top of page

Jabłko Królewskie #25

  • Noelia Martyna Rozinkiewicz
  • 10 lis 2020
  • 10 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 22 lis 2020


Darmowe Opowiadanie, +16 lat,

odcinek zawiera treści które mogą być nieodpowiednie dla dzieci.

Wszelkie prawa zastrzeżone.


Tamtego dnia w kalendarzu 📅 był wtorek 10 listopada czyli 313 dzień roku należący do 46 tygodnia roku. Do końca roku zostało raptem 51 dni, a do końca astronomicznej jesieni pozostało 40 dni. Dzień trwał 9 godzin i 4 minut, był krótszy od najdłuższego o 7 godzin i 42 minut, i dłuższy od najkrótszego o 1 godzinę i 21 minut.

Tego dnia był dzień młodzieży, dzień jeża, światowy dzień nauki o pokoju i rozwoju... Znak zodiaku urodzonych 🎁 10 listopada to Skorpion. Imieniny obchodzili: Andrzej, Anian, Demetriusz, Florencja, Just, Lena, Leon, Leona, Ludomir, Monitor, Nela, Nimfa, Prubus, Stefan, Tryfena, Uniebog, Unieboż.

Wcześniej już wysłaliśmy zawiadowcę by powiadomił wszystkich. Dodarliśmy do pałacu. Kiedy siadliśmy z koni, dodarło do mnie po co tu przyjechałam. Że mam patryjotycznom misję i zamierzam ją wypełnić. Wielki Książę wziął mnie na swoje silne, męskie ramiona i przeniósł całą drogę do sali tronowej.;

-Wielki Książę, przestań mnie nieść. -Powiedziałam.

-Wielka Księżno, nie. -Powiedział do mnie Faris.

-Wielki Książę, przestań mnie nieść. -Powiedziałam.

-Ale to mój obowiązek by przenieść pannę młodą przez próg. Poza tym trzymanie najpiękniejszej kobiety na świecie w swoich ramionach to przyjemność, a Władcy się nie odmawia przyjemności. -Powiedział zdecydowanym głosem Faris.

-Ja mu zazdroszczę że ją niesie. -Skometował Jan. A ktoś ze świty Farisa (nie wiem kto bo Faris mi zasłaniał wszystko sobą) mu przyklasnął.

-Najwspanialsza. Gdy wejdziemy do sali tronowej ktoś ze starszyzny, pewnie jakiś generał, przywita nas staroświecką powitajką.

-Jak staroświecką? A w ogóle mnie puść, przecież umiem chodzić.

-Ja to wiem że umiesz chodzić, ale władcy się nie odmawia. A ja chcę abyś szła. Taką przypominajką która była już z dwa tysiące lat temu, tylko że uwspółcześnioną.

-Ale teko nie było w...

-Milcz... jest trochę rasistowska...

-A dlatego...

-Tak, kochanie... -Weszliśmy do sali tronowej. Wszyscy już czekali na kolanach. Poza Wielką Księżną Matką która czekając stała z pochyloną głową przy swoim tronie.

-Wielki Książę, Wielka Księżna posłuchacie mowy rytualnej, niezmienna jest od setek lat, która ma lat z dwa tysiące.

Współcześni mu ludzie oraz historia ocenia Władców tylko według tego, jakie osiągnęli cele. Dzieli ich na słabych oraz nieudolnych, choć być może byli dobrotliwi i pełni cnoty. Wyróżnia potężnych i silnych zwanych wielkimi czy groźnymi, choć może swoją wielkość osiągali przez zdradę, wiarołomstwo, niezliczone zbrodnie i okrutne wojny. Dla ludzi i historii liczy się tylko wielki cel, przymyka oczy na środki, które doprowadziły do niego. Wywyższa zwycięzców, gardzi pokonanymi. Wielki Książę nie bój się wojny, nie bój się podbijać i mordować obce ludy. Niech twoi wrogowie padną ci do stóp, płacząc i błagając o wybaczenie i życie. A ty jeszcze więcej zdobywaj i morduj. Gdy chodzi o władcą obrzuć poczucie sumienia. Ponieważ nie można panować i być bez winny. Dlatego bądź wielkim władcą, a twoja żona niech się stanie twoim oparciem... pierwszym i jedynym oparciem... w zwłaszcza w komnacie... by rodzić kolejnych władców oraz przedłużać twoją o Jedyny Władco dynastię...

Ty kobieto; która dochodzi do Haremu Władcy, stajesz się częścią najważniejszej instytucji obsługujących Władcę, a twoje łono i piersi przyszłością i własnością dynastii; pamiętaj że Władca stoi ponad prawem, za nic nie musi przepraszać, jedynie może jeśli mu się zechcę, a nie musi mieć takiej zachcianki; pamiętaj również że Władca czegoś chcę, to żąda to tak będzie i tak się stanie.

Nie zależnie od tego kim jesteś, z jakiego jesteś domu, Władca i poczęte z nim małżeńskim łożu dzieci będą dla ciebie najważniejsze. Jeśli nienawidzisz Wielkiego Księcia musisz go od-nienawidzić, pokochać i urodzić mu dzieci które będziesz kochać.

-Powiedział Generał Wojska (prywatnie Ojciec Jana) już starą formę przywitania ledwo poślubionej przez Wielkiego Księcia małżonki. Te ostanie słowa brzmiały z jego słów dziwnie? Kto wybrał akurta jego? Przecież co o matczynej miłości może mówić ktoś kogo kobieta uciekła zostawiając mu na wychowanie dziecko. Przecież nie kochała ich potomstwa.

-Witajcie oto moja małżonka!!! -Powiedział Wielki Książę, w ciąż trzymając mnie w ramionach.- Od dziś ona jest tu panią!!! -Dodał Wielki Książę.

-Witajcie!!! -Przywitałam się zawstydzona. Nie swą osobą. Bo czemu miałabym być nią zawstydzona? Tylko tym że Książę wciąż trzymał w swoich rękach.

-Macie szczęście że będzie nam panowała taka Wielka Księżna!!! -Powiedział Wielki Książę, idąc w stronę swojej matki.

-Wielka Księżno, dzień dobry!!! -Powiedziałam do swojej teściowej.

-Wielka Księżno, Królewno, dzień dobry!!! -Odpowiedziała moja teściowa.- Jak tam twój Ojciec, Król Bezprymii i Pan Nad Rzecza? -Dodała pytanie.

-Bardzo dobrze. Wielka Księżno, a jak tam twój wielki brat? -Zapytałam.

-Dzięki Bogu, bardzo dobrze. -Powiedziała moja teściowa.

-Wielki Książę, Najwyższy Książę, synu; każdy wie że się cieszysz z takiej ślicznotki i z takiego sojuszu politycznego; ale puść już Wielką Księżną. -Powiedziała Wielka Księżna Matka.

-Nie puszczę. -Powiedział uparty Władca.

-Wielka Książno, ja już mu mówiłam, lecz jest uparty. -Powiedziałam do swojej teściowej.

-Nie wypada abyś trzymał ją tyle na rękach, zwłaszcza jeśli ona nie chcę tego. -Powiedziała Wielka Księżna, a moja teściowa.

-A kto mi zabroni? Kto powiedział że władca nie może chwalić się ludziom swoją kobietą, trzymając ja w swoich ramionach. -Powiedział.

-Ale. -Protestowałam razem z teściową.

-Jestem Władcą i ja decyduje. -Powiedział.

-Jednakże Wielka Księżna, Królewna... -Powiedziała teściowa.

-Ja decyduje. -Powiedział Faris, przerywając to co chciała powiedzieć.

-A może twoja małżonka chciałaby usiąść na swoim tronie. -Powiedziała moja teściowa.

-No dobrze. -Zaniósł mnie do mojego tronu, który stał po prawej stronie tronu Wielkiego Księcia, był mniejszy niż Wielkiego Księcia, lecz siedziska były na równi. Był takich samych wymiarów jak tron Wielkiej Księżnej Matki. Wypuścił mnie ze swoich rąk. Usiadłam, on na swoim.

-I jak się siedzi? -Zapytał mrugając do mnie.

-Bardzo dobrze. -Powiedziałam w jego stronę. Następnie głową rozejrzałam się po sali. Było tam wielu ludzi.


***


W olbrzymiej sali balowej, na uroczystej uczcie. Okryte białym obrusem stały długie stoły które były obwito okryte jedzeniem i napojami wszelkiego rodzaju. Każdy miał co wybierać. Każdy też mógł słuchać muzyki. Wydawało mi się że najbardziej słuchała ją moja dwórka Mścichna, która z pewnością zaraz będzie chciała się nauczyć niektórych melodli. Widziałam że nie tylko Edwin patrzy się na Weronikę, patrzał na nią również jakiś inny rycerz, najprawdopodobniej biedniejszy od Edwina, bo stój jego nie był wybitnie drogi a i siedział daleko od stołu wielkoksiążęcego. Wiedziałam że i Nina ma adoratora bo pewien siedzący obok nowego adratora Weroniki nie odrywał od niej wzroku. Wiedziałam że te miłości nigdy się nie spełnią, bo te dziewczyny pochodzą z bardziej bogatych rodzin niż oni ale nie dało się ukryć fascynacji tych młodych mężczyzn.;

-Kochanie, masz. I służ mi swoją miłością.-Powiedział lakolicznie Faris podając mi fioletową chustę. Wyobrażałam sobie że będzie to wyglądało to bardziej dostojnie ale trudno.

-Długie, długie, naprawdę długie lata Książę na białym koniu spędził na poszukiwaniach swej Królewny. Długie, długie, naprawdę długie lata czekała Królewna na Księcia na białym koniu. I na koniec się spotkali. I wreszcie wszyscy byli szczęśliwi. A najbardziej konie. -Zażartował Jan.


Dwie a może trzy godziny ⏲⏲ / ⏲⏲⏲ później, gdy zostaliśmy sami. Bo siedziliśmy z Farisem, Janem, Edwinem, Siemmiłem i David przy wielkoksiążęcym stole ale on był oddalony od bawiących się. Moja teściowa odeszła od stołu i rozmawiała z kapłanami.

-Urodzenie dziecka seryjnego mordercy może być trudne. -Zaśmiał się Jan.

-Oj tam. -Powiedziałam.

-Wielki Książę, a w ogóle czemu lubisz mordować? -Zażartował Edwin.

-No właśnie. -Zażartował David.



-Nie odciąłem się od swojej przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Nie zamieniłbym osoby, którą jestem, lub tego co zrobiłem i ludzi których znałem, na cokolwiek innego. Owszem, myślę czasem o tych brutalnych zbrodniach. Lecz jest to raczej przyjemna podróż, gdy jedżąc miedzy urzędami czy świątynami w sprawach państwowych i wspominasz. Wydaje mi się że seryjni mordercy nie zapominają o zbrodniach które dokonali, oni przeżywają je w wyobraźniach każdego dnia. Więc nie jestem wyjątkiem. Zwyczajnie lubię zabijać. To moja wilka pasja, bo to zabawniejsze niż polowanie w lesie na dzikie zwierzęta, ponieważ człowiek jest najważniejszy i najniebezpieczniejszym ze wszystkich zwierząt. Czy społeczeństwo jako ogół zauważy brak jednej, dwóch czy trzech osób spośród miliardów ludzi w tym kraju? Chciałem, chcę i z pewnością chciałbym w przyszłości zabijać. Chciałem, chcę i z pewnością chciałbym w przyszłości być panem życia lub śmierci.

Zabiłem kiedyś takiego niewolnika. -Wskazał na wymiary ewidetnie sięgał mu ponad głowę z dwa razy, a jego waga musiała być podobna do wagi Farisa.- Dźgałem go aż w bólach upadł na zimną podłogę. Wtedy dźgnęłam go ponownie. Nie pamiętam, a może straciłem rachubę ile razy go dźgałem, dawało mi to najprzyjemną przyjemność. Wciąż w bólach błagał o darowanie życia, o litość i miałem już dość słuchania tego, więc zadźgałem go na śmierć. Nie czułem wówczas zupełnie nic. Nic. Nic. Nic. Nic. Nic. Poza przyjemnością mordowania. Albo jak zabiłem tego trzynastoletniego niewolnika czternastoma ciosami siekierą w głowę. Nigdy wcześniej tak się nie nabrudziło z jednego ciała. Ze świata, uszło życie, jak z ludzi, których zamorowałem. Nie mam w tym seksualnego dreszczyku, coś takiego przeżywam gdy robię sobie dobrze ręką myśląc o Królewnie, albo jak uprawiam seks z Królewną. To nie jest tak że ją chciałbym zabić. Nie jestem nekrofilem. Pragnę ją żywą. Wielu myśli że jeśli dopuszczam się morderstw to robię to z powodu seksualnego, ale ja tak nie robię. Ani do mordowania, ani do tych zwłok nie czuje seksualnego pociągu. Wiem że dla wielu seryjnych morderców to jedno i to samo ale ja to oddzielam. Są pewne wyraziste granicę.

Seks to seks. Zabijanie to zabijanie.

Seryjni mordercy mordują bez końca, dopóki sami nie zginą. Nie ma szans na utrzymanie mnie przy życiu, bo dalej będę napawać się ludzką śmiercią. Gdy to odstawię mój organizm daje sygnały odstawienia tej używki. Urodziłem się z tkwiącym wewnątrz mnie demonie. Nie mogę nic poradzić na fakt, że jestem "seryjniakiem'', tak jak poeta lub pisarz nie może nic poradzić na nachodzącą go wenę twórczą. Tylko że oni powołują do życia, a ja je odbieram. Niektórzy poeci czy pisarze nie mają czasem weny, a ja mam ciągle.

Potencjalny zabójca jest w każdym człowieku, w każdym istnieniu ludzkim. Był nawet w tych których zamordowałem, w niektórych urósł. Warto go w sobie uszanować oraz uznać, ponieważ czasem ten właśnie morderca może uratować nam życie. Wszyscy wojownicy mają siłę, by zamordować, pozbawić życie, lecz większość wojowników jest zbyt przerażona, by użyć tej siły poza bitwą wojenną. Ci, którzy mają tą siłę poza bitwą, stają się seryjnymi mordercami. Z resztą przy mnie też jesteście nimi. -Powiedział wskazując ręką na swoich przyjaciół. Przypomniała mi się sytuacja z stajni.- Jan jak jest? Czy w każdym fanatyku tkwi morderca? Zabijając, stajesz się mordercą. Potem żyjesz bez jakiejkolwiek świadomości istnienia ludzkiej społeczności i ludzkich wartości. W całym kraju są ludzie tacy jak ja, którzy wstają z łóżka, by niszczyć ludziom życie.

-Kiedy to mówił nie wiem dlaczego choć oburzał mnie ten okrutny czyn to moja kobiecość podnieciła się, chciałam mieć jego przyrodzenie w swojej kobiecości. Połączyć się w jego ramionach. Powoli przechodziło mi po myśl że ma najlepsze geny. Ale jak najlepsze? Przecież to brutalny mężczyzna, który bez żadnego wyższego celu morduje. Boże Hybistofilka ze mnie. Ale fajnie by było z nim być w jednym łożu. Wzięłam w prawą dłoń fioletową chustę, którą wcześniej trzymałam w kieszeni sukni, "tak Wielki Książę jest mój" pomyślałam.


-Fajny monolog. -Lakonicznie skwitował Edwin.

-Najidealniejsza, najwspanialsza, najlepsza, najukochańsza, czujesz do mnie pragnienie? -Zapytał mnie szeptem do uszka Wielki Książę.

-Tak. -Powiedziałam, podając mu filetową chustę.



Chwilę później byliśmy już w jego jednej z licznych komnat. Stało tam białe łóżko pokryte biało-granatową pościelą, na rogu łóżka wisiały różowe kajdanki. Mój wzrok przykuły poduszki. Były takie piękne. Ta granatowa to może nie ale te białe... Takie śliczne... Były białe drzwi na balkon. Stały również białe meble. Ewidetnie tą komnatę lubił Faris.

-Chcę tu, jestem zły że nie ma zasłon ale nikt nie widzi. A jak widzi to niech mi zazdrości że jestem tu sam na sam z najpiękniejszą córką królewską na świecie.

-Czy możemy pójść na balkon? -Zapytałam.

-Dobrze, w sumie to na taras. -Powiedział Faris, po czym otworzył drzwi. Weszliśmy na balkon.

-Pięknie tu. -Powiedziałam.

-Ty jesteś najpiękniejsza. -Powiedział, po czym popchnął mnie z powrotem do komnaty.

-Ty mój morderco. -Powiedziałam na jego łóżko.

-Jeśli umawiasz się z seryjnym mordercą, ten już w komacie poinformuje cię -aczkolwiek nie wprost- o swoich dzikich zamiarach. Nie zawsze chodzi o mordowanie czasem po prostu o seks. Trzeba chwytać dni. A ty, jako osoba szczerze nim zainteresowana, po prostu z uśmiechem kiwniesz głową i natychmiast o wszystkim zapomnisz. -Powiedział Wielki Książę.

-Jakich dzikich zamiarach? -Zapytałam.

-Jestem straszliwym potworem, który, mieszkając wraz z żoną w mrocznej i wilgotniej jaskini w odludnym miejscu, żyjący z mordu i kanibalizu. Ów straszny piekielny potępieniec -pół bestia, pół człowiek- wciąż przebywa na wolności i grasuje po naszym świecie. Ohydne, nieludzkie zło, śmiertelnie niebezpieczna przebiegłość, nienasycona żądza krwi - oto cechy charakteryzujące szalonego zabójcę, te cechy moją moje plemniki by skonstruować kolejnego potwora, mojego następcę. -Leżałam na boku, twarzą do Farisa a ten głaskał moje ciało. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje, ale to na pewno coś złego. Mówił tak zaciekle o zbrodniach, a ja chciałam być jego i chciałam aby był mój. Seryjny zbrodniasz nie postrzega drugiego człowieka w kategoriach żywej oraz czującej istoty ludzkiej, lecz czegoś w rodzaju przedmiotu, który może dowolnie przesuwać na swojej wyimaginowanej szachownicy życia albo go z niej, po prostu, wyrzucić. A ja chciałam mieć jego przyrodzenie w swojej cipce.

-Moje życie, to wszystko, co mam. Ofiaruje ci je, mój najdroższy. -Powiedziałam do Wielkiego Księcia Farisa.

-Zawsze będziemy w sobie zakochani.. To, że dane było cię poznać i się z tobą ożenić, było najcudowniejszą rzeczą w moim życiu. Nasza miłość jest czymś wyjątkowym. A więc, kochanie, dotrzymaj swoich obietnic. Wiesz, o co mi chodzi. -Powiedział okropny typ.

-Popatrz na to... założę się, że chciałbyś coś tam włożyć. -Powiedziałam do Farisa.

-Szykuje się na ciebie. Połóż się wygodnie na poduszkach tyłkiem do góry a twarzą do dołu.- Gdy byłam w tej pozycji, poczułam jak polewa mnie jakimś płynem, chyba olejkiem do ciała. Następnie zaczyna masować moje ramiona i plecy. Jest mi tak niezwykle przyjemnie.

-Kocham cię, moja Wielka Księżno.

-Wielki Książę, ja też cię kocham. -Jego skupienie zaczyna dochodzić do centrum mojego odbytu. Siada na mnie. Powoli zaczynam czuć że coś jest w moim odbycie. Wyszedł. Usiadł na mnie i znowu powoli zaczął się wkładać do mojego odbytu. Czuję, że jestem w innym wszechświecie i jedną rzeczą, która tam wychodzi, jest on oraz ja, i wszystkie te intensywne doznania. Kiedy jestem twarzą w dół, rozciągając mój tyłek, słyszał jak oddycha i wydał niskie odgłosy. Pchał w ciąż dalej, dalej, i dalej. Był coraz bardzo nie ostrożny, a każde pchnięcie stało się głębsze oraz mocniejsze. Czułam jak wystrzeliwał swój gorący, kremowy płyn tak daleko w mój odbyt. Doznałam przyjemności. Pozostał w mnie jeszcze przez minutę. W końcu wyszedł.

-Ufff... jak dobrze... -Oddechnełam z ulgą.

-Ja chcę więcej. -Pomacał moją dziurkę ręką, palcami poszerzył, przytknął równo kutasa, popchnął i uderzył. Rozwarły się podwoje i wjechał kutas w pizdę, jak nóż wjeżdża w masło. Ręce pod pupką włożył i mocno je złączył. Dymał, rąbał, chędożył, aż nareszcie skończył.

-Moją zbrodnią jest miłość. Ofiara pokazuje, gdzie zadać cios, by nie zostawić śladu, i z przywiązania prosi o więcej. Nie ucieka przed mordercą. Tęskni i spodziewa się, iż jej ciału nie odpuści aż do śmierci. -Powiedziałam.

-Najcudowniejsza, kocham cię. Najlepsza, jesteś mą jedyną. -Powiedział Faris.

-Na pewno? -Zapytałam.

-Co na pewno? -Zapytał.

-Obie z tych rzeczy? -Zapytałam.

-Tak. Jesteś najcudowniejszą osobą którą kocham. I jesteś jedyną osobą która mnie podnieca. -Powiedział Faris.

-Miło mi to słyszeć. -Powiedziałam.

-Dobranoc, najlepszo kobieto na świecie! -Powiedział Faris.

-Dobranoc! -Powiedziałam.


Część dalsza nastąpi...

Czytelniku zostaw komentarz!!!

Twoja opinia jest dla nas drogowskazem!!!

Zagłosuj w konkursie na najlepszy tekst na stronie w 2020!!

Comentarios


KONTAKT

Thanks for submitting! Dziękujemy za kontakt!

© 2020 by NoeliaKsiazek. Wykonano w Wix.com

                                               Proudly created with Wix.com

  • Facebook Social Ikona
  • Facebook Social Ikona
  • Instagram
  • Twitter Ikona społeczna
bottom of page