy małżonkowie, a nie śmiertelni wrogowie, przywódcy dwóch wrogich sobie państw.
-To ja już sobie pójdę. -Powiedział Król wychodząc z komnaty. Drzwi komnaty bezgłośnie zamknęły się za niedziedziem w ludzkim wcieleniu.
***
W komnacie Króla, podczas narady.: -Kazimierzu, pojedziesz jutro w bardzo ważnej misji.
-Tak, oczywiście, Królu.
-Do stolicy Cesarstwa...
-Tego od smoka? -Zapytał nim Król zdążył coś powiedzieć.
-Coś ty taki szybki? Ale tak, do Siedlkulsztyna. Miałem dla ciebie inną misję, jednakże nie mam wyjścia.
-A jak mnie zabiją?
-Posła się nie zabija.
-Ale!
-Nie ma żadnego ale.
-Ja rozumiem, że wysyłasz mnie na pewną śmierć. Pogodzę się z nią w drodze do Siedlkulsztyna. Ale co powiesz Mamie oraz Rodzeństwu, gdy będą w żałobie?
-Nie musi wiedzieć.
-Ale!
-Dosyć. -Uderzył dłonią w stół, tak że stojący na nim świecznik w kształcie misia trzymającego garnuszek wraz z włożoną do niego świecą podskoczyły. Zaś Renifer w ludzkim wcieleniu skulił się. - Nie ma żadnego ale. Zrozum.
-Niech Bogowie mają mnie w opiece. Ale dla Ojczyzny, dla jej Króla przyrzekałem żyć i umierać. Chwalebna jest śmierć, dla Ojczyzny, dla Króla, dla Brata.
-Przekonasz ich do mojej cesarskiej koronacji i małżeństwa z ich Cesarzową.
-To chcesz przyjąć ich religię?
-Nie. Opowiem ci wszystko, siadaj. -Wskazał na krzesło stojące przy długim stole. Opowiedział wszystko. Teraz wszystko w rękach jego młodszego brata i dziedzica tronu. Niech pokaże że nie tylko jest obłożony zoomorficzną klątwą, lecz i jest godzien zasiadania na tronie imperium. Z resztą jeśli jego misja się powiedzie Niran nie będzie mogła mówić, że tylko Iwan jest godzien imperialnego tronu. Mieszkańcy Cesarstwa go nie zabiją, ponieważ baliby się zemsty na życiu ich Pani. Była zakładnikiem.
***
Do dużej komnaty Królowej Matki weszła ubrana w białe szaty kapłanka Niran, następnie ukłoniła się, mówiąc: Królowo, wezwałaś mnie.
-Czuje że stanie się coś nie dobrego. -Niran nie wiedziała co powiedzieć, wiedziała od Króla iż ten wysłał Kazimierza do stolicy.
-Król przedwczoraj wysłał Kazimierza do urzędnika Teodora Fiodora Aleksandrowicza? A jeśli to nie o to chodzi, tylko o tą dziewczynę? Kim w ogóle ona jest? Ktoś ją przesłuchał? Była ranna to postanowił się nią zaopiekować. Rozumiem. Z tego nawet jestem zadowolona, ba nawet szczęśliwa, że tak się stara dla poddanych. Ale, mój syn, chyba się w niej zakochał. Z tego już nie jestem zadowolona, gdyż przeczuwam że to nie odpowiednia osoba dla niego. Może ty, Niran skoro się nią opiekujesz, wiesz coś o tej kobiecie? -Kapłanka wystraszyła się co miała powiedzieć Matce Króla? Król nie powiedział Niran jakie stanowisko ma w tej sprawie zajął. W końcu odpowiedziała na zadane pytanie:
-Najjaśniejsza Królowo. Mimo tego że nią się opiekuję, nie załapałam z nią dobrego kontaktu. Obiecuje że gdy tylko się dowiem, poinformuję Panią.
-Dobrze, Niran. A teraz wracaj do niej. -Rzekła Rodzicielka Króla, zaś Niran po chwili opuściła pomieszczenie.
***
Zimną i śnieżną nocą w przydrożnie karczmie Królewicz Kazimierz grzejąc się przy płomieniu ognia, spoglądał jak przypadkowo zebrani w tym miejscu ludzie wychylają kolejne dzbany z alkoholem, najprawdopodobniej z piwem. Pijany rudzielec próbował utrzymać równowagę stojąc na stole. Głośno śpiewał, a raczej próbował ponieważ z tego bełkotliwego występu Kazik nic nie rozumiał, z resztą najprawdopodobniej jak wszyscy. Jeśli miałby to okazać się ostatni występ jakiegokolwiek artysty lub niedoszłego artysty w życiu Brata Króla należały się mu oklaski. Więc na moment zaklaskał w swoje królewicze dłonie. Jacyś chyba dobrze znani sobie trzej mężczyźni bili się, czwarty bezskutecznie próbował ich rozdzielić. Może to ostatnia bijatyka pijanych mężczyzn widziana w życiu Następcy Tronu? Wokół panował hałos i hałas. W przypadku bijących się w dodatku prawo pięści. Między mężczyznami krzątał się karczmarz. Pomagała mu młoda dziewczyna o włosach odcienia dojrzałej pszenicy. Zapewne córka, bo nie biel się na jej głowie podwika. Miała 16 może 17 wiosen. W pewnym momencie odwróciła się do Następcy Króla Kazimiera, jakby czuła na sobie jego zawieszony, pusty, chyba już martwy za życia wzrok. Po czym zaczęła iść w jego stronę z ciężkim bo pełnym dzbanem w prawym ręku, lewą dłonią pomagała sobie od spodu przedmiotu. Kiedy podeszła bliżej, próbowała przechylić naczynie do kubka, który trzymał w ręku. Przysłonił go prawą dłonią.;
-Czy mogę wody, dziewczyno!
-Jak koniowi? -Uśmiechnęła się do niego przyjaźnie.
-Jak masz na imię? -Zapytał uważając że będzie to jedno z ostatnich takich pytań w jego życiu.
-Başak.
-Twoje imię oznacza zboże? Zboże jak pszeniczny jest kolor twych włosów.
-Tak, panie. Moja mama podobno również takie miała.
-Podobno?
-Nigdy jej nie poznałam. Zmarła tuż po moim porodzie... Tak to już bywa z tym świecie z kobietami. -Dodała widząc jego współczujące spojrzenie. -A twoja mama?
-Moja? -Zastanowił się przez chwilę.
-Co u niej?
-Dobrze, teraz gdy wyjechałem, zajmuje się moim młodszym rodzeństwem.
-Dokąd jedziesz? Skąd? Od kogo, od czego? Którędy? W jakim celu? Z jaką wieścią? -Başak zasypała pytaniami, których odpowiedzi nigdy nie dowiedziała.
-Nie naprzykrzaj się mu. -Nagle przypomniała sobie o czymś.- Wody miałam przynieść...
-Ja to zrobię. -Karczmarz spojrzał na nią surowo, tak że już bez słowa pośpiesznie odeszła. Co gorsza równie surowym wzrokiem potraktował Kazimierza.
-Moja córka to nie ladacznica. -Kazimierzowi zamarł uśmiech na twarzy. Zawstydził się, iż ktoś mógł go podejrzewać o bałamucenie młodych dziewcząt. Przynajmniej najprawdopodobniej ostatni raz w swoim krótkim życiu.
-Ja... nie... -Zajęknął się w próbie tłumaczenia, lecz Karczmarz a Ojciec Başak nie słuchał, jedynie szybko powiedział:
-To ja idę po tą wodę...
-Właściwie już nie trzema. Wskaż mi tylko człowieku kwaterę na nocleg. Chciałbym odpocząć, jutro znów daleka droga przed mną. -Powiedział zawstydzony młodzieniec.
***
Królewicz Kazimierz nie potrafił zasnąć. Wciąż myślał o tym co miało go spotkać... rozmowa z ludźmi Cesarzowej... to nie brzmiało przyjemnie... ba... chyba nawet lepiej by to Iwan pojechał, a on zajął się zniszczonym miastem... Co powiedzieć cesarskim urzędnikom? Iwan by wiedział, Kazimierz był tego akurat pewien. Z drugiej strony lepiej samemu zginąć niż skazywać brata na pewną śmierć. Dziedzic tronu to wiedział i w to wierzył, ale sam nie chciał umierać. Czuł iż jest złym rodzeństwem. Złym to mało powiedziane, okropnym. Najgorszym jaki mógł się komukolwiek zdarzyć. Chciał aby to jego brat jechał na pewną śmierć. Czyli? Dobrze że materialny świat pozbędzie się takiego ogniwa. Takiego ogniwa.
Siennik zaś cuchnął stęchlizną oraz końskimi odchodami. W dodatku obawiał się, że może w nocy zamienić się w renifera. Klątwa musiała zostać tajemnicą rodu, ludzie by nie zrozumieli. Dlatego nie był pasjonatem spania w zajazdach. Przez moment rozmyślał: Czy Cesarzowa spadła ze zwierzęcia czy podobnie jak on jest objęta klątwą. Czy też może tak bez kontroli zamienić się w zwierzę? Gdyby było ciepło, wolałby czuć pod głową miękkość mchu, a w nozdrzach zapach sosnowego igliwia. Zasypiając liczyłby gwiazdy na nieboskłonie. Teraz słyszał tylko wytłumione hałasy z jadalnej izby w karczmie oraz chrobot harcujących myszy, a nad głową... Cóż... Wolał już zamknąć powieki niż wpatrywać się w zbutwiały strop. Z drugiej strony może ostatni raz w życiu taki zobaczył? Zawsze to coś. Paradoks on urodzony w zamku jako dziedzic tonu, widzi i doświadcza coś takiego. Obrócił się na lewy bok, na prawy, znów twarzą do sufitu. W końcu odpłynął w krainę snów.
Część dalsza nastąpi... w niedziele 10 stycznia 2021 o godzinie 07:00!!!
Czytelniku zostaw komentarz!!!
Twoja opinia jest dla nas drogowskazem!!!
Zagłosuj w konkursie na najlepszy tekst na stronie w 2021!!!
Comments