Jabłko Królewskie #1
- Noelia Martyna Rozinkiewicz
- 17 paź 2020
- 20 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 22 lis 2020
Darmowe Opowiadanie, +16 lat,
odcinek zawiera treści które mogą być nieodpowiednie dla dzieci.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Królewski zespół muzyczny stojący w dużej sali grał bardzo wesołą muzykę. Cymbalistki ciemnowłosa Mścichna, rudowłosa Maria oraz blondwłosa Jana grały wesołą muzykę. Harfistki siostry- Anna, Zuzanna, Maria, Kinga, Kunegunda i ich koleżanka z zespołu zagraniczna Mahidevran dawały wszystko z siebie. Nastoletni muzyk Jan grał na piszczałce stroikowej. Towarzyszyli im mężczyźni o imionach: Jan, Radosław, Radomił, Jarosław, Mirosław, Stefan i Mikołaj grający na skrzypcach. Dla niskiej, ciemnowłosej i brązowookiej cymbalistki Mścichny był to jeden z ostatnich koncertów oraz dni tym pałacu, pojedzie ze mną, będzie mi towarzyszyła w nowym pałacu, na nowych ziemiach, w Ağırbaşlıkim Kraju. Będzie nie tylko harfistką, śpiewaczką, tancerką ale i przede wszystkim nauczycielką sztuki- w tym przypadku muzyki i tańca. To zaszczyt nauczycielka sztuki jest osoba która jest częścią świty Królowej. Dziwna tradycja.
Siedziałam z rodziną na tronach oraz ozdobnych krzesłach. Król, prywatnie mój Tata siedział tronie na środku. Królowa, moja Mama siedziała na mniejszym tronie postawionym po prawej stronie Króla. Królewicz, mój starszy Brat siedział na ozdobnym i wygodnym krześle postawionym w pewniej odległości od tronów po ich lewej stronie. Ja Królewna z niecierpliwością czekałam na nie uchronne spotkanie siedząc na ozdobnym oczywiście wygodnym krześle po lewej stronie brata.
Moje dworki a zarazem moje przyjaciółki- ciemnoblądwłosa Nina, czarnowłosa Aldona i czarnowłosa Weronika stały zasłuchane muzyką w centrum sali. Wróciłam na nie mój zdenerwowany oraz ze stresowany wzrok. Jakbym szukała w nich jakiegoś odstresora, jakby były lekiem na całe zło. Nie myślałam wówczas o fakcie że one też się stresują, że widząc ten wzrok czuły się jeszcze gorzej. Ich praca zmuszała je do przeprowadzki do obcego miasta, obcego kraju, z obcym językiem i nawet z obcą kulturą!!! Język Ağırbaşlıego Kraju co prawda miały w szkołach lecz musiały się go znowu uczyć. Aldona miała dobry kontakt z ludźmi z Ağırbaşlıego Kraju ale było to lata temu i z pewnością zdążyła zapomnieć wiele wyrażeń. Pewnie w Ağırbaşlım Kraju okażę się że język i tak mało znają, że nie umieją rozmawiać na wiele tematów. Z resztą ja też. Pewnie nie jeden raz zatnę się lub powiem coś bez sensu. Oby tylko się nie upokorzyć. Oby nie upokorzyć rozmówcy. W czasach szkolnych moją kulą u nogi była matematyka oraz języki obce. A te drugie Królewnie są bardzo potrzebne. Myślę że każdemu.
W końcu zapowiedziano jego. Wstałam, następnie moja rodzina. Dworzanie odsuwali się ze środka. Moje dworki- Nina, Aldona i Weronika odsuwając się ze środka jednocześnie pokłoniły się. Środkiem sali pewnym krokiem zmierzali w naszą stronę Wielki Książę - mój narzeczony, dwóch żołnierzy, doradcy w tym ci których już w dzieciństwie poznałam a za nimi dziesięciu zbrojnych. Po dwóch z każdej ze stron. Książę uklęknął na jedno kolano. W pewnym momencie mój brat mnie zasłonił. Czemu Królewicz musiał tu stać? Przysłania mi przyszłego męża.;
-Witaj w stolicy mojego państwa Książę, Zięciu.
-Witaj. -Powiedziałam, przesuwając się w prawo.
-Wielki Królu, jeśli pozwolisz to wywiozę coś cennego z tąd... twoją najmłodszą córkę jako żonę.- Załamałam się jego słowami, jak to wymawiał... to nie był przyjemny głos albo chociaż próba poderwania mnie... tylko groźba!!! Tak zdecydowania mówił głosem grożącym!!! Moje ciało zrobiło krok w przód.
-Jeśli ją poślubisz to pozwolę.- Próbował załagodzić sytuację mój ojciec.
-Oczywiście, kto by takiego skarbu mieć nie chciał dla siebie.-
Nie byłam wstanie na niego patrzeć.
Ten dumny oraz barbarzyński ton głosu mojego przyszłego męża
sprawiał tylko że
potwierdzał że pomyślałam jak bardzo się zmienił,
jak traktuje zachodnią cywilizację jako gorszą,
jak najchętniej wziął by mnie jako niewolnicę,
po zdobyciu mojego państwa i po zniszczeniu mojej cywilizacji.
-Powiem ci nie tylko jako ojciec ale przede wszystkim jako wielki, doświadczony w zarządzaniu Król Królestwa Bezprymia, Pan Iure uxoris* Nad Rzecza nie znajdziesz nigdzie tak dobrej dla twojego państwa Ağırbaşlıego Kraju Wielkiej Księżnej.
-I żony. -Dodał jeden mężczyzna ze książęcej świty.
-Racja. -Powiedział Wielki Książę Ağırbaşlıego Kraju.
-Nie zgrzeszysz myślą, uczynkiem i polityką przeciw niej? Wierny będziesz? Obietnic dotrzymasz?- Zapytała Królowa, Pani Własna Nad Rzecza.
-Jestem, byłem i będę wierny, macie wspaniałą córkę o wyglądzie anioła. Będę... No chyba że wojna i polityka, a zwłaszcza wojna to kochani. -Powiedział nadal tym złowrogim tonem głosu.
-Z kim tak wojować zamierzasz, Wielki Księciu?- Zapytał Król.
-Z każdym, poza waszymi Królewskimi i Książęcymi mościami, kto przeciw niej lub dzieciom które urodzi zgrzeszy. Będę robić to by najlepszy byt jej i jej dzieciom zapewnić. -Mowa niby przeciętna ale znowu powiedział to tym złowrogim głosem.
-Byle nie z naszymi sojusznikami. -Powiedział Król.
-W życiu tego bym nie uczynił. Wasi przyjaciele, to moi przyjaciele. -Wielki Książę powiedział tonem nie pasującym do sytuacji.
-Mam taką nadzieję. -Rzekł mój Ojciec.
-Poprowadzisz mnie do miejsca najdroższego twemu sercu.- Nareszcie powiedział normalnym tonem. Przyjrzałam się jego wyraźnie zarysowanej twarzy, jego szerokim i umięśnionym ramionom prawie nic się nie zmienił tylko trochę podrósł, wypiękniał. Nie widziałam go 5 lat czyli od szesnastego roku życia. Wówczas jego chłopięca uroda już przeminęła a pojawiła się męska.
-To może do naszej kochanej szkoły Collegium Zespołu Szkół Ogólnokształcących i Profilowanych Lycée Étudier École d'apprentissage. -Powiedziałam robiąc kilka mikrokroków do przodu.
-Czytasz mi w myślach, Królewno. -Podeszłam do niego, wstał z kolan i nasze dłonie splotły się.
*Iure uxoris- termin używany w sytuacji, gdy mąż królowej, księżnej, hrabiny, pani terytorium itp. otrzymywał tron oraz władzę danego terytorium z faktu bycia mężem dziedziczki korony. Szlachcic panujący iure uxoris był oficjalnie władcą równoprawnym ze swoją małżonką i przysługiwała mu równoważna pozycja w terytorium.
***
Na dziecińcu szkoły Lycée Étudier École d'apprentissage mijaliśmy ludzi. Zewnątrz główny budynek szkoły był najbardziej ozdobny, niektórzy mówili że jest piękny ale mi się aż tak bardzo nie podobał. Ściany budynku szkoły były pomalowane na czerwono jednak trochę już ich barwę wyblakł czas. Ogród przed instytutem był bardzo duży. Wiosną kwitło w nim dużo roślin. Zaś jesienią czyli porą roku o której opowiadam było to naprawdę kolorowe miejsce.
W ogrodzie była jakaś około trzydziestoosobowa grupa uczniów pod opieką Pani Nauczycielki od Matematyki, Pani Nauczycielki od Nauki na Guwernantkę, kilku niań oraz kilku ochroniarzy. Nie licząc tu świt poszczególnych uczniów. Wcześniej wspomniane nauczycielki nigdy mnie ani Wielkiego Księcia Farisa nie uczyły. Tym bardziej że jako przyszła para władców naukę na guwernantki nie mieliśmy. Mieliśmy za to przedmioty których przyszłe guwernantki nigdy nie miały. Kiedy ludzie ci nas zobaczyli od razu się nam pokłonili. Nie wiem kto z przymusu a kto z szacunku się kłania ale ok. Patrzeliśmy na nich. Podeszła do nas Nauczycielka od Matematyki.;
-Wielki Książę, Królewno. -Pokłoniła się po raz drugi.
-Dzień dobry. -Powiedziałam z Księciem.- Miłego dnia.-Dodałam.
-Dzień dobry. -Powiedziała wykształcona, niska, jasnowłosa i niebieskooka kobieta.- Czyli już przyjechałeś Wielki Książę? -Dodała.
-Tak, dziś. -Opowiedział mój Książę.
-Boże jak ten czas mija, kiedyś Królewna była w wieku tej -wskazała głową- bawiącej się liśćmi dziewczynki a teraz już za mąż wychodzi.
-Mogłem się wcześniej postarać, -zażartował władca- ale w umowie między naszymi ojcami było zapisany wiek 23 lat, a ja i tak żenię się kiedy mam 21 lat. Moja wybranka też.
-21 lat?- Zapytała zdziwiona niewiasta.
-Tak. -Powiedziałam.
-Szanowna paro książęco. Czy mogę dostąpić zaszczytu złożenia waszym książęcym mością życzeń ślubnych?
-Tak, bardzo tego pragnę. -Powiedziałam.
-Nie mam nic przeciwko. -Powiedział Władca Ağırbaşlıego Kraju.
-
Niech droga Waszego małżeństwa oraz panowania, miłością, szacunkiem i szczęściem będzie usłana. Zaś szczebiot dziecięcych głosików, umila Wam życie od rana. Niech wspólnego zrozumienia, nigdy nie ubywa, zaś przybywa. Jedną myślą żyjcie wzajemnie oraz uczuciem jednym żyjcie, a ten świat nie ziemią zwijcie, lecz cudnym szczęścia rajem.
-Powiedziała Matematyczka.
-Nie dziękujemy by najlepsze z życzeń się spełniło. Bo jeśli podziękujemy dobre życzenie nam się nie spełni. -Powiedział Władca.
-Dobrze. -Powiedziała Matematyczka. Zaczęła iść w naszą stronę dziewczynka, która wcześniej bawiła się liśćmi.
-
Droga Paro Władców. Przez długie lata wspólnego życia w małżeństwie bądźcie ze sobą złączeni jak gałązka z pniem, z którego wyrasta, a mimo trudności życiowych niech Was mech zniechęcenia nigdy nie obrasta.
- Powiedziała bardzo mądrze jak na swój wiek dziewczynka.
-Bardzo mądre życzenia. -Powiedziałam.- Niech dobro płynące z nich się spełni.
-Spełni się. -Pewnie powiedziało dziecko.
-A jak masz na imię? -Zapytałam.
-Małgosia, Królewno.
-Aha.- Odeszliśmy od nich. Szliśmy kawałek. Naglę zobaczyłam jak mój narzeczony kiwa głową w stronę drzewa. -Chcesz tam iść?- Na fakt że nie dość że milczał to jeszcze stał w miejscu, pomyślałabym że modli się do jednej z jego licznych bogiń lub/i bogów, gdyby jednak nie fakt że wciąż mnie trzymał za ręce. -Co robisz?
-Najcudowniejsza, modlę się aby te życzenia nie były jak zatrute jabłka. -Opowiedział Faris.
-Aha. -No świetnie, przecież to co odrzuciłam jako odpowiedź na moje pytanie. Nie wiedziałam co powiedzieć więc powtórzyłam.- Aha.
-Przepraszam wasza książęca mość ale dopiero teraz się dowiedziałam. -Przybiegła do nas dyrektorka placówki oświatowej, przerywając mu modlitwę.
-Nic się nie stało. -Powiedziałam.
-Stało się. -Wyspała.- Powinnam czekać uważnie, a w tym zawiniłam. Nie dałam się znaleźć zawiadowcą. A przecież już miesiąc temu dostałam wiadomość że mnie wasza książęca mość odwiedzicie.
-Nic się nie stało. -Powiedziałam po raz drugi.
-
Niedługo początek nowej drogi, którą razem iść będziecie.
Będzie to dzień jedyny, dzień szczególny, szacunkiem, miłością i szczęściem
przybrany. Każdy następny będzie wspólny i na zawsze pamiętany.
Nie wszystko jest złotem, co się świeci. A w panowaniu oraz życiu
są różne chwile. Choć lata się szykowaliście, jakiś czas mieliśmy
zaszczyt szykować was tu w naszych skromnych progach to nie da się do
wszystkiego przygotować. Od Was tylko to zależy czy droga którą
obierzecie, będzie usłana kwieciem. Niech Wam zawsze się udaje umknąć
kłopotom, rozpaczy i wyborom bez wyjścia. Miejcie z życia radość, a z dzieci
pociechę. Aby były one wielkimi władcami. Niech się Wam ziści,
co w sercu na dnie. Niech słońce roztacza swój blask nad Wami w tym niezwykłym
dniu oraz przez wszystkie dni Waszego życia i panowania na obu
kontynentach, ogromnych połaciach urodzajnej i wspaniałej ziemi.
-Pani Dyrektor
Collegium Zespołu Szkół Ogólnokształcących i Profilowanych Lycée Étudier École d'apprentissage
wyrecytowała pospiesznie wiersz.
-Nie dziękujemy aby dobro płynące z nich się spełniło. -Powiedział Władca.
-Zapamiętam te życzenia do końca życia. -Powiedziałam.
-Królewno, miło mi to słyszeć. -Powiedziała Dyrektorka.
-Były bardzo wzruszające. -Dopowiedziałam.
-Nam jako absolwentom zły w oczach się kręcą gdy widzimy budynek szkolny. Pomyśleć że nie raz się nie chciało do niej wstawać, jechać, uważać na lekcjach, uczyć się. -Powiedział Wielki Książę.
-Jaki przedmiot był waszym ulubionym?
-Ja miałem wiele ulubionych, z których wiedzę wyniesioną z nich korzystam: szermierkę, sztuki walki, jazdę konną, prawo, ekonomie, geografię polityczną.
-Ja również miałam wiele ulubionych, ale mi się one zmieniały. Wiadomo co innego lubi siedmioletnia czy dziewięcioletnia dziewczynka a co innego szesnastoletnia czy osiemnastoletnia pełni świadoma tego do czego jest przeznaczona królewna.
-Ja mniej lat tu się uczyłem bo raptem trzy lata i miesiąc. Więc może dlatego nigdy mi się one nie zmieniły. -Powiedział Wielki Książę. Fakt tak krótkiej nauki był to spowodowany tym że przyjechał tu aby się uczyć jako trzynastolatek a został monarchą kiedy miał lat szesnaście.
-Królewno, Wielki Książę. Zapraszam do szkoły. -Powiedziała wskazując dłonią kobieta.
Zwiedzaliśmy szkołę. Nasze byłe sale lekcyjne. Nasze byłe stoły. Nasze byłe krzesła. Nasze byłe tablicę. Encyklopedie, słowniki, mapy, plany miast, atlasy, liczydła, pojemniki z okazami skał i skamieniałościami z które pomagały nam się uczyć. Na salach sportowych nasze byłe dyski, kulę, tyczki, oszczepy do lekkoatletyki oraz mniejsze i większe piłki. Broń biała do szermierki. Ja jej nie miałam, ale Wielki Książę który musi przecież jako rycerz dobrze walczyć miał ją wiele godzin w tygodniu. Czasami gdy miałam okienka między lekcjami a on lekcje szermierki mu kibicowałam z ławki, trybun czy siedząc w ogrodzie. To samo dotyczyło się innych sztuk walki.
Na korytarzu zobaczyłam korkową tablicę na której przyczepialiśmy karteczki kiedy mieliśmy coś do przekazania szkolnej społeczności. Tamtego dnia wisiały tam informacje o zaliczeniach, śmieszne wierszyki, znane cytaty ale i wyznania miłosne. Faris gdy byliśmy uczniami również takie pisał. Oczywiście już po zaręczynach. Inaczej mogłoby się to skończyć skandalem. Nawet gdy się mną zauroczył, a jednocześnie trwały rozmowy między naszymi rodzicami. Nic się nie zmieniło od kiedy ja się tu uczyłam. Potem te karteczki -po jakimś czasie- były wkładane w woreczek i chowane w kronice szkolnej. Wówczas też przyczepiłam na niebieskiej pinesce. Nie wiedząc co napisać napisałam po prostu: ,,Królewna i Wielki Książę byli tutaj''. A Faris dopisał datę.
Weszliśmy na tzw. "duży korytarz". W zasadzie na dobudówką, która służyła jako hol główny oraz aulę do akademii i przedstawień teatralnych. Na przerwach oraz na tzw. okienkach uczniowie mogli tu schodzić. Było to spowodowane tym że łatwiej upilnować jest ochronie oraz kadrę nauczycielskiej szlachciców bez własnej świty kiedy są na jakimś jednym terytorium a nie w całej szkole. Pamiętam jak mając lat 9 byłam światkiem oficjalnego otwarciu. Co oczywiście nie oznacza że budowana została zakończona wówczas, było to półtora roku wcześniej, lecz poprawki i obawa o to czy sklepienie wytrzyma (np. czy nie spadnie farba z kawałkiem tynku) to powodowały.
Pamiętam jak pierwszy raz zobaczyłam przyszłego Wielkiego Księcia, wówczas jeszcze tylko Księcia. To było tu. W tym pomieszczeniu. Mieszkał wówczas w ambasadzie. Jestem kobietą, Królewną, byłam przeznaczona na żonę kogoś wierzącego w naszego Boga a nie jego, poganina. On mężczyzną w dodatku poganin więc nie byłam mu przedstawiana oficjalnie, ale od razu doskonale wiedziałam że to on. Nie dość że był nowym uczniem, widać było że wywodzi się z rodziny dla których nauka dziecka w tej szkole jest bardzo tania, to jeszcze a przede wszystkim był otoczony przez grupę żołnierzy po cywilu i dwóch służących. Spojrzałam w sufit. Wisiały na nim żyrandole. Nie wiem jak teraz ale wcześniej nigdy te żyrandole nie były zapalane. Świeczki na nich będące podtrawiły wisieć po pięć lat i do puki nie spadły to nie były wymieniane.;
-Piękne miejsce. - Powiedział Wielki Książę Faris.
-Tak. -Opowiedziałam.
-Tyle wspólnych wspomnień mamy z tym miejscem związanych. -Powiedział Faris do Dyrektorki Szkoły.
-Jako byli uczniowie, to pewnie tak. -Powiedziała kobieta.
-Na pewno. To było jedno z moich ulubionych miejsc w tej placówce oświatowej. -Powiedział Władca Faris.
-Tu cię pierwszy raz zobaczyłam.- Szepnęłam do głowy monarszej dynastii Viešpatiów.
-Wiem, Kochanie.- Odszepnął mi.
-Szkoda że musimy już jechać bo inaczej nie zdążymy na uroczystą wieczerzę.- Powiedziałam. Pożegnaliśmy się z Dyrektorką szkoły i pojechaliśmy do Zamku Królewskiego zwanego również jako Pałac Królewski lub po prostu Siedziba Króla.
***
W Pałacu Królewskim. Kiedy długimi i szerokimi pałacowymi korytarzami prowadziłam mojego przyszłego męża- Wielkiego Księcia Ağırbaşlıego Kraju Farisa z dynastii Viešpatiów na uroczystą wieczerzę, trzymaliśmy się za dłonie. Jego ciemno biała dłoń była taka ciepła, taka męska, taka miła w dotyku.;
-Najpiękniejsza kochana, podobam ci się, taki odmieniony, taki dorosły władca?- Zapytał Wielki Książę. Milczałam, więc dodał.- Taki o stanowczym głosie? Taki o mocnym języku?
-Nie. Kocham cię. Lecz nie lubię tego twojego tonu głosu. Tego grożącego głosu który na wrogów, nie na przyjaciół powinieneś zostawić.-Powiedziałam szczerze.
-Że co?- Zdziwił się Władca.
-Chyba że tratujesz mojego ojca, moją matkę, brata, szlachtę i mnie jako wrogów. -Odparłam.
-Najpiękniejsza. Nie traktuję was jako wrogów, a jako przyjaciół. -Rzekł.- Kocham cię. -Dodał.
-A co powiedziałeś na powitanie mojemu ojcu? -Zapytałam.
-Nic takiego. -Opowiedział.
-Tak, groźby użyłeś!!! Oddanie córki poganinowi, którego dziad zabił oddającemu pierwotnego kiedy wnuk ten mówi głosem groźnym z pewnością nie jest łatwe. -Powiedziałam.
-Dziewczyno, wojna była ponad dwadzieścia lat temu!!! Między czasie mój dziadek umarł, panował mój ojciec, on zmarł i ja zasiadłem na tronie. A wszyscy pamiętają ją! Głupi marketing polityczny! Naprawdę głupi marketing polityczny! Nawet nas na świecie nie było a określają nas jaką parę która będzie musiała zaprzyjaźnić dwa kraje i dwie dynastie.
-To ty nie wiesz? Ty nie wiesz czemu zapanowała taka nienawiść między naszymi narodami? Jak dużo osób oddało życie? Jak dużo osób zostało rannych? I to obu stronach konfliktu! Ty nie wiesz że straciłam Brata, a kraj pierwszego Królewicza? Ty nie wiesz że po wojnie panował wśród chłopów i mieszczan głód? Ty nie wiesz że miasta były po wojnie bez murów? Ty nie wiesz że cała stolica Nad Rzecza spłonęła? Ile skarbów ty przetrzymujesz u siebie, a są łupami wojennymi z tamtej wojny? Ty nie wiesz ile macie niewolników i jeńców wojennych z Bezprymi oraz Nad Rzecza?
-Macie niewolników, jak już podpisałem umowę że w dniu naszego ślubu staną się wolni. No chyba że nie chcesz wychodzić za mnie za mąż? Tylko po tym... co zro...
-Cicho, wyjdę za ciebie, między innymi dla tych ludzi. By wreszcie wolni byli.
-No dobrze.
-Ale co nie oznacza że ich aż dwudziestodwuletnia a czasem dłuższa niewola była dla nich dobra.
-Zabiliśmy was dużo, zraniliśmy was dużo, ale i po naszej stronie były ogromne straty!!! Złupiliśmy was i odeszliśmy po ugodzie. Nie zyskując nawet miasta, nawet kilometra, nawet metra, nawet centymetra, nawet milimetra ziemi więc nie mów że pochwalam tą wojnę. Bo jej z tego powodu nie mogę pochwalić.
-Ty słyszysz co mówisz? Bo w to że myślisz zanim coś powiesz już przestałam wierzyć już w czasach szkolnych!
-Ale taka jest historia. Ty chyba nie myślisz że dwa pozytywne dla mnie skutki takiego obrotu spraw; czyli to że mój ojciec został Wielkim Księciem, obalając mojego dziadka; i to że Bogowie dali ci się urodzić bo twoja matka i ojciec nie umarli w taki sposób jak twój brat mi wystarczą.
-Jesteś jak swój dziadek.
-A jaki miał bym być? Taki jak mój ojciec?
-No.
-Kochanie, przecież moja religia nakazuje walkę o terytoria a nie handel. Gdybym miał cały czas współczuć wschodowi to bym musiał chyba zrezygnować z połowy wojska. Z czego by moi obywatele żyli? To przede wszystkim wojownicy, znają się tylko na wojnie. Niewolnicy są nam potrzebni by nam służyć. Niewolnicy są niczym, można ich bezkarnie sprzedawać, kupować, kazać im zrobić wszystko i na wszystko muszą się zgodzić.
-Czy ty naprawdę uważasz że bycie niewolnikiem jest takie fajne?
-Nie rozumiem pytania.
-Co byś czuł gdybyś był dzieckiem niewolnicy?
-Nie rozumiem pytania.
-Ciebie naprawdę nie nauczono współczucia, czy tylko udajesz?
-Nie rozumiem pytania.
-Naprawdę nie rozumiesz?
W końcu doszliśmy do olbrzymiej sali balowej. Wielki Książę otworzył drzwi, weszliśmy, minutę za nami nasza połączona świta. W stali stało dużo, długich okrytych białymi obrusami stołów, przy których siedziało wielu gości oraz obywateli Bezprymii i Nad Rzecza. Muzykanci królewskiego zespołu muzycznego wesoło grali oraz śpiewali w tle. Na każdym stole stały karteczki z tytułami, nazwiskami i imionami osób które miały tam usiąść. Moje personalia były oczywiście na królewskim stole. Usiadłam po prawej ręce Wielkiego Księcia. On już siedział przy Królu. Po drugiej stronie mojego Ojca siedziała Królowa- moja Mama i Książę- mój starszy Brat.
Na każdym pokrytym białym obrusem długim, drewnianym stole stało mnóstwo jedzenia. Przykładowo koło Wielkiego Księcia na szklanej leżał olbrzymi, płaski, okrągły i wypiekany placek z wędliną, przyprawiany pieczonym serem i odrobinką ananasa. Stały również soki np. jabłkowy, jabłkowo-miętowo-miodowy. Zaś przy mnie stały półmiski, z pieczoną kaczką, z pieczonymi ziemniakami. Przy półmisku z ziemniakami, stały talerzyki z warzywami. Od razu wiedziałam, częściowo przeczuwałam, częściowo pamiętałam, że Farisowi bardziej będzie mu smakowała kaczka z ziemniakami i sałatką, niż placek. Ledwo to pomyślałam to zobaczyłam jak zerka na kaczkę, a później na placek. Zaczęłam dyskusję.;
-Z pewnością po tej podróży jesteś głodny.-Powiedziałam.
-Tak, od rana, nic nie miałem w ustach. -Jego słowa oznaczały że nie jadł obiadu.
-Lubisz pieczone kaczki?
-Tak, najmilsza. - Nałożyłam mu skrzydełko i dwie nogi z kaczki.
-Z pieczonymi ziemniaczkami?
-Tak, tygrysku. - Nałożyłam mu z dziesięć pieczonych ziemniaków.
-A jakie warzywka ci nałożyć?
-Kawałek marchewki, kawałek papryki, pół pomidora, z dwa liście kapustki, kawałek cebuli.- Nałożyłam mu tyle ile chciał. Podałam mu jedzenie.
-Kelnerko piękna jesteś. Dziękuję.
-Smakuje ci?- Zapytałam.
-Najpiękniejsza, tak. Dziękuję, najcudowniejsza. -Nałożyłam sobie kawałek placka, dodając do niego trochę plasterków pomidora i kilka plastrów papryki.
-Co tam szepczecie?- Powiedział zdecydowanym głosem Król.
To stary człowiek i pragnie wiedzieć o czym szepcze nawet kuchcik z kucharzem gdy obiera ziemniaki. Jednak nie ma paranoi i nie wierzy żeby taka rozmowa mogła zawarzyć na jego życiu. Przecież ma ogromny sztab testerów oraz ochroniarzy. Nigdzie się bez nich nie rusza.
-A takie tam.- Odpowiedział Wielki Książę, nakładając sobie kilka liści kapusty na talerz.
-Dajmy im spokojnie porozmawiać, nie widzieli się tyle lat. -Powiedziała Królowa.
-Ale jednak to nie wypada, by nie zamężna przy wszystkich szeptała z mężczyzną.- Powiedział Król.
-Zgadzam się z mamą. -Poparł ją, a za razem próbował obronić mnie mój starszy Brat.- Co byś czuł jakbyś miał ożenić się z kimś co prawie byłym dla ciebie jest?
-Nie wiem i nie chce wiedzieć. Ja waszą matkę znałem tylko listownie.
-Ja zaś wiem co to znaczy żenić się z byłą. Moja trzecia małżonka, była moją byłą. Kiedy przy porodach umarła moja pierwsza, później druga żona. Powrócił pomysł bym ożenił się z moją pierwszą narzeczoną, z którą zerwane zaręczyny były moimi pierwszymi zaręczynami. -Powiedział mój brat, czterokrotny wdowiec.
-Cccc... -Mimowolnie wydałam z siebie cmokający dźwięk. Na szczęście w stronę talerza. Zawstydziłam się tym.
-Wielki Książę, co myślisz o ostatnich decyzjach Księcia Egberta Waldemara III, władcy kraju Tiefenbachnnukwuebube, mojego drugiego zięcia? -Zapytał Król.
-To wielki i mądry wódz. Ma ogromne ambicję i nieskończone możliwości, przy boku twojej oświeconej starszej córki. Życzę mu jak najlepiej.
-Czy słyszałeś o niedawno rozpoczętej wojnie z jednym z jego sąsiadów? -Zapytał Król.
-Stolzergrunerwaldem?
-Tak. -Odpowiedział Król.
-Wojna z Stolzergrunerwaldem może być bardzo trudna ale gdy ją wygra, a myślę że wygra to bardzo umocni swoją pozycję. -Powiedział Wielki Książę.
-Tak. -Powiedziała Królowa.
-Zdobycie Stolzergrunerwaldu otworzy przed nim drogę na jego północ. -Powiedział Wielki Książę.
-Przez lenno Stolzergrunerwaldu, które może by się mu zhołdowało jako lenno, graniczył by z Nad Rzeczem. -Powiedział Król.
-Dla niego to lepiej, bo przecież pozbędzie się jednego wroga, będzie mieć bezpieczny wschód. Przecież teść go nie zaatakuję. -Powiedział mój narzeczony.
-Masz rację. Myślisz że Cesarz Julisz XI uzna jego podboje? -Zapytał mój tata.
-Tak, kiedyś na pewno. -Rzekł wymijająco mój przyszły mąż.
-Oby. Ja już je uznałem. -Powiedział mój ojciec.
-Ja również już je uznałem. Ale dla mnie to daleki zachód, tak jak dla niego moje państwo to daleki wschód. -Powiedział Wielki Książę.
-Nie taki znowu daleki. -Powiedział mój tata.- Są kraje do których masz dalej.
-Wszystko zależy czy liczyć od zachodnich granic czy od wschodnich.
-Od wschodnich to może rzeczywiście masz bliżej. Ale z powodu sąsiadujących tam wrogich ci krajów kupców czy posłów tam nie wyślesz. Muszą najpierw jechać na zachód. Na przykład przez Bezprymie czy Nad Rzecze. -Odparł Król.
-Dlatego tym bardziej muszę pojąć twoją młodszą córkę za żonę. Choć trzeba przyznać urody jej nie brakuje, wdzięku też, mądrości również, odebrała najlepsze wykształcenie; każdy chciałby mieć taką perłę w koronie czy jabłku królewskim. Więc nie ma się co za kawalerskim życiem rozpaczać.
-Było to możliwe tylko w dwóch przypadkach. Choć i moje wnuczki to najlepsze partię w naszej części kontynentu.
-Oj muszę powiedzieć że moja narzeczona jest najlepsza.
-Zależy w czym.-Powiedziałam zawstydzona.
-Ze wszystkim. -Powiedział Faris.- Jesteś wspaniała.
-Nie ma ludzi idealnych.-Powiedziałam.
-Są, bo ty istniejesz.- Powiedział mój Narzeczony.- Gdybyś nie istniała to bym tak nie mówił.
-Nie idealizujesz mnie?
-Najsympatyczniejsza, nie.
-To mnie jednak idealizujesz.
-Nie prawda. -Upierał się przy swoim zdaniu Faris.
-Idealizujesz mnie.
-Nie prawda.
-Idealizujesz mnie.
-Nie prawda. -Przyszła do nas służąca, pełniąca rolę kelnerki by dołożyć jedzenia.
-Idealizujesz mnie.
-Królewno oraz Wielki Książę, bardzo przepraszam za to co powiem. Prawda że waszą wielkość Wielki Książę idealizuję ale to dobry znak. To znak zakochania. A miłowanie w małżeństwie to rzadkość. Trzeba się cieszyć że się pojawiło. -Powiedziała służąca.
-Słyszysz masz się cieszyć! -Powiedział do mnie Faris.
-No dobrze cieszę się.
-Jakoś tego kochanie nie słyszę. -Zarzucił mi Faris.
-Kocham cię kochanie moje. Cieszę się kochanie moje.
-Teraz w to w końcu usłyszałem, najmilsza, najpiękniejsza, najlepsza.
***
Po smacznej, uroczystej wieczerzy postanowiłam jeszcze na chwilę zobaczyć Władcę Ağırbaşlıego Kraju. A może go trochę przeprosić... tak przeprosić... za to co powiedziałam przed ucztą. Powiedziałam zbyt ostro co myślałam o historycznej, a jednak może współczesnej wojnie oraz niewolnikach. Powinnam tego nie mówić. Przecież to od dobrych stosunków z nim zależało to jak będzie wyglądało moje życie. Czy będzie usłane różami czy tylko kolcami. Kolcami od łodygi na której kielich różany nigdy nie miał szansy urosnąć. Doskonale wiedziałam że następne wiele lat mojego życia będę z nim złączona jak gałązka z pniem, z którego wyrasta. Powinnam się starać by nie obrastał nas mech zniechęcenia. A tego nie uczyniłam.
Mój ślub to mój patriotyczny obowiązek. Urodziłam się by jakiś wypełnić. Mam do wypełnienia taki. Zgodnie z umową ślubom układ między państwami przewidywał nie tylko moje małżeństwo ale i obiecywał wieczysty pokój wieczysty. Władcy Bezprymii i Nad Rzecza oraz Ağırbaşlıego Kraju obiecali unię handlowo-usługową, unię pracy oraz obiecali wymianę edukacyjną. Władca kraju leżącego na dwóch kontynentach obiecał wypuścić oraz wyzwolić Bezprymskich i Nad Rzecznych niewolników. Ten sam punkt w przypadku Bezprymi i Nad Rzecza oznaczał wyższą karę za taką niewolę. Bo i bez umowy nie wolno posiadać niewolnika. W ostatnim punkcie aktu, punkcie który został dopisany przez Farisa Władca obiecywał że w momencie jego bezpotomnej śmierci tron obejmie wskazany (po śmierci) przez jego małżonkę król/królewicz/książę Bezprymski i jednocześnie Nad Rzecza.
Nie chcąc by mi przeszkadzano w prywatnej rozmowie, odprawiłam więc moje dworki- Ninę, Aldonę i Weronikę oraz towarzyszącą nam, troszczącą się o nasze bezpieczeństwo ochronę. Minęłam kolejnych rycerzy. Było ich dużo. Jakby nie było ci który są normalnie na służbie, dodatkowi do ochrony Króla, jeszcze kolejni do ochrony Wielkiego Księcia. Nie wspominając o żołnierzach Ağırbaşlıego Kraju który przecież byli ochroniarzami Wielkiego Księcia. Oczywiście byli również potrzebni żołnierze którzy by żołnierzy wojsk zagranicznych pilnowali. Bo przecież niby Władca miał się żenić ale nigdy nie wiadomo czy nie korzystając z okazji nie zabił by Króla, Królowej i Królewicza. Nie wiadomo co by w takiej sytuacji ze mną zrobił. Zabił czy zniewolił? Myślę że prędzej zniewolił przecież miałby argument przed Bezprymscymi Możnymi do panowania, przecież byłby właścicielem i mężem Królewny. Później -jeśli by się postarał- ojcem jej dzieci. Choć i zabicie mnie w takiej sytuacji byłoby możliwe. Nic wiadomo. Ale wiadomo co w takiej sytuacji zrobiłby z Bezprymią oraz Nad Rzeczem, mając królewskie insygnia (np. Królewskie Jabłko) oraz stolicę w rękach ogłosiłby się jedynym władcą tych ziem. Narzuciłby swoją politeistyczną religię oraz obcą kulturę i sztukę.
Kiedy doszłam pod komnatę Wielkiego Księcia. Stałam pod nią i gdy już chciałam zapukać w drewniane drzwi, usłyszałam głośną rozmowę.;
-Nie to miałeś powiedzieć, gdy przyjechałeś na zamek.- Usłyszałam męski głos.
-Tak, ale ze stresu zapomniałem co miałem powiedzieć. - Usłyszałam głos Wielkiego Książa.
-Zniszczyłeś całą piękną uroczystość, twego przyjechania na zamek. Pomyśleli wszyscy że im grozisz. Ty jesteś młody, urodziłeś po tej strasznej wojnie, ale oni tu ją pamiętają doskonale, prawie każdy stracił na tej wojnie kogoś. Para Królewska straciła pierwotnego syna, kiedy dowodził obroną jednego z miast. Został zabity w wojennej zawierusze. Gdy znaleziono jego zwłoki, ścięto jego głowę i nabito na pal, a jego ograbione z ocienia ciało ku uciesze tłumu zebranych żołnierzy zjadły na placu psy. -Powiedział mężczyzna.
-Niech się boją, czują respekt, mam najlepszą armię na całym świecie. Ağırbaşlıanie są nie pokonani!!!
-To dlaczego podpisałeś tak nie dobry układ?- Zapytał mężczyzna.
-Nie jest zły, przewiduje wszystkie ich kroki. Dzięki układowi rozwinie się nam handel. Naszej ojczyźnie brakuje nam specjalistów w branżach nie wojskowych, a oni mają przesyt. Mają najlepsze szkoły i uniwersytety, które kształcą najlepszych absolwentów na świecie. My ich absolwentów dzięki temu układowi zdobędziemy.
-Po co nam rozwój branż gdy nie mając nowych terytoriów i niewolników nawet mieszczanie będą mieli ciągłe niepokoje.
-Ale czyż ja podpisałem że nie mogę atakować na wschód, południe?
-Wschód, południe?
-Tak. Zachód mnie nie obchodzi, pragnę mieć tam spokój. Układ to mi gwarantuje. Z resztą jeśli jej brat nie będzie mieć dzieci, a siostra synów, to mój potomek zasiądzie na dobrym i urodzajnym kawałku ziemi. Kraj którym by władał rozciągał by się na dwa kontynenty, mierzył by z 14 075 200 km, o ile nie poszerzył bym granic, albo ktoś z rodziny żony by nie poszerzył.
-A to się na pewno zdarzy.
-Jej ojciec i jej brat są bardziej lalusiowi od mojego ojca a on był laluś. Nie słyszałeś o Olgierdzie Handlowcu Szminek? Czyż jest coś co w trzech słowach opiszę bardziej czasy jego panowania?
-Ale czy ja mówiłem o kim myślę?
-No dobrze bo myślałem że o moim teściu i szwagrze. Mam dwadzieścia jeden lat, jestem Wielkim Księciem od pięciu lat, znam się na polityce i psychologii. Gdy ja rządzę mieczem, oni dyplomacją. Jestem dyktatorem, oni raptem książęntkami którzy muszą słuchać szlachty.
-Racja. Kochasz tą którą masz poślubić?
-Kochać to mało powiedziane. Trzeba było by spytać się mojego mózgu, serca i męskości jak na nią reagują. Na samą myśl o niej... Wiesz u nas mam wiele okazji na zdradę, a nawet się nie podnieciłem. Kilka osób które za bardzo chciały się ze mną przestać straciło życie. Jak śmieli proponować Wielkiemu Księciu stosunek seksualny? Jak fellatio? Jak counnilingus? Jak trójkącik w łóżku? Jak ogólną zbiorową orgię? Jakim prawem złapali go za tyłek? Zaś do niej ciała, och co ja bym zrobił... a w zasadzie co bym mu zrobił, z czystej przyjemności. Źródło największej przyjemności... Moja niewinna słodka ukochana... Wiesz bardzo ci ufam, jesteś bardzo dobrym i oddanym politykiem.
-Dla ciebie wszystko, Królu.
-Zdradzę ci najważniejszą tajemnicę, ale musisz być wierny mi nie rozpowiadać nikomu. Nikt ma się nie dowiedzieć, nawet ma Matka i Narzeczona.
-Oczywiście.
-Królewna, nie straci za tydzień swojego dziewictwa bo go tam go nie ma.
-Jakim prawem o tym mu mówi? To miała być nasza tajemnica.
Wiedzieli o tym tylko nasi najbardziej bliscy przyjaciele.
Każdemu się chwali że sobie z
Królewny Bezprymii i Następczyni Nad Rzecza zrobił prywatną ladacznicę?
Nierządnicę, panienkę lekkich obyczajów, skończoną kobietę, wszetecznicę?
Momentalnie poczułam wciekłość.
Chciałam tam wparować i na niego na wrzeszczeć. O mało co się nie opanowałam.
-Zdradziła cię?
-Co ty? Przecież to moje dzieło. -Powiedział z zadowoleniem.
-Jak reakcje? Jeśli można widzieć.
-Wiesz nasz pierwszy raz i kilka późniejszych stosunków to najfajniejsze rzeczy które w życiu zrobiłem. Nie byłem z nikim innym ale wiem że z inną istotą tak blisko, więc nie powinienem oceniać ale wiem że z nikim nie byłoby mi tak dobrze.
-Ale kiedy to się?
-Wydarzyło.
-Tak. -Powiedział głos, ale nie byłam tego pewna.
-Między zaręczynami a śmiercią ojca. Kiedy mieszkałem w tym pałacu. A oboje uczyliśmy się w Collegium Zespołu Szkół Ogólnokształcących i Profilowanych Lycée Étudier École d'apprentissage.
-A już myślałem że te zaręczyny... no wiesz bez dziewictwa... to może wyjść za poganina.
-Co ty. Przecież aż takim złym dzieckiem to ja nie byłem. Nie brał bym się za Królewnę, gdy mogę za to wywołać wojnę.
-No Wielki Książę takim niemądrym dzieckiem nie był. Choć muszę powiedzieć że okres buntów, kiedy to popełnia się najgłupsze i najtragiczniejsze w skutkach decyzje Książę przeszedł w czasie gdy mieszkał tu w Bezprymie a nie u nas w Ağırbaşlım Kraju.
-Racja, że ten czas przeszedłem w Bezprymie ale to nawet chyba lepiej. Nie był on aż tak widoczny a ni też nie robiłem tego z każdą niewiastą, nie próbowałem dziwnych kombinacji. A stracenie swej cnoty, prawictwa z nią było czymś wielkim i wspaniałym. Zaś gdyby mi jej nie ofiarowano, na tej podstawie mógłbym dowodzić się praw do niej. Bo co za żona jak innemu oddała swój biologiczny wianek? Jak ten inny dokonując tego jej współczuł że boli, lizał jej cieknące z zielonych oczu łzy bólu?
-Żadna.
-A jak zorganizujesz krwawienie?
-Proste po prostu skaleczę sobie palce od nóg. Bo od rąk mogą się zorientować. Bądź zarzucić że małżeństwo nie zostało nie skonsumowane.
-A wówczas mogą to określić niczym sponsalia de futuro, sponsalia pro futuro.
-Tak. A to może być rozerwane.
-Gdyby doszło do świętej wojny przeciw poganom to zachód domagałby się zerwania sponsalia.
-Tak.
-Wiem że Książę Egbert Waldemar III, władca kraju Tiefenbachnnukwuebube, mąż siostry mojej przyszłej żony nie uzna małżeństwa. Będzie pisał o mnie i mojej ukochanej kłamstwa. Gdyby doszło do krucjaty przeciw poganom to sam pozwoli swojemu rycerstwu tam walczyć. Sam by pisał do mojej ukochanej by ode mnie odeszła. Oczywiście ona jako wierna kobieta tego nie uczyniła. A musiałem kłamać przed teściem że życzę mu jak najlepiej. W duchu to życzę mu wszystkiego najgorszego. Czuję się z tym dziwnie.
-Tak wygląda polityka, tak wygląda dyplomacja, trzeba mówić o przyjacielskich stosunkach kiedy się nimi nie darzą dwa kraje. A Władcy tych krajów najchętniej by sobie łby pościnali katowskim mieczem.
-W taką to ja się w dyplomację bawić nie lubię. W ogóle czy ktoś to lubi? Raczej nikt.
-Wielki Książę, ja się z tym nie zgodzę, ja bardzo lubię.
-Co w tym takiego fajnego?
Część dalsza nastąpi...
Czytelniku zostaw komentarz!!!
Twoja opinia jest dla nas drogowskazem!!!
Zagłosuj w konkursie na najlepszy tekst na stronie w 2020!!!
Comments