top of page

Jabłko Królewskie #7

  • Noelia Martyna Rozinkiewicz
  • 23 paź 2020
  • 8 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 22 lis 2020


Darmowe Opowiadanie, +16 lat,

odcinek zawiera treści które mogą być nieodpowiednie dla dzieci.

Wszelkie prawa zastrzeżone.


W poprzednim odcinku:

  • Wielki Książę zamiłowaniem patrzy na wykonywanie kary śmierci. Królewna nie podtrawi nawet padtszeć na ten sam widok. Wyszyty sumienia Królewny że skazała na śmierć.

  • Wielki Książę i Królewna spotykają mieszczanina.

  • Rozmowa niewiast o uczuciu Weroniki do Edwina.

  • Akt miłości między Wielkim Księciem a Królewną.

Obudziłam się naga w ramionach nagiego Wielkiego Księcia. Władca jeszcze spał, a przewracałam się z boku na bok rozmyślając o swoim życiu. Jutro miałam stać się jego żoną. Byłam bardzo szczęśliwa.;

-Cześć kochanie. -Przywitał się obudzony Wielki Książę.- Już nie spisz?

-Cześć. Kocham cię. Najwidoczniej nie śpię. Choć w nocy też o tobie śnie. -Powiedziałam.

-A o czym? -Zapytał Władca.

-Jaka jestem przy tobie Książę szczęśliwa. -Powiedziałam.

-A ja przy tobie też jestem najszczęśliwszym mężczyzną na świecie, kochanie moje. -Powiedział Wielki Książę.

-I co mi teraz zrobisz kochanie? -Spytałam ''niewinnie''.

-A na co masz ochotę, najpiękniejsza?

-A ty na co masz?

-Ja mam ochotę na ciebie. -Uśmiechnął się. Zaczęłam jeszcze szybciej oddychać.

-Co kochanie?

-Weź mnie Władco jestem cała twoja.

-Achhhhh... Kochanie tylko ty jesteś taki fajny. Nikt mnie nigdy mnie tak nie pieścił.

-Chcesz tego kochanko moja?

-Tak kochanie chce to z tobą zrobić. -Po tych słowach wsunełam sobie delikatnie końcówkę penisa do mojej muszelki. Objął mi głowę, pieścił włosy. Głaskałam go po karku, plecach i seksownych pośladkach. Wyszedł. Drugi raz wszedł we nie bardziej zdecydownie przygniatając mnie ciężarem swojego ciała. Zaczęłam się wiercić, energicznie ruszając bioderkami podnosić się i opadać.

-Proszę nie przestawaj, proszę zwal swoje produkty w moją kobiecość. -I tak zrobił. Doszedł. A moją kobiecość zalało pełno jego pogańskiej spermy. Doszłam zaraz po nim.

-Kocham cię. -Powiedział.

-Ja ciebie też. Jak zorganizujemy krwanienię?

-Tak, jak sądziliśmy w latach nastoletnich. Zranię się w palce od stopy i po kłopocie.

-Ja to powinnam zrobić.

-Nie.

-Ja.

-Ja tu jestem panem życia lub śmierci. I taka jest moja wola. Nie zmienisz jej.

-Ale.

-Nie ma żadnego ale. -W tym momecie do mojej komaty weszła moja mama.


-WIELKI KSIĄŻĘ JAK ŚMIAŁEŚ ZGWAŁCIĆ MI CÓRKĘ, KRÓLEWNĘ I NASTĘPCZYNIĘ?!!!

-Mamo, on wcale mnie nie skrzywdził. Sama chciałam. -Powiedziałam. Szybko wstając.

-Jak to!!! -Wykrzyczała moja mama.

-Ja sama chciałam. -Powiedziałam.

-Ty ladacznico jak mogłaś z tym poganinem bez ślubu!!! -Krzyczała moja mama.

-Królowo, to moja wina!!! Ja ją zmanipulowałem!!! -Próbował nas przekrzyczeć Wielki Książę.

-Nie prawda, sama chciałam. -Powiedziałam.

-Nie ja ją zmanipulowałem!!! -Krzyczał Wielki Książę.

-Ty prostytutko jak mogłaś stracić dziewictwo dwie noce przed nocą poślubą?!!! -Krzyczała pytanie moja mama

-Teraz nie straciłam, bo go tam nie ma. -Powiedziałam.

-To moja wina!!! -Próbował nas przekrzyczeć Wielki Książę.

-Ty prostytutko ile to już razy?!!! -Wykrzyczała pytanie Królowo.

-Nie pierwszy raz. -Powiedziałam.

-To moja wina!!! -Próbował nas przekrzyczeć Wielki Książę.

-Córko ja wiem że nie pierwszy raz, tylko chcę wiedzieć kiedy to zaczęłaś jak miałaś trzynaście lat?!!! Czy ta twoja pogańska matka nie namówiła mnie bo byłeś grzesznikiem!!! -Wykrzyczała Królowa

-Nie trzynaście a piętnaście lat, a jego matka nie jest poganką a schizmatyczką. -Powiedziałam.

-Ty się dupo-dajaczko nie mieszaj. To sprawa między mną a Wielkim Księciem. -Wykrzyczała Królowa.

-To moja wina!!! Ja Królewnę zgwałciłem!!! -Próbował nas przekrzyczeć Wielki Książę.

-ZABIĆ GO!!! -Wykrzyczała rozkaz Królowa.

-Kochane kogo zabić? -Ledwo o to zapytał, skamieniał z otwartymi ustami patrząc na półnagiego Wielkiego Księcia.

-NASZA CÓRKA JEST LADACZNICĄ, SYPIA Z TYM BAŁAMUTNKIEM!!!

-Jak mogłaś? Z tym przebrzydłym poganinem przeddzień ślubu? -Zapytał mnie Ojciec.

-Kocham go!!! -Krzyknełam.

-To moja wina!!! To moja wina!!! To moja wina!!! To moja wina!!! -Próbował nas przekszyczeć Wielki Książę.


***

W sali tronowej. Moja mama siedziała na tronie. A ja na postawionej przy ścianie drewnia ławie z oparciem.;

-Królowo. -Pokłonił się Wielki Książę.

-Wynoś się Książę zanim wywołasz wojnę!!! -Wykrzyczała Królowa.

-Ale... -Protestował Wielki Książę.

-Moja córka poślubi jakiegoś naszego rycerza, a nie bałamutnika który odebrał jej dziewictwo przed ślubem!!! Ty nawet nie masz do niej szacunku!!! -Wykrzyczała wciekła Królowa.

-Ale... -Protestował Wielki Książę.

-Nie ma żadnego ale, masz czas by opuścić stolicę Bezprymii do jutrzejszego zachodu słońca, a teraz będę ciągle pilnować moją córkę!!! -Wykrzyczała.

-Jestem Władcą kraju na dwóch kontynentach więc zapewnię jej najlepszy byt. My się bardzo kochamy. Bardzo ją szanuję. Więc Królewna musi być moja. -Powiedział Wielki Książę.

-Gdybyś ją szanował to byś tego nie uczynił!!! Jak śmiałeś imię damy swojego serca tak splugawić!!! -Królowa krzycząc te słowa wstała z tronu, podpierając się dłońmi na tronie.

-Bez dziewictwa to może wyjść za poganina!!! Żaden szlachetnie urodzony mężczyzna nie będzie chciał teraz jej za swoją żonę!!! -Wielki Książę nie wytrzymał i wykrzyczał co myślał.

-Nie bądź tego taki pewien, w ciągu tygodnia znajdzie się stu rycerzy którzy będą chcieli się z nią ożenić!!! -Wykrzyczała Królowa.

-Mam najlepszą armię na całym świecie, i albo mi swoją córkę wydarz za mąż albo was najadę i odbiorę ją sobie siłą, posadzę się na tronie twojego męża, a ją jako moją niewolnicę na twoim tronie!!! -Zagroził Wielki Książę, patrząc na tron mojego ojca, a wskazując prawą ręką na mnie, siedzącą na ławce.

-Czyż Królowo, Pani Własna Nad Rzecza uważasz że twoja armia która została tyle razy rozgromiona przez żołnierzy mojego dziadka ma jeszcze raz z nimi przegrać. Dla zemsty za hańbę rodu? Przecież to ci się nie opłaca. Tak shambiłem ją lecz czy mam posadzić ją na twoim tronie jako moją niewolnicę? Gdybym ją jutro z szacunkiem poślubił to byłbym dla niej dobrym mężem i przyjacielem. Ale gdybym ją zdobył jako łup wojenny to byłbym ją gwałcił i bić ile będę zechcę, zmusiłbym ją by do tego wielbiła Ferzin* i Melike**!!!


*Ferzin- bóg władców, polityki, religii, sądownictwa, życia i śmierci. Król Bogów.

**Melike- bogini żon władców, małżeństw, domowego ogniska. Królowa Bogów, Żona Ferzina.


***


-Królowo, czy mogę ją zabrać? -Zapytał moją matkę mój kapłan.

-Nie, bo zaprowadzisz ją do Wielkiego Księcia. -Nie zgodziła się moja mama.

-Królowo, ja największy wróg pogan na twoim dworze? -Powiedział mój kapłan.

-Tak, dobrze, ale do świątyni i to naszej, w pałacu. -Zgodziła się moja mama.- Będą ci towarzyszyły dworki mojej córki: Weronika, Nina i Aldona. Oraz sześciu ochroniarzy. Gdyby chciała uciec do tego pogańskiego niedźwiecia powiadomcie mnie.

-Królowo, oczywiście powiadomimy. -Powiedział mój kapłan.

-Przymierzałaś sukienkę ślubom? -Zapytał mnie mój kapłan.

-Przymierzałam wiele razy przed przyjazdem Wielkiego Księcia, ale przecież już nigdy jej nie założę.

-Skąd wiesz?

-Królowa, nie wyrazi zgody. To co zrobiliśmy jest straszne.

-A może wyrazi zgodę?

-Nie po tym co uczyniłam.

-Teraz tym bardziej musi się zgodzić. Inaczej to co zrobiliście będzie powodem plotek nie tylko Bezprymskich, Nad Rzecznych i Ağırbaşlıch dworzan.

-Na prawdę jeszcze jest szansa?

-Tak, spróbuję porozmawiać z Królową.

-Zrobisz to dla mnie?

-Tak.

-A teraz się pomódlmy.


***


Około dwie godzinie po modlitwie, na korytarzu.;

-Kim jesteś? -Zapytałam z niepewnością.

-Jestem boginią Melike, wiem że mnie znasz bo ty wierzysz w coś innego, niż twój mąż. -Powiedziała kobieta.

-Przyszłego męża, jeśli w ogóle będę za mężna. A raczej to się nie zdarzy. -Poprawiłam smutnym głosem ja.

-Znam przyszłość, dlatego ci się objawiam. -Powiedziała niewiasta.

-Aha. -Odparłam znudzonym głosem.

-Czy pragniesz poznać swoją przyszłość? -Zapytała kobieta.

-Od ciebie to raczej nie. Tym bardziej że podszywasz się pod pogańską boginie. -Powiedziałam.

-Widać że przed dwoma godzinami się modliłaś z tym swoim kapłanem. I tak każesz go zabić więc mnie wysłuchaj. -Powiedziała.

-Ja nie każe zabić tego kapłana. -Powiedziałam oburzona.

-Karzesz, już nie długo. Piekło już na niego czeka. Ty nie wiesz jak to zły człowiek. Nastawia cię przeciw ukochanemu. -Powiedziała.

-Nie prawda! -Powiedziałam oburzona.

-To największa żmija w pałacu twojego ojca. W ogóle mi go nie żal. Zasłużył na taką śmierć. -Powiedziała.

-Nie zabije go! Ten kapłan to naprawdę dobry człowiek! -Powiedziałam jeszcze bardziej oburzona.

-Słuchaj, umawiamy się tak jeśli go każesz zabić to uwierzysz w przepowiednię. -Powiedziała stanowczym głosem.

-Nie każde i nie uwierzę!!! -Wykrzyczałam głośno.

-Każesz i uwierzysz. -Powiedziała stanowczym głosem, a moje ciało stało się sparalizowane, w dodatku zaczeło mnie boleć gardło.

-Nie. -Powiedziałam bardzo straconym głosem.

-Wyciągneła z torebki koc, karty i papierowy kubeczek. Na kocu która położyła go na ławce położyła karty i papierowy kubeczek. -Daj powiedzieć.

-Nie. -Powiedziała, ale takim głosem

-Przed tobą czas pełen ważnych wydarzeń zarówno w życiu osobistym, jak i

zawodowym. Zajmiesz się rodziną i odkryjesz nowe zdolności i uporządkujesz

relacje z otoczeniem. Dorośniesz. Choć

ty już jesteś dorosła a jedynie

nie powalają ci nią być. Posiadasz

niezwykłą umiejętność negocjacji

i przekonywania do swoich słusznych

racji.

Miłość choć bardzo trudna cię uskrzydli i

doda optymizmu i sprawi, że

będziesz się cieszyć każdą wolną chwilą.

Prawdą jest że na drodze do twojego

szczęścia trzeba pokonać kilka przeszkód,

stanąć przed trudnymi decyzjami i

pozbyć się kilku osób, czasem nawet...

czasem nawet... czasem nawet...czasem nawet...

lecz to tylko wzmocni twoje małżeństwo.

Kiedy dni będą długie i słoneczne

musisz uważać na słowa, aby nie

powiedzieć czegoś, czego później mogła

byś żałować. Przez całe życie na twych

ramionach spoczywać będzie troska o

dostatnie i spokojne życie twego

olbrzymiego domu. Musisz wykazać

się wielką mądrością, aby rozwiązać

konflikty międzypokoleniowe i

międzynarodowe na drodze, drodze

pokojowej i wojennej. Jeśli ci

się uda odbudować szlachetne i

dobre relacje w imperium, w rodzinie,

wraz z akceptacją oraz tolerancją

odmienności zachowań każdego z jej

obywateli, poczujesz ogromną

ulgę oraz z większą niż do tej pory

władzą zajmiesz się sprawami kluczowymi

dla ludzi w niebieskim ubraniu, liczbą

nieskończoną zwanymi, a nie ziemią.

W życiu nie raz przekonasz się, z kim jest ci

po drodze, a z kim trzeba, mus się rozstać.

Czasem ktoś, do kogo będziesz podchodziła

z dystansem, okaże się naprawdę ci

oddaną osobą, a na kimś innym

się zawiedziesz. Mocno, ból, który ci sprawi

będzie nieograniczony, ja sama już

go czuje. Chcę ci go zabrać ale nie

podtrawię, podtrawię, podtrawię, umiem.

-Zdjęłaś to cierpienie?

-Nie ono cierniową koroną jest.

Cierniowa korona od urodzenia

ci jest przeznaczona, na ciebie się

szykuje. Biegnij, biegnij, biegnij, biegnij.

-Gdzie?

-Tam gdzie twoje przeznaczenie, a zaś

tego się nie spodziewasz, nie spodziewasz.

Biegnij, biegnij, biegnij, biegnij, biegnij, bieg.


-Wiesz taką wróżbę mógłby każdy wróżbita postawić. Więc nie jesteś Boginią. Wróżba ta jest nie dokładna, i niewiele mówiąca.

-Nie umiesz słyszeć prawdy, to jej nie usłyszysz.

-Nie będę słuchała aktorki. -Powiedziałam co czym po prostu poszłam sobie.


***


Wyszłam z korytarza wchodząc do sali balowej.;

-Czy pościel wyprano w rumianku? Musi być czysta i pachnąca. -Zapytał

-Wszystko zgodnie z twoimi polecaniami, panie. Zamek udekorowano kwiatami.

-A jedzenie?

-Kucharze lepią pierogi. Choć mają już z trzy tysiące. Czyli z moich obliczeń zostało im tylko półtysiąca.

-Wspaniale! A mięsiwo? A ryby?

-W marynacie. A wędzone już szykują na stoły.

-A owoce i słodycze już gotowe?

-Kuchciki w nocy będą szykowali na stoły.

-Wszystko musi być idealne, idealne...

-Tak, będzie.


-Po co się tak starasz jak wesela nie będzie? -Zapytałam się Ojca Weroniki.

-Rozmyśliła się Królewna? -Roześmiał się pod nosem.

-Para Królewska nie pozwoli abym była szczęśliwa.

-Pozwolą, pozwolą, bo już dostałem opierdol za to że firany w sali tronowej źle zostały powieszone.

-Ale to nic nie znaczy.

-Królewno, oj znaczy, oj znaczy, oj znaczy.

-Czyli jednak?

-Tak, tak.

-Królewno, Nina poda ci zioła na krwawienie. Ale mogłaś z tym poczekać do ślubu. Rozścieczyłaś Królową, a Wielki Książę musiał... -Powiedział do mnie Ojciec Niny, lekarz mojego Ojca.

-Nie mów jej co musiał.

-Ale to za kogo wychodzę za mąż?

-No za swojego kochanka.


-Wielki Książę, to ty?

-Nic nie mów. Mój dziad nie byłby pocieszony, ale przekonałem.

-Czym?

-Kiedyś ci powiem, ale nie teraz.

-Czym ich przekonałeś?

-Kiedyś ci powiem, ale nie teraz.

-Wojną?

-Nie. -Roześmiał się.- Obyło się bez tego.

-To czym?

-Jak usiądziesz na tronie to ci powiem. Albo nigdy.

-Nie rozumiem.

-A nic ci nie sugeruję.

-Co ty intrygujesz?

-Nie chciałabyś wiedzieć.

-To ty mojego Ojca?

-Co ty.

-Co zrobiłeś? Jak go przekonałeś?

-Dobrze, zgaduj. Jednakże powiem ci dokładniej jak zasiądę na tronie.

-Obiecałeś mu wojowników?

-Nie. Zgaduj dalej.

-Nie wiem, zmieniłeś religię?

-A zastanawiam się nad reformą, ale nie, to za wcześnie.

-Obiecałeś mu że zmienisz religię?

-Nie do końca. Ale obiecałem że to rozważę. Mam dosyć tych zachodnich krucjat.

-Ależ Lwie... czy zachód uzna tą zmianę?

-Nie wiem, ale może uzna. Mam nadzieje.

-A ty jako osoba?

-Modlić się to ja w swojej komnacie mogę do kogokolwiek. Nie muszę do tego którego modlę się oficjalnie.

-Ale...

-Nic już nie mów... Bo powiem za dużo... Kiedy dziś patrzałem na tron twojego ojca, poczułem że pragnę mieć swoją dla mojego państwa... Dla nie pokonanych w boju obywateli Ağırbaşlıego Kraju... Dla ciebie... Ty jesteś moim światłem... Twój ojciec jedyną nadzieją... Główny Kapłan Bezprymii i Nad Rzecza jedyną szansą na normalne życie poddanych... a nie ciągłe najazdy... i tak duża część mieszkańców albo twoi współwyznawcy albo współwyznawcy mojej matki... nie będę musiał mieczem zmieniać tradycji ludu...

-Mój lwie. -Przytuliłam się do Farisa.- Faris.

-Faris, lew o bocianich skrzydłach nad rzeką czyha... pamiętaj, aby nie pozwolić mu wygrać. Walcz, moje kochanie, o swoją ukochaną... walcz... walcz... walcz... -Powiedział Wielki Książę sam do siebie. Nie rozumiałam jeszcze tych słów ale... być okazać się mogło w przyszłości co mogą oznaczać.


Część dalsza nastąpi...

Czytelniku zostaw komentarz!!!

Twoja opinia jest dla nas drogowskazem!!!

Zagłosuj w konkursie na najlepszy tekst na stronie w 2020!!!

Comments


KONTAKT

Thanks for submitting! Dziękujemy za kontakt!

© 2020 by NoeliaKsiazek. Wykonano w Wix.com

                                               Proudly created with Wix.com

  • Facebook Social Ikona
  • Facebook Social Ikona
  • Instagram
  • Twitter Ikona społeczna
bottom of page