Jabłko Królewskie #24
- Noelia Martyna Rozinkiewicz
- 9 lis 2020
- 5 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 22 lis 2020
Darmowe Opowiadanie, +16 lat,
odcinek zawiera treści które mogą być nieodpowiednie dla dzieci.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Tego dnia był 📅 poniedziałek 9 listopada czyli 314 dzień roku należący do 46 tygodnia roku. Do końca roku zostało raptem 52 dni, a do końca astronomicznej jesieni pozostało 41 dni. Dzień trwał 9 godzin i 7 minut, był krótszy od najdłuższego o 7 godzin i 39 minut, i dłuższy od najkrótszego o 1 godzinę i 25 minut.
Tego dnia był światowy dzień sierot, dzień wynalazcy i świtowy dzień gry wstępnej... Znak zodiaku urodzonych 🍰 9 listopada to Skorpion. Imieniny obchodzili: Teodor, Ursyn, Aleksander, Joanna, Elżbieta, Lilla, Ludwik, Genowefa, Bogdan, Gorzysław, Dziwigor, Agrypin, Nestor, Orestes, Ścibor, Świecław, Benignus, Benigny.
Jechałam na Iskrze- mojej klaczy którą dostałam w prezencie od Wielkiego Księcia, kiedy byłam jego narzeczoną. A Faris na bracie Iskry- Iskrze. Pamiętam jak dostałam moja klacz, Janosik mi ją podarował w imieniu Wielkiego Księcia. Było to drugiego dnia, podczas drugiego popytu Wielkiego Księcia w Bezprymii.;
-Gdyby wojska wyruszyły już na wiosnę? -Zapytał Faris.
-Zła wiadomość jest taka, że czas leci. Dobra wiadomość jest taka, że to ty Wielki Książę jesteś pilotem. -Powiedział Jan.
-Ciebie Jan nie pytam. -Powiedział stanowczym głosem Faris.
-Czas jest wszystkim, co masz... i pewnego dnia może się okazać, że masz go mniej niż sądzisz... Podejmij ryzyko. Jeśli wygrasz, będziesz szczęśliwy. Jeśli przegrasz, będziesz mądry. -Powiedziałam.
-Wiosną wszystko można zacząć od nowa, nieważne co było. Myślicie że już na wiosnę będzie ciepło? -Zapytał Faris.
-Kiedy zima w listopadzie, jeszcze w kwietniu zimno się kładzie. -Powiedziała Nina.
-Ciepło jest. -Powiedział Faris.
-Czyli będzie ciepło. -Powiedziałam.
-Wielki Książę, komu wyznaczysz na władzę w stolicy, gdy ty będziesz na wojnie? -Zapytał Edwin.
-Mam już swoją koncepcje. Ale wysłucham waszych. -Powiedział Faris.
-Istnieje bardzo wiele uczuć: miłość, nienawiść, podekscytowanie, radość, zakłopotanie, strach, agresja, skrucha, pożądanie, wstyd, żal... I każde z nich czujemy do ukochanej osoby. I ty czujesz je wszystkie. -Powiedział Jan.
-Jan nie wtrącaj się bo kobieta to kobieta i nie ma prawa do rządów. To co na zachodzie by przeszło, to na wschodzie nie ma racji bytu. -Powiedział Faris.
-Wielki Książę. Ja ci sugeruje Wielką Księżną albo Wielką Księżną Matkę jako twoją prawą rękę. -Powiedział Jan.
-Moja żona jest młoda i niedoświadczona. Moja matka to nie Królowa Bezprymii. Ponad to kobiety!!! -Powiedział Faris.
-Wielki Książę. W życiu nie chodzi o posiadanie samych dobrych kart; lecz o umiejętne granie tymi które już masz w ręku. A masz w ręku wybitne kobiety. Każdy Władca chciałby je mieć, chociaż jedną. Król Bezprymii i Pani Własna Nad Rzecza dał ci wielki prezent. -Powiedział Jan.
-Na reszcie jutro dotrzemy do mojego pałacu. -Powiedział Faris.
-Tak. -Powiedział Jan.
-Matka będzie zła że to tak długo trwało. -Roześmiał się Faris.- I twój Pan Janie też.
-Wielki Książę, ale ja już jestem wyzwoleńcem. -Powiedział cicho wyzwoleniec.- To raczej ojciec.
-No dobrze były Pan. -Śmiał się Faris.
-Wielki Książę jak możesz traktować tak Jana. -Zwróciałam uwagę Wielkiemu Księciu.
-Zamilcz, niewolnico. -Powiedział stanowczo mój właściciel.
***
-Wiesz, dlaczego najlepsi ludzie cierpią? Dlatego, że zawsze są do dyspozycji innych, gotowi pomóc i wesprzeć, nie prosząc o nic w zamian zaś tego nic docenia nikt. -Powiedział Jan.
-Nie jestem smutna. Nie tym razem to za którym tam razem. Kiedyś chciałabym być politykiem, teraz się całkiem zgłupiłam. -Powiedziałam.
-Wielki Książę Faris jest brzydki w sercu; ponieważ nie ma nic brzydszego jak niewdzięczny człowiek. -Powiedział Jan.
-Idź już, muszę się przygotować dla Wielkiego Księcia Farisa, dziedzic mu się należy. -Powiedziałam.
-Ha. jutrzejszy stosunek będzie ważniejszy uroczyście dostaniesz fioletową chustkę. -Powiedział.
-Wiem że to dla Farisa najważniejszy znak. -Powiedziałam.
-Znak miłości. -Powiedział Jan.
-Znak próby zrobienia dziedzica. -Powiedziałam.
-Nina, zrób wszystko co w twojej mocy aby upięknić swoją Panią. A tobie życzę wszystkiego najlepszego. -Wyszedł z namiotu Jan.
-Pani jesteś tak piękna że tobie nie ma co już upieknać. Gdybym tylko była mężczyzną, zaraz bym ciebie Wielkiemu Księciu zazdrościła. -Powiedział Nina.
-No nie jestem taka piękna, jak niektórzy mówią. -Powiedziałam.
-Wielka Książna, nie. -Powiedziała stanowczo Nina.
-Może trochę szminki? -Powiedziałam.
-Tak, by została Farisowi na ustach. -Zaśmiała się Nina.
-No dobrze to nie. -Powiedziałam.
-Nie właśnie się pomaluj, aby chłopaki mu zazdrościły. -Śmiała się Nina. W tym czasie do namiotu wszedły Mścichna i Aldona.
-Z czego się tak śmiejecie? -Zapytała Aldona.
-Z tego że jak Wielka Książna nałoży sobie śminkę na usta, to Farisowi jak jutro wstanie będą zazdrościć wszyscy męźczyni. -Śmiała się Nina. Dołączyła się do tego Mścichna.
-Tej kobiety to każdy. -Śmiała się Mścichna.
-No oprócz Edwina. -Zaśmiała się Aldona.
-On to będzie teraz zajęty tym aby Siemmił nie zabrał mu ukochanej. -Śmiała się Mścichna.
-Przestańcie. -Powiedziałam.- Nie jestem aż tak piękna. -Dodałam.
-Bo ty jedyna nie umiesz docenić swojej urody. -Powiedziała Nina.
-Tak. -Powiedziała jednocześnie Aldona i Mścichna.
-Przez piędziesiąt sekut nic nie mówimy, bo maluje usta. -Powiedziałam, po czym pomalowałam się szminką.
-Wielka Książno, to ja Jan mogę?!!! -Zapytał Janosik.
-Tak. -Powiedziałam.
-Gdzie Wiktoria? -Zbiegł Janosik do namiotu.
-Z Siemmiłem. -Powiedziała Mścichna.
-Nie pomylili ci się bracia? -Zapytał posiesznie Jan.
-Nie, na pewno z Siemmiłem. -Powiedziała Mścichna.
-Nie Edwinem? -Zapytał wystraszony Janosik.
-Nie z tego co widziałam to rozmawiała z Siemmiłem.
-Bogowie!!! -Wybiegł z namiotu.- Siemmił!!! Przecież on, ją...!!! -Słyszałyśmy jego ryki mimo że już był poza namiotem.
-Nie cierpliwie się o mojego księcia z bajki. Kimkolwiek jest-spóźnia się.
-Kobieta jest organizmem ultradoskonałym. Potrafi się regenerować po ekstremalnie ciężkich doświadczeniach. -Powiedział Faris wchodząc do namiotu. A dziewczyny skierowały się ku wyjścia i wyszły.
-Jesteś jedyną osobą na świecie, która może wykorzystać mój potencjał. -Powiedziałam do Farisa.
-Nie, ty i ja. -Powiedział Faris.
-Nie. -Powiedziałam.
-Ja tu jestem Władcą, ja tu mam rację. -Powiedział.- Z resztą małżeństwo to instytucja, w której jedna osoba ma zawsze rację, a druga to kobieta. -Dodał.
-Dziewczyny mówiły że jestem piękna. -Powiedziałam.
-Bo mają rację. -Powiedział Faris.
-Nie mają. -Powiedziałam.
-Mają rację, najsuperowa. -Powiedział Faris.
-Nie mają. -Powiedziałam.
-Mają rację, najpiękniejsza. -Powiedział.
-Nie mają. -Powiedziałam.
-Mają rację, najseksowniejsza. -Powiedział.
-Nie mają. -Powiedziałam.
-Mają rację, najseksowniejsza na całym świecie. -Powiedział.
-Wielki Książę! Kiedy zanosi się na małżeńską kłótnie, z twoją jedyną Wielką Księżną, zadaj sobie jedno, bardzo ważne pytanie: chcesz mieć rację czy być szczęśliwy, -Powiedziałam.
-No wolę być nieszczęśliwy. -Powiedział.
-Chcesz trochę mojej szminki? -Zapytałam Farisa.
-Z ciebie to tak. -Powiedział Faris.
Pocałowałam go namiętnie w usta. Powtórzyło się to kilkanaście razy. Tak by upewnić się że nikt nie będzie nam przeszkadzać. Rozebrałam Władcę, następnie siebie. Faris usiadł na łóżku. Usiadłam na wielkoksiążęcych kolanach, przodem do Władcy o którym mówi się że jest niedźwieciem, dla mnie to w tym momencie był bardziej misiem. Pocałował mnie w moje długie włosy. Następnie w pomalowane szminką usta. I znowu we włosy. Jego dłonie jeździły po moich plecach i pośladkach. Przysunęłam się do niego. Wprowadził sobie ręką swoje pręcie do pochwy i zaczęłam lekko poruszać miednicą. Dopasował się do moich ruchów. Trzymający mnie za tyłek Władca przysuwał mnie do siebie i oddalał, przy czym zaczął ciężko oddychać. Zmieniliśmy pozycję. Wielki Książę Faris położył się na łóżku, penisem do góry, a ja przykucnęłam nad nim. Pręcie dotykały mojej kobiecości. On powiedział kochanej kobiecości. Zaczęłam powoli się obniżać, aż w końcu usiadłam na nim do końca. Podnosiłam się i opadałam, dłońmi jeżdżąc po umięśnionej klacie mojego ukochanego małżonka. On gładził mi biodra, uda oraz piersi. Przyśpieszyłam tempo, teraz skakałam już po nim niczym jeździec na koniu. Wielki Książę Faris trzymał moje piersi, później masował, aż w końcu położył mnie tak by mógł ssać, ssać, ssać... Ahh... Ahh... Ahh... Doszliśmy do sedna aktu. Wyginałam się cała a moje ciało przeszywały dreszcze.
-Kocham cię, teraz to już to wiem. -Powiedział Faris do mnie.
-Każdego ranka chcę budzić się przy tobie. -Powiedziałam. Szybko po tym zasneliśmy.
Część dalsza nastąpi...
Czytelniku zostaw komentarz!!!
Twoja opinia jest dla nas drogowskazem!!!
Zagłosuj w konkursie na najlepszy tekst na stronie w 2020!!












Komentarze