top of page

Jabłko Królewskie #31

  • Noelia Martyna Rozinkiewicz
  • 16 lis 2020
  • 7 minut(y) czytania

Darmowe Opowiadanie, +16 lat,

odcinek zawiera treści które mogą być nieodpowiednie dla dzieci.

Wszelkie prawa zastrzeżone.


-Nie spodobał ci się prezent? -Zapytał się mnie Jan.

-Tak, bardzo nie spodobał. -Powiedziałam.

-A więc tak. Ależ czemu? -Powiedział Jan.

-No wyzwoleniec to mówi? -Powiedziałam oburzono-zdziwionym głosem.

-Ależ rozgniewała Wielkiego Księcia, a to dopiero początek małżeństwa. Nie będzie ci przypominać że jesteś tylko niewolnicą jak będziesz mu posłuszna. A ja widzę, że charakterna z ciebie kobieta. -Powiedział mężczyzna.

-A tobie przypomina często. -Powiedziałam.

-Lecz ja z urodzenia, nie ze ślubu stałem się niewolnikiem. Wielki Książę Faris takich co zostali urodzeni jako niewolnicy, traktuje gorzej. Z resztą z nim nie łączy mnie rodzina, a przyjaźń. Ty zaś jesteś jego żoną. Niema bliższej osoby od ciebie i jego matki. Ty i twoja teściowa jesteście jedynymi kobietami, które mimo że są niewolnicami same mogą wyznawać swoich niewolników. Najwyższy Książę wcieka się jak kogoś się wyzwala, więc ich szybko nie wyzwalaj, poczekaj i wyzwól je gdy zasłuszą. -Powiedział.

-Myślałam, że ty... -Powiedziałam.

-Mówię tak ponieważ Wielki Książę Faris, rzucił się na mnie z pięśniami, że niby przekonuję ciebie że niewolnictwo jest złe. Ostatecznie obaj mamy śniaki. -Powiedział.

-Nic ci się nie stało gorszego? -Zapytałam ze współczuciem.

-Nic, obaj z Władcą mamy tylko śniaki. -Powiedział.

-Po tobie biedactwo to widać. -Powiedziałam.

-Tak. -Zaśmiał się.

-To nie jest śmieszne. -Powiedziałam.

-Jest. -Śmiał się mężczyzna.


***


Wieczorem. W sali balowej, w trakcie uroczystej kolacji, wspominaliśmy z Farisem, Janem, Devidem, Edwinem oraz Siemmiłem naszą byłą szkołę.;

-W szkole której jesteśmy absolwentami najdłuższa przerwa trwała półgodziny. Oczywiście jeśli miał ktoś okienka to jego przerwa mogła trwać nawet kilka godzin. Zaraz po wykonywanych przez woźnych drwonieniach na przerwy korytarze wypełniały się tłumem uczniów, i ewentualnie ich służących. Rozhukane towarzystwo z różnych, najczęściej młodszych klas biegało oraz krzyczało ile sił w płucach. Hałasowali, wrzeszczeli, wpadali na dostojnie przechodzących uczniów z dobrymi manierami, ich służących oraz pracowników szkoły, a kiedy dostali w ucho podnosili lament i lecieli skarżyć. Sam kiedyś nie wytrzymałem i jako że byliśmy do słowie sami to przyłożyłem... no trochę za bardzo... no dużo, za dużo... przez dwa miesiące tej osoby nie było w szkole, a podobno do końca następnego roku miała zwolnienie z jazdy konnej, a z w-f do końca szkoły. Z resztą jej Ojciec, ją nawet wypisał z lekcji jazdy konnej. Potem miałem problemem przed Królem Bezprymii i Panią Nad Rzecza. Potem według niej byłem barbarzyńskim księciem, który powinien umrzeć, od krucjatowego miecza... lecz takich słów nasłuchałem się w życiu bardzo dużo... Ale wiadomo, jak to się skończyło... Bo jak inaczej mogłoby się skończyć? Zięcia skazywać na problemy? W dodatku za byle co? Z resztą tu miesza się polityka. Polityka... Z drugiej strony... Spora grupa uczniów próbowała powtarzać materiał przed lekcją. Pamiętam, najwspanialsza, że ty też do niej należałaś. -Machnełam głową na znak zgody.- Jeszcze inni uczniowie próbowali porozmawiać spokojnie, lecz w panującym rozgardiaszu było to niemożliwe. Porządku pilnowali dyżurujący nauczyciele, ochroniarze oraz inni pracownicy szkoły. Upominali zatrzymywali biegających, czasami ukarali kogoś wpisując uwagę do dziennika. Często można było słuchać ich wrzasków. -Powiedział Wielki Książę Faris.

-A ciebie bijącego się z kumplami nie rozdzielali. -Zaśmiałam się.

-Tak. -Zgodził się ze mną Faris. Wszyscy się roześmialiśmy.

-Książę był zagrożeniem tylko dla tych z którymi się bił, my jeszcze mniej. -Powiedział Edwin, zaś wszyscy śmieliśmy się.

-Kto by rozdzielał pogan? -Zapytał pogański Władca, gdy śmialiśmy się wszyscy.

-Ale przecież gdyby coś się ci stało to by już nie było Bezprymii i Nad Rzecza. Przecież twój Ojciec nie darował by tego Bezprymczyką. Byłeś jedynym dzieckiem, jedynym synem, jedynym następcą. Wybił by rycerstwo do ostatniego. Naszą byłą szkołę zrównałby z ziemią. Nie mówiąc już o tym kto cię skrzywdził i jego rodzinie; a przecież biłeś się z dziećmi wysoko postawionych swoich rodaków.-Powiedziałam poważnym tonem, wpatrując się w twarz Wielkiego Księcia Farisa.

-Tak. A mi w pamięć do końca życia zapadł, gabinet lekarski. Na pewno gabinet lekarski potrzebny jest w każdej szkole. Urzęduje tam lekarz lub pielęgniarka lub higienistka. Wiadomo, czym droższa szkoła tym lepiej wykształcona osoba, czuwa nad zdrowiem uczniów. W naszej szkole mieliśmy sztab ludzi, Można było oczekiwać od nich pomocy w przypadku nagłego bólu brzuchu, bólu głowy albo wtedy gdy ktoś miał podwyższoną temperaturę czy rany po wojskowych ćwiczeniach. W naszej szkolnym gabinecie, w szafce stały lekarstwa, stała też waga z wysuwaną miarką, na której uczniowie byli ważeni i mierzeni. Zawsze moja waga oraz wzrost był nie jako potępiany. Wiem że waga była dużo za duża, wówczas też o tym wiedziałem, starałem się jak mogłem, ale nie mogłem więcej pościć, bywało że przez ten posty nie miałem siły się ruszać, a ruszać to ruszałam się ciągle. Z resztą przy was chłopaki inaczej się nie da. Z resztą lekcje jazdy konnej, w-f, szermierka i sztuki walki. Moja waga była bardzo potępiana, wzrost również ale szykowałem się do roli wojownika, więc duży wzrost i trochę nadwagi to pozytyw. Zaś ja przekułem swój minus, w plus. Przecież kto rzuci się na wojownika w takich rozmiarach? Chyba ostatni szaleniec. Mimo że moja zbroja kosztuje tyle co Edwina i Siemmiła razem to jednak dla mnie to żaden koszt. Mój koń też kosztuje więcej, bo musi być bardziej wytrzymały. Chyba kupie sobie wielbłąda. Dla mnie na bitewne pole to lepsze zwierzę. Choć jak wiadomo nie we wszystkich wojskach mogą one być wykorzystywane, w zasadzie tylko jeden region może z nich korzystać. Ale jako dowódca mogę trochę nagiąć prawo. W szkole wezwanie do gabinetu lekarskiego wywoływało na niektórych buziach grymas przerażenia. Śmiesznie to wyglądało, ktoś kto będzie rycerzem, (teraz już jest, bo lata mijają) a bał się medyka? Nawet ja, mimo że zmęczony ich poradami zdrowotnymi, się ich nie bałem. -Powiedział monolog Jan.

-Mnie nigdy nie interesowały ogólnoszkolne wagary. Może się bałam reakcji na to że nie było Królewny na zajęciach edukacyjnych? Nie wiem. Nigdy nie lubiłam iść za tłumem, wolałam sama decydować. -Machnoł głowę Faris, za znak się z tym zgadza.- Zawsze mówiłam uczennicą oraz uczniom, które nie chciały iść żeby szli. Trochę osób w życiu na mówiłam by nie szli. Trochę bez sensu próbowałam aby Książę Faris mi w tym pomógł. A ty jak to ty, nie chciałeś. Chyba wiedziałeś że na pogan to nie zadziała, będą chcieli zachowywać jak uczniowie z zachodu - czyli iść na wagary; zaś tylko wzmocnisz ducha wagarowicza w śród Bezprymczyków i przyszłych Krucjatowców. Nie wiem, bywało że jeśli nie było Bezprymczyków lub Nad Rzeczan wręcz przy nich prosiłam o twoją pomoc, a przecież to nie było rozsądne. A tym kto mówili żebyśmy wszyscy poszli na wagary, nie zależnie od tego skąd pochodzą i jaką teraz mają lekcję. Odpowiadałam: ,,mnie wagary i nieobecność na lekcji nie interesuje''. Nie ja nabroiłam, nie ja odpowiadałam. Nie chciałam mieć nieprzyjemności. ,,Nie poddani, ani tym bardziej osoby z zagranicy, będą mi narzucać sposób postępowania. Nigdy, przenigdy. Nigdy." -Mówiłam wówczas. Choć to trochę kłóciło się z faktem, że bywało że bardzo czasami słuchałam się, wnuka mordercy mojego starszego brata. Ale ten fakt ginął w wszystkim innym co mnie dotyczyło. Ja byłam porządna, grzeczna i dobrze ułożone. Nie dałam wyrządzić sobie krzywd, obniżyć swojej oceny w śród jakby nie było swoich poddanych. Choć zarzucano mi że nie mam problemów, ponieważ jestem z urodzenia Królewną. Ale z drugiej strony, jak mogłam sama wagarować, to próbowałam. No, ale że jestem Królewską Córką nie za bardzo mi to wychodziło. Zwłaszcza że Książę Faris to wtyka rodziców, i od razu informował kogo trzeba było. Albo zmuszał żebym poszła na lekcje; co robił częściej. -Powiedziałam.

-Osobiście lubiłem robić to drugie. -Zaśmiał się Książę Faris.

-A my w tym pomagać. -Powiedział Edwin.

-Tak. -Chórem zgodzili się z nim Siemmił, Devid i Jan.

-Niestety przypomniało mi się teraz jak jedna dziewczyna, zażywała specjalne zioła by mieć niebieską krew... a potem mówiła że jest moją siostrą.... Później jak się okazało że mam czerwoną krew. Bo jaką inną krew miałabym mieć? Przecież krew jest koloru czerwonego. Nie zależnie, czy moja, czy twoja Wielki Książę, czy Jana, czy Edwina, czy każda inna. Oskarżyła mnie że zostałam podrzucona parze Królewskiej, a to ona jest córką Króla Bezprymii. Rozmawiali z nią moi służący i ochrona, nauczyciele, dyrekcja a nawet moja rodzina. Rozmawiali nawet moi rodzice z jej rodzicami. Dawało to krótki skutek, ciągle mówiła że jest Królewną, a ja podrzutkiem. Nawet twierdziła że tak powiedziała jej służąca jej macochy. Podobno jako malutkie dziecko była chora, (bo Królowa była zmęczona wojną, a jej ciąża była w późnym wieku), więc postanowiono że zamienią dziewczynki. Ją oddano bogatej rodzinie, płacąc jej. Nie oddano, w zasadzie zmuszono do oddania, inaczej cały ród i ich służący straciłby życie. A dla ich córki oznaczało to życie królewny, a potem pewnie żony jakiegoś władcy. Więc... Czym była starsza tym częściej to o tym krótszy dawało to skutek. Teraz myślę ze była chora psychicznie albo opętana. Choć robiono nad nią egzorcyzmy, i nic nie wyszło, opiekował się nią kapłan z królewskiego pałacu. I choć próbowano ją kilka razy leczyć w wakacje i była pod ciągłą obserwacją medyka, psychologia i psychoprofilaktyka. To uważam że nie ma innego wytłumaczenia. Całą tą wieloletnią sprawę, zakończył Książę Pogan który specjalnie rozdrapał sobie rankę na dłoni, by mu poleciała czerwona krew. Powiedział że krew władców i ich następców, niczym nie różni się od krwi innych ludzi. To mu pewna grupa uczniów z którymi kolegowała się oszustka zarzucono, że nie jest synem Władcy Pogan. Tylko pewnie kogoś innego. Ktoś ze starszych klas powiedział że pewnie Wielki Książę oddaje się seksowi grupowemu, więc jego żona zaszła w ciążę w taki sposób. Za nic miało to że żona ówczesnego Wielkiego Księcia była księżniczką, więc nawet jeśli, to jego krew też powinna być niebieska. Inna cześć koleżanek oszustki stwierdziła że syn Władcy Barbarzyńców się nie liczy. Ale ostatecznie udało się zażegnać mój wieloletni problem ostatecznie. -Powiedziałam.

-Pomyśleć, byłem wówczas wtedy tylko twoim znajomym... ledwo co moja mama napisała do twojej w sprawie możliwości mojego ożenku. -Powiedział mój mąż.

-Tak. Wówczas jeszcze mieszkałeś w ambasadzie. -Powiedziałam.

-Tak. -Powiedział.

-Ja ja wciąż nie rozumiem, po co ona to robiła. -Powiedział Edwin.

-Ale co? -Zapytał Faris.

-Wielki Książę nie twoja mama; tylko ta dziewczyna. -Odpowiedział Edwin.

-Nikt tego nie wie. -Powiedziałam.

-I nikt nie rozumie. -Dodał Faris.

-Tak. -Zgodziłam się z nim.


Część dalsza nastąpi...

Czytelniku zostaw komentarz!!!

Twoja opinia jest dla nas drogowskazem!!!

Zagłosuj w konkursie na najlepszy tekst na stronie w 2020!!

Comments


KONTAKT

Thanks for submitting! Dziękujemy za kontakt!

© 2020 by NoeliaKsiazek. Wykonano w Wix.com

                                               Proudly created with Wix.com

  • Facebook Social Ikona
  • Facebook Social Ikona
  • Instagram
  • Twitter Ikona społeczna
bottom of page